Wpis z mikrobloga

W piątek, pod Narodowym, spotkaliśmy parę z bardzo pijanym panem. Zauważyli go zataczającego się po Pradze i chcieli odwieźć do domu. Pan trochę nie chciał. Nie chciał powiedzieć gdzie mieszka, nie chciał dać telefonu, żeby do kogoś zadzwonić. Stoimy, marzniemy , zastanawiamy się co z nim zrobić.

Proponuję taksówkę, wyciągniemy mu portfel, zobaczymy, gdzie mieszka i niech go odwożą - nie, nie, nie. Taksówkarz go okradnie. Proponuję zadzwonić po straż miejską, niech pojedzie na Kolską, przynajmniej nie zamarznie i nie zostanie pobity - nie, nie, nie, bez sensu, żeby płacił.

Pan nie może ustać, wyrywa się i chce iść. Pijackim bełkotem wypluwa: #!$%@?! do pary, która zajęła się nim jako pierwsza. Chłopak się zdenerwował: to ja panu chce pomóc, do domu chce pana odwieźć a pan do mnie #!$%@??! W dupie to mam.

Zostaliśmy we troje, ja, mój chłopak i pan. W zasadzie we dwoje, bo pan uznał, że musi już iść. Idziemy za nim, obserwujemy z bezpiecznej odległości. Po 10 metrach, pan chwyta się ogrodzenia stadionu, potem drzewa i przewraca się. Mówię do chłopaka: zadzwońmy po straż miejską, przecież go tu nie zostawimy, nawet nie wiemy gdzie go odprowadzić. Ok, dzwonimy, zaraz podjedzie patrol. Po kilkunastu minutach patrolu jak nie było tak nie ma, podchodzimy do pana, podnosimy go, otrzepujemy. Zimno nam bardzo, zaraz zamkną lodowisko.

-Dobrze się pan czuje?

-Mmmm

-Ma pan w kieszeni telefon?

-Mmmm

-Mogę wyjąć?

-Mmmm

Wyjęłam. 16 nieodebranych połączeń od Asi.

-Chce pan usiąść?

-Mmmm

Sadzamy go na ziemi. Pan szczęśliwy, układa się już do spania. Chłopak podkłada mu teczkę pod głowę, ja dzwonię do Asi.

-Dobry wieczór. Eeee... Znaleźliśmy pana, który jest właścicielem tego numeru...

-O BOŻE JAK JA SIĘ MARTWIŁAM, gdzie on jest, wszystko w porządku?

-W porządku, czekamy z nim pod stadionem.

-TO JA JUŻ JADĘ!

Dzwonię na straż miejską, niech nie przyjeżdżają. Minęło pięć minut od "czyli odwołuję patrol" i jedzie straż miejska, straż miejska tak pochłonięta obowiązkami, że nie zauważyli człowieka na ziemi...

Żeby nie przedłużać: pani po 25 minutach od telefonu zjawiła się z nastoletnim synem i z wielkim trudem zabrali głowę rodziny do samochodu.

Zamknęli jarmark świąteczny i nie zjedliśmy grilowanego oscypka z żurawiną.

Disko lodowisko całkiem spoko.

#truestory #dobryuczynek

  • 5
  • Odpowiedz
Ja osobiście zaprosiłabym na ciepły obiad, męża wsadziłabym do samochodu niech kima, a Wy biedni zmarznięci, ale gratuluję że nie zostawiliście. Również bym nie zostawiła, zadzwoniłabym na straż miejską/policje. Cieszyć się pozostaje, że trafił na Was :) #zlociludzie
  • Odpowiedz