Aktywne Wpisy
xena_x +6
Chciałabym mieć mężczyznę przyjaciela ale w tych czasach to chyba niemożliwe. Za każdym razem jak ujawniam moje preferencje oraz to jak widziałabym mój wymarzony związek ludzie odpowiadają mi żebym przygotowała się na samotność, bo nie nadaję się do związku i żebym udała się do terapeuty. Co więcej kobiety tak mówią, że jak nie chce uprawiać seksu z mężczyzną, to po co w ogóle mi związek? Jakbym była jakimś pudłem którego funkcją jest
OCIEBATON +481
Na początku roku akademickiego z buta wjeżdżam do mojego nowego domu i poznaję nowych lokatorów. Okazuje się, że na razie z czterech pokojów zajęte są trzy, a poza mną mieszkać będzie tam Seba z gatunku typowych Sebów i John, który pochodzi z Nigerii, przyjechał z Londynu czy tam Paryża i tak sobie jeździ po Europie i uczy się pilnie przez całe ranki. No nie powiem, trochę się podłamałem, bo już oczyma wyobraźni widziałem co Seba jako przedstawiciel umysłowej Kambodży będzie #!$%@?ł, ale mówi się trudno i płynie się dalej.
Nie musiałem długo czekać, żeby dowiedzieć się czegoś o Sebastianie. Na przykład - jaką lubi muzykę. Zawsze niezawodnie mogłem poznać czy jest w domu czy nie. Jeśli przekraczając próg słyszałem jebitne basy i głębokie teksty raperskiej piosenki (jednej i tej samej, codziennie, za każdym razem, po kilkanaście razy z rzędu), to Seba jest w domu. Jeśli jest cicho, to serce moje raduje się niezmiernie, bo albo zjeb jest w pracy albo śpi, więc spokój i jakoś można funkcjonować.
Do Seby przychodziła nieraz jego dziewczyna. W owym czasie nie wiedziałem jeszcze co kryje się pod kryptonimiem "Karyna", ale kiedy kolega mnie uświadomił, to okazało się, że pasuje do niej idealnie. Jako dwa debile i patusy nie byli zdolni do prowadzenia rozmów na jakimś przywoitym poziomie kultury i głośności. Darli się tak, że wszystkie kłótnie ukochanych mogłem śledzić bardziej uważnie niż moja babcia śledziła poczyniania tych wszystkich Jose Antoniów z brazylijskich seriali, zanim zastąpili je Ukrytą Prawdą czy jej podobnymi hitami.
Na przykład, Seba i Karyna kłócą się o jakieś nie pamiętam jakie gówno (w sumie zawsze się kłócili). Dziewczyna przekroczyła o kilka decybeli poziom hałasu dopuszczalny przez swojego Romeo, więc zwrócił jej kulturalnie uwagę:
Oburzenie na jej twarzy było tak wyraźne, że niosło się poprzez fale dźwiękowe przez kartonowe ściany prosto do mojego pokoiku. Nastąpiła chwila złowrogiej ciszy, po czym spytała, chyba retorycznie:
Tu znowu nastąpiła błoga cisza, po której Seba dodał znacznie bardziej potulnym głosem
Chyba mu wybaczyła, bo potem łóżko trzeszczało jak stawy reumatyka, a Karyna dała popis swoich zdolności wokalnych.
Innym razem Seba był chyba głodny, bo słyszałem jak poszedł do kuchni i drze japę:
Nie widziała
Albo innym razem on ją #!$%@?ł, bo była na jakiejś imprezie, gdzie pewnie byli chłopacy więc jest dziwką i się puszcza. Ona nie pozwoli sobie na takie traktowanie, więc trzasnęła drzwiami i wyszła. Wróciła na drugi dzień. Jeszcze innym razem to ona #!$%@?ła jego, że ją zdradza bo dodał do znajomych jakąś dziewczynę na fejsie. Związek jak widać dojrzały i oparty na wzajemnym zaufaniu.
