Wpis z mikrobloga

Michał Boni głoduje. W ramach protestu przez jeden dzień nie będzie jadł, jutro zmieni go ktoś inny. Czy jest gdzieś granica żenady? Facet, który za swoją miesięczną pensję (płaconą z naszych podatków) mógłby przez rok utrzymać wychowanków średniej wielkości domu dziecka poświęca się i przez jeden dzień nie będzie wtranżalał frykasów. Mam nadzieję, że w pogotowiu jest zaspół reanimacyjny bo naprawdę nie wiem jak on to przetrzyma...