Wpis z mikrobloga

Epizod 3.
Serce, Rozum i Renia
I tu właściwie cofamy się do początku historii tj ówczesnej telekomunikacji polskiej, czyli pierwszych działań na większą skalę. Pracując jako konsultant (na słuchawkach) sprzedawałem setki telefonów miesięcznie. Parcie na wyniki było ogromne, więc niejednokrotnie sprzedaż odbywała się na siłę z czego zresztą kierownictwo doskonale zdawało sobie sprawę. Niejednokrotnie słyszałem od klientów, że zamówienie do nich nie dotarło, zostało źle doręczone, bądź odebrał je ktoś inny. Jednym słowem panował tam niezły burdel. A przynajmniej pozornie. Kiedyś na jakimś szkoleniu, spotkaniu czy czymś takim bo nie pamiętam dokładnie ktoś wspominał, że 25 % klientów zalega z płatnościami bądź nie płaci rachunków w ogóle. Tam po prostu straty były wliczone w koszty, przy tak ogromnej sprzedaży tak czy siak im się to widocznie opłacało. Skala tego zjawiska dawała jednak ogromną furtkę. A ja oczywiście postanowiłem ją wykorzystać. Tym bardzie że tak naprawdę były to początki telesprzedaży to procedury nie były dopracowane, nie mówiąc już o zabezpieczeniach.
Pierwsze zamówienie poszło na mojego wspominanego już wcześniej kuzyna, oczywiście na inne dane. Co najśmieszniejsze z odbiorem przesyłki nie było najmniejszego problemu. Jak kurier dzwonił to przypadkiem był w ośrodku zdrowia a nie w domu Jakiś dowód? dokumenty? Zapomnij! Proszę podpisać i nara. Czułem, że na jednym razie się nie skończy.
Na początku sprzedaż gadżetów wydawała się dużym problemem, bo wszędzie trzeba było zostawiać dowód, ale ten problem szybko udało się rozwiązać. Kumpel wspominał mi, że jest taki typ który skupuje telefony, laptopy i sprzedaj do Rosji bo w tamtym czasie była tam ogromna przebitka, a przynajmniej tak twierdził. W każdym bądź razie o nic nie pytał, brał każde ilości, dawał gotówkę, a ja problem IMEI miałem z głowy bo tych telefonów to sobie mogli szukać, ale w Rosji.
Dorwałem generator PESEL i w każdym tygodniu składałem kilka fałszywych zamówień. Czasem udało się odebrać bez dokumentów a czasem nie, kombinowaliśmy też z zaświadczeniami o zaginięciu dokumentów i tez się dało. W każdym bądź razie skuteczność wynosiła około 60%. Gdybym tego nie robił, to bym nie uwierzył, ale doręczenie przesyłki polegało najczęściej na "podpisać i #!$%@?ć".
Przed całym procederem byłem w czołówce sprzedawców a te dodatkowe zamówienia sprawiły, że przez długi czas nie spadałem z pierwszego miejsca. Nie wypominając już o regularnych dodatkowych dochodach rzędu kilku tysięcy złotych miesięcznie. I w ten oto sposób zostałem kierownikiem. Moje zarobki wzrosły dwukrotnie i właściwie nie było już sensu kontynuować przygody, poza tym nie miałem dostępu do słuchawek, więc nie miałem możliwości składania zamówień. Ale tu już nie chodziło tylko pieniądze. Podwójne życie i satysfakcja jaką to dawało jest nie do opisania. Każdy kto to robił wie dokładnie o czym pisze. Uzależnienie od adrenaliny. Poza tym człowiek młody, głupi mniej się boi.
Zamówienia zacząłem składać przez internet i z kart prepaid. Nawiązałem współprace z dwoma kurierami i skuteczność doręczeń zaczęła wynosić sto procent. Najbardziej gorąco zaczęło być kiedy zaczęto sprawdzać konsultantów z powodu zbyt dużej liczby defraudantów. Myślałem że już po wszystkim, ale ja byłem już wtedy kierownikiem, a nie cofano się wstecz. Wszystko trwało grubo ponad półtora roku. I mimo, że z punktu widzenia BHP proceder miał mnóstwo słabych stron, chociażby ze względu na zbyt dużą liczbę zaangażowanych osób to jednak machina działała sprawnie, a zarobki kształtowały się na poziomi od kilku do kilkunastu tysięcy miesięcznie.
To była moja pierwsza grubsza akcja i jak się pewnie domyślacie, na tym się nie skończyło.

Epizod 1=> http://www.wykop.pl/wpis/11558372/natknalem-sie-ostatnio-na-takie-oto-coolstory-i-po/
Epizod 2=> http://www.wykop.pl/wpis/11558452/epizod-2-honorowy-dawca-tak-naprawde-to-gdym-chcia/
Całość pod tagiem => #coolstory26

#coolstory
  • 1