John w międzyczasie żyje sobie po cichu jakby go nie było, a po ciemku to faktycznie mogło się wydawać, że go nie ma. Raz w tygodniu gotuje sobie jakiś wielki gar #!$%@? wie czego, ale na pewno ze szpinakiem, i później cały czas to odgrzewa i sobie je codziennie. Przy tym jest bardzo muzykalny, nieraz pod prysznic bierze sobie laptopa i śpiewa jakąś Celine Dion czy coś.
Właśnie podczas takiego jego muzycznego prysznica do mieszkania wbija Seba, #!$%@? od progu, bo pewnie w robocie salcesonu zabrakło i #!$%@? w te drzwi
Chyba był dumny z tego dowcipu z koncertem życzeń, bo jeszcze go z trzy razy powtórzył. Biedny John, po polsku umie powiedzieć "dzień dobri", "dzie mieśkasz" i "kuwa mać", więc odpowiada tylko
Generalnie Seba za Johnem chyba nie przepadał i ciągle wyzywał go od #!$%@? czarnuchów i #!$%@? murzyńskich pał, a John wiadomo, nie rozumie, to siedzi sobie w swoim pokoju, słucha Celine Dion i pewnie nawet nie wie, że to jego wyzywają, a nie brak salcesonu w lodówce.
W końcu wprowadził się i czwarty lokator, płytkarz Piotrek, który przyniósł mi nadzieję, że będę mieszkał z kimś normalnym. Gość wydawał się całkiem spoko, gdy zamieniło się z nim dwa słowa, pokój sobie ładnie posprzątał i urządził, to pewnie nie jest takim debilem - jakoś to będzie, pomyślałem.
Taki #!$%@?! W tym swoim ładnie posprzątanym pokoju Piotrek trzymał #!$%@? bejsbola i pewnie nie był płytkarzem, tylko jakimś mafioso, jak w Ojcu Chrzestnym. A miejsce w pokoju załatwił mu jego kolega, nasz sąsiad z dołu, który jak się okazało był faktycznie gangsterem. Zamiast być zbawieniem dla mnie Piotrek okazał się zbawieniem dla Seby, który w końcu miał z kim pogadać o tym, jakim #!$%@? #!$%@? #!$%@?ącym murzynem #!$%@?ą czarną pałą jest John i jak #!$%@? ten #!$%@? szpinak ja #!$%@?, kto co ćpał (obaj jakieś gówna, których nazw nawet nie umiem powtórzyć), kto siedział w więzieniu (Piotrek) i kto ma #!$%@? ŻÓŁTE PAPIERY (też Piotrek). No smutek wielki, z kim ja mieszkam, jeszcze mnie ktoś dźgnie w nocy jak pomyśli, że mu zjadłem salceson. Ale zaciskam zęby i sobie mieszkam dalej.
Jak można się domyślić od mieszkania w takim towarzystwie dostałem bólu dupy, niestety dość dosłownego, więc musiałem udać się do lekarza. Pięć minut i jeden palec w odbycie później dostałem skierowanie do specjalisty proktologa, więc zmartwiłem się jeszcze bardziej. Swoją drogą, co taki proktolog sobie myśli, ooo, pójdę na medycynę, trudne studia, ale będzie fajnie, nie będę spał w nocy tylko się uczył kości w ręce po łacinie, ale potem będę żył jak król, grzebiąc ludziom w dupach. Nie żebym narzekał, dziękuję wam proktolodzy za waszą działalność na rzecz zdrowia i życia ludzi.
Na swoją kolej poczekać miałem przeszło miesiąc, co w sumie i tak jest niezłym wynikiem. Pani w rejestracji kazała zaopatrzyć się w środek o chwytliwej nazwie REKTANAL (kto wpadł na to, żeby środek do dupy nazwać dupodupa zasługuje na jakiś marketingowy odpowiednik Nobla), który to środek działa jak lewatywa. Robi się to tak, że buteleczkę wkłada się tam, gdzie słońce nie dochodzi, chyba że ktoś sra na dworzu, ściska, leci taki płyn i wszystko się człowiekowi rozrzedza w środku. Miało to służyć temu, żeby ograniczyć ilość gówna w jakim babrze się pan doktor.
