Wpis z mikrobloga

Powoli można zwalniać tempo, a tyle się działo przez ostatni czas, że ciężko coś wybrać. Sezon się kończy, jeszcze tylko prawosławny bum czeka i koniec. Szkoda, że więcej złych historii, ale żeby nie zaczynać źle to zacznę od sprawy najnowszej, która jest akurat przyjemna.

Pośród wszystkich wysyłek detalicznych zaginęło pracownikowi w tym pierwszym roku pracy kilka osób. Wszyscy prócz jednej byli jakiś czas temu i albo się "odnaleźli", lub sami zaniepokojeni brakiem wysyłki skontaktowali się, więc sprawy były rozwiązywane, zawsze jakieś gratisy, wszystko pięknie i ładnie, każdy zadowolony.

Niestety ostatnia osoba, która "zaginęła" miała akurat specjalne życzenie i dodatkowo z allegro, gdzie można zamawiając trochę "pogmatwać". Nie wybrała sposobu dostawy wysyłki, więc pracownik odłożył tymczasowo na później (czekając na przelew, czy jakąś informację) i zapomniał to raz, dwa w programie wklepał sobie omylnie, że wysłane - dwa takie same nazwiska, ogrom na głowie, pierwszy rok w takiej pracy - zdarza się. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że owa osoba kontaktowała się jeszcze z nim telefonicznie i upewniała, że do weekendu wysyłka dojdzie, bo później wyjeżdża za granicę i ona musi dotrzeć.

Ostatni kontakt był wczoraj i widziałem jak Piotrkowi zaczęły się ręce trząść jak przypomniał sobie o co chodzi i sprawdzał gorączkowo i wśród zakładki zamówionych przesyłek kurierskich nie miał tego imienia z nazwiskiem, bo samo nazwisko owszem było :) Obiecał, że będzie, było dużo czasu, a zawalił, nie wysłał. I wiecie jak to jest, moglibyśmy zwrócić kasę, poczekać na negatywa i tyle się wydarzyło - zepsute i tyle. Nawet nie chciało mi się wysłuchiwać tego skomlenia "i co teraz?". Bo nie wiedziałem, też nie wiem.

Wiecie jak to się skończyło? Tak go gryzło sumienie, że dzisiaj rano w dzien wolny wyjechał samochodem z tą choinką w podróż 150 kilometrów ;) I dowiózł i ledwo zdążył przed wyjazdem owego klienta. Przez chwilę jeszcze myślałem, że jego błąd, więc sam naprawił, ale z drugiej strony w tak karkołomny, a z trzeciej to jednak ja się pod tym podpisuję nazwiskiem i też trochę mnie uratował, więc z gestu za paliwo zwrócę ;) Mnie też czasami tak gryzie sumienie i mu nie chodziło o mnie, tylko o to, że pośród setek codziennych rozmów telefonicznych obiecał jakiemuś anonimowemu człowiekowi, że wyśle. Nie kazałem mu tego robić, sumienie mu kazało. Hehe, ale jak wrócił, był dumny jak paw - niech będzie, ma z czego. Prawe zachowanie.

#historieprywaciarza
  • 11