Ubieram się w pidżamę, jest godzina siódma rano. Zaraz się kimnę, po całej nocy grania się należy. Nagle w pokoju zapala się światło, a ja z wywieszonym pindolem. Matka, krzyczy.
- Co ty robisz!?
No co miałem jej powiedzieć? Że idę spać?
- Oj mama wychodź szybko, ubieram się i jadę na studia.
Mame uśmiechnięte.
- Dobre synek, to się ubieraj, mogę cię podrzucić.
- No ale mam na 10 dopiero.
- To dobrze bo ja dzisiaj nie idę do pracy, tylko na zakupy, wolne mam. Zawiozę cię kiedy Ci pasuje.
O #!$%@?, pomyślałem. Przecież nie spałem już jakieś 24 godziny jak nie więcej. Przecież umrę chyba na ulicy.
Za godzinę siedzimy w samochodzie, zasnąłem.
- WSTAWAJ, już twoja uczelnia.
No i wysiadłem, mama odjechała. We łbie mi się kręciło jak cholera, usiadłem na jakiejś ławce, przysypiam. W #!$%@?, przecież ja nie studiuję już od dwóch lat. Co ja mam tu robić.
Wchodzę do tej uczelni, nie wiem w ogóle co to za uczelnia, ale mają automat z kawą. Wrzucam monetę 5 zł, bo dostałem w samochodzie. Wybieram kawę super mocną cztery cukry. Dosyć pusto na korytarzach, studenty pewnie balują. Przełażą dupery obok, a kawka gotowa. No, ale resztę tak #!$%@?ło z automatu, że nie do pozbierania. Ale jedna z lasek podchodzi i się pyta:
- Potrzymać ci?
- No ok, spoko
Odpowiadam.
- Ale #!$%@?, dziewczyno, kawę mi potrzymaj...
- A ok...
Dopiero wtedy skapowałem, że z tego niedospania nie zapiąłem rozporka.
Zamiast się rozwijać, zwiększać swój komfort życia, kolonizować kosmos, to homo sapiens nadal morduje się nawzajem w imię urojonych, religijnych guseł i kresek na mapie. #!$%@? świat.
- Co ty robisz!?
No co miałem jej powiedzieć? Że idę spać?
- Oj mama wychodź szybko, ubieram się i jadę na studia.
Mame uśmiechnięte.
- Dobre synek, to się ubieraj, mogę cię podrzucić.
- No ale mam na 10 dopiero.
- To dobrze bo ja dzisiaj nie idę do pracy, tylko na zakupy, wolne mam. Zawiozę cię kiedy Ci pasuje.
O #!$%@?, pomyślałem. Przecież nie spałem już jakieś 24 godziny jak nie więcej. Przecież umrę chyba na ulicy.
Za godzinę siedzimy w samochodzie, zasnąłem.
- WSTAWAJ, już twoja uczelnia.
No i wysiadłem, mama odjechała. We łbie mi się kręciło jak cholera, usiadłem na jakiejś ławce, przysypiam. W #!$%@?, przecież ja nie studiuję już od dwóch lat. Co ja mam tu robić.
Wchodzę do tej uczelni, nie wiem w ogóle co to za uczelnia, ale mają automat z kawą. Wrzucam monetę 5 zł, bo dostałem w samochodzie. Wybieram kawę super mocną cztery cukry. Dosyć pusto na korytarzach, studenty pewnie balują. Przełażą dupery obok, a kawka gotowa. No, ale resztę tak #!$%@?ło z automatu, że nie do pozbierania. Ale jedna z lasek podchodzi i się pyta:
- Potrzymać ci?
- No ok, spoko
Odpowiadam.
- Ale #!$%@?, dziewczyno, kawę mi potrzymaj...
- A ok...
Dopiero wtedy skapowałem, że z tego niedospania nie zapiąłem rozporka.
#coolstory #historiefikcyjne