Ale nie mógłbym spokojnie czekać na wizytę, co to to nie. Śpię sobie kiedyś spokojnie, nagle słyszę taki cichutki syk, jakiś strzał, a potem na rolecie widzę światła. Za chwilę ktoś się drze: O #!$%@? O #!$%@? O #!$%@?! Co się dzieje, Sylwester jakoś wcześnie w tym roku? Odsłaniam roletę, a tam nowiutki biały sportowy mercedes sąsiada gangstera się pali. Poczułem odrobinkę satysfakcji, bo jeździł jak debil po tych osiedlowych drożynach i wpadło mi raz czy dwa do głowy "a żebyś się #!$%@?ł debilu głupi", a tu proszę, auto się pali, ale nie ma ofiar, więc wszyscy poza sąsiadem zadowoleni. Z początku myślałem, że to jakiś drobiazg i sobie poradzi, no ale w końcu zaczęło robić się coraz gorzej, więc po bohatersku wykręcam numer alarmowy 112 i proszę o interwencję strażaków. Przyjechali, ugasili, pół ulicy #!$%@? pianą, niczym mieszkanie wędkami, ale bez ofiar.
Piotrek rzekomo wszystko przespał, Seba też spał, ale przybiegł John i zaczął mu #!$%@?ć w drzwi i krzyczeć FAJER FAJER KAR KAR SEBA FAJER KAR.
Na drugi dzień wbija do mnie Seba.
Dumny z siebie bo uratowałem miasto przed zagładą dzwoniąc po bohaterskich funkcjonariuszy czekam na pochwałę.
Co #!$%@?? No ale głupi jestem i zamiast mu kazać #!$%@?ć zaczynam mu się tłumaczyć
To się umyj debilu, he he. Coś tam zaczyna #!$%@?ć. Przez okno akurat było widać głównie taras, jak się patrzyło pod dobrym kątem to można było zobaczyć to miejsce, gdzie wcześniej stał piękny biały mercedes, ale widoczność raczej ograniczona. Odpowiadam więc:
No to rzucając #!$%@? wygiął się niczym nieletnia chińska gimastyczka i pokazał mi kąt pod jakim trzeba było spojrzeć, żeby jego srebrną strzałę dostrzec przed domem. Tłumaczę się dalej:
No to już w ogóle się #!$%@?ł i jak to myślałem, że nie ma go w domu, a gdzie ma #!$%@? być jak jego auto stoi. No nie mogłem się przyznać, że do takich wniosków doszedłem, bo nie słyszałem jego #!$%@? patologicznych rapsów (wybrany cytat: "interesuje nas prawda i nielegalny zarobek"), więc już nie mówiłem nic. On też nie mówił nic i obrażony wyszedł. W sumie sukces, bo nie dostałem po mordzie.
Parę dni później, patologiczny, ale do tej pory spokojny Piotrek ukazał swe prawdziwe oblicze. Nachlał się, czy tam naćpał i zaczął się kłócić z telefonem, który mu chyba nie chciał działać
Słychać jakieś trzaski, zaczął demolować pokój czy coś. Oprócz gangstera pod nami, nad nami mieszkała para, była żona właściciela, pana Mietka, ze swoim obecnym chłopakiem. Patologia się zagęszcza.
Pan chłopak wbija do pokoju, zaczyna szarpać się z Piotrkiem, że jak to on tu demoluje dom, w którym on mieszka. Piotrek #!$%@? bez ładu i składu, że on go zna, że parę lat temu to on wie co on zrobił ze swoim bratem i no dobra, co ja panu w ogóle zrobiłem, o co panu chodzi. Zadzwonili po policję, stróże prawa przyjechali i zgarnęli Piotrka. Później go już nie widziałem.
Jako że jedyny z całej czwórki potrafiłem liczyć bez użycia palców, zostałem wcześniej wyznaczony do zebrania od całej ekipy kasy na rachunki. Toteż idę do Seby i pytam czy ma tę kasę. Wtedy pierwszy raz usłyszałem z jego ust coś miłego:
No ale słuchajcie dlaczego nie, nie da kasy na rachunki bo on się za parę dni wyprowadza, bo tu się niewesoło robi i samochody się palą i on już z Mietkiem gadał. A Piotrek jak się okazało, był POSZUKIWANY przez policję, ja #!$%@?ę, z kim ja mieszkałem.
