Wpis z mikrobloga

Jak byłem mały chciałem być trąbką. Ludzie sie mnie pytali, kim chcesz być jak dorośniesz a ja, że trąbką. No ale jak to trąbką pytali. No po prostu chę być trabką i już. A umiesz trąbić? Śmiali się pytając. Nie umiałem ale zacząłem się uczyć. Trąbiłem dzień i w nocy. W nocy troche ciszej bo rodzice spali. Pewnego dnia przestałem chceć być trąbką. Podczas apelu koledzy mnie namawiali żebym zatrąbił bo będzie śmiesznie, właściwie nawet już mi to wychodziło. Troche mnie brzuch bolał no ale dałem się namówić i przy całej szkole zatrąbiłem tak mocno, że wszyscy się na mnie spojrzeli i zaczęli uciekać. Pani co mówiła coś na apelu zamilkła patzrąc na mnie bo stałem w pierwszym rzędzie. W sumie byłem z siebie dumny. W końcu wszyscy zobaczyli, że jestem w końcu trąbką i aż uciekli. Od tamtej pory nie noszę też już jasnych spodni. Później chciałem być kafelkiem. Takim z kuchni. Podobał mi się taki jeden w kwiatki chyba. Do 2 klasy chyba w kuchni jadałem śniadania, obiady, podwieczorki i kolacje by patrzeć na kafelek. Zastanawiałęm się co ten kafelek widzi a przecież widział wiele co dzień ale czy widzi mnie? Czy umiałby gotować? Czy mu wygodnie? Czy jest szczęśliwy? Czy może by chciał zostać mną jak ja chce być nim? Ale też przestałem chcieć być kafelkiem jak mi ojciec dupę zlał kablem od prodziża. Pamiętam tylko jak nim zostałem. W domu mieliśmy skrzynię z narzędziami, młotki, łomy, przecinaki i takie tam. Kiedyś rodzice wyszli na jakąś rodzinną imprezę, pogrzeb wujka od tej ciotki co to nie wiem czy ją lubie czy nie. Więc stwierdziłem, że nikomu nie będę przeszkadzał i bedę miał sporo czasu by zostać w końcu kafelkiem. Mieszkaliśmy na wsi a tam ściany były ze słomy i gliny więc dobrze mi się tym młotkiem rozwalało ścianę, cały dzień kułem i dopiero wieczorem potwornie zmęczony mogłem stanąć w ściane i być kafelkiem. Byłem przeszczęśliwy, nawet mi było zimno jak kafelkowi, bo on zawsze był zimny. Zapomniałęm tylko o kwiatku. Długo jednak nie byłem bo ojciec akurat przyszedł i wybił mi z głowy bycie kafelkiem. Nie pamiętam czym mi wybijał z głowy ale chyba do szkoły średniem przestałem chcieć być czymś lecz jednak to było śilniejsze odemnie. Podczas spaceru nad morzem jak byliśmy na wakacjach z rodziną, ciotka też była to ta którą nie wiem czy ją lubiłem, zawsze sie zastanawiałem czy ją lubie czy nie i dalej nie wiem, naprawdę. Patrząc na bezkres morza, bryza smagała mnie po twarzy a kropelki słonej wody spływały po moim wąsie, takim małym, nie takim jak ma ojciec ale byłem ze swojego dumny. Patrząc tak w dal morza postanowiłem zostać końcem ale takim końcem z kreską jak widać na morzu koniec morza jak sie patrzy na nie. I tak kończę: ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
  • 5
  • Odpowiedz