Dawno nie byłem taki szczęśliwy jak w tamtej chwili, pozbyłem się dwóch patoli, a zostałem z samym tylko Johnem, którego Celine Dion i szpinak to pikuś przy akcjach tej #!$%@? dwójki.
Jakieś dwa dni później przyszedł czas na wspomniane wcześniej badanie. W dniu wizyty wykonałem sobie zadany zabieg REKTANALEM, całe szczęście, że mi nikt do pokoju nie wszedł, bo wnioskując po tym jak Seba traktował Johna za to, że był czarny, nie sądzę, żeby był szczególnie tolerancyjny wobec ludzi wkładających sobie rzeczy w odbyt. Momentalnie po wlaniu płynu do jelita grubego poczułem, że zachodzi we mnie jakaś reakcja, więc czym prędzej pobiegłem do łazienki.
Mistrzostwa świata w piłce nożnej odbywają się co 4 lata. Wybory prezydenckie w Polsce co 5 lat. Kometę Halleya można zaobserwować co jakieś 75 lat, co jakieś 20 tysięcy, czy #!$%@? wie ile lat, zmieniają się bieguny, przychodzą lodowce i kosmici czy coś tam się dzieje dziwnego na Ziemii, a raz na milion lat świetlnych eksploduje supernowa, tak przynajmniej twierdził świętej pamięci Grzegorz Ciechowski, który chyba na fizyce nie uważał i nie wiedział, że w latach świetlnych to odległość, a nie czas się mierzy, no ale dobra. Zmierzam do tego, że są na świecie rzeczy które zdarzają się naprawdę rzadko, żadna jednak z nich nie była tak rzadka jak moja kupa w tym momencie. Tata opowiadał mi kiedyś, że kiedy był na jakimś szkoleniu z kolesiami z pracy, jeden z nich chcąc obrzydzić pozostałym posiłek jaki dostali z przydziału, mówił niby po cichu, ale żeby wszyscy słyszeli (pewnie jakiś krewny Seby)
No więc ja też miałem takie rozwolnienie, że byś sobie gębę wypłukał, a najlepiej jakby sobie durny idiota Seba wypłukał i jakby Seba upadł i sobie głupi ryj rozwalił.
Kiedy wyrzuciłem z siebie to wszystko i poczułem wewnętrzną pustkę, zabrałem się do wycierania. Poszło na to z pół rolki, ale wreszcie czułem się na tyle czysty, żeby być godnym wejścia pod nasz zagrzybiony prysznic. Odkręcam wodę i stoję.
Koniec świata, stoję z brudną dupą, za chwilę mam wizytę u lekarza, a tu nie ma wody. No ale potrzeba matką wynalazków, wziąłem miskę, zagrzałem trochę wody mineralnej (59 groszy za 1,5l, zbankrutuję #!$%@?!) i począłem myć to miejsce gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę. Czysty i szczęśliwy udałem się do pana doktora, z uśmiechem na ustach, bo zaraz po wizycie miałem wyrwać się z tej patologii, wsiąść w pociąg i wrócić na weekend do mojego rodzinnego miasteczka. W międzyczasie dzwonię do właściciela pana Mietka i go informuję, że wody nie ma.
No spoko, chyba przez weekend zdąży i naprawi.
U lekarza wszystko spoko, nie umieram na nic, tylko mi żyłka pękła więc w sumie nie mam się o co martwić, jak będzie dokuczać to mam wziąć sobie maść na ból dupy i do widzenia. Z radością i ulgą pojechałem do domu mego rodzinnego. Na drugi dzień dzwoni do mnie telefon - pan Mietek.
No to się wyprowadziłem.
tl;dr
@RobertSiekiera: No przy tym fragmencie koledzy w biurze dziwnie patrzyli jak parsknąłem kawą na monitor XDXD