Od ostatniego wpisu, który był typowy dla #zywotsplatcha minęło tak na prawdę 6 miesięcy i pora na aktualizację. Nie pisałem tego jawnie wcześniej, ale zacząłem pisać o #pracbaza bo mi było ciężko jak cholera wytrzymać w robocie. Patologia, która toczyła "niemców" przerastała mój cebulancki system odporności i gdzieś tą żółć musiałem zacząć wylewać.

Tym oto sposobem w dniu 1 września 2015, jakże symbolicznym dla historii Polski i Niemiec, z odpowiednim wyprzedzeniem zakończyłem współpracę z poprzednim kontrahentem. Wysłałem przy tym mail do ziomków z którymi trzymałem sztamę z opisem sytuacji, który trafił aż do samego prezesa, aby wkroczyć w nowy (stary), wspaniały świat. Świat amerykańskiego oprogramowania i środowiska start up z doliny krzemowej. "Stary wspaniały świat", ponieważ wróciłem do współpracy z pośrednikiem z USA, który mi nagrabił kilka robót w przeszłości. Nazwijmy człowieka Jim. Jest to strasznie skąpy typ, zupełnie jak ten w serialu (Jim wie lepiej), nie mniej tym razem było mi po drodze, aby uwolnić się od raku serwowanego nieprzerwanie przez minione 24 miesiące. Wspaniały świat, ponieważ wszelka innowacja rodzi się w stanach. Wszyscy to wiemy, a rynek IT pod tym względem jest tylko potwierdzeniem reguły. Czy jednak ów świat jest tak różowy jak się nam wydaje? Cóż - czytajcie dalej.

Wraz z początkiem września dostałem nowe zadania, kilogramy dokumentacji do przejrzenia, a także kilka wytycznych do wypełnienia. Naturalnie dokumentację przejrzałem bez zbytniego wczytywania się w jej treść, zadania zweryfikowałem a wytyczne olałem. W sumie to robota na maks 3 miechy więc nie ma co się spinać, robię to co mogę najlepiej i możliwie najszybciej i od nowego roku szukam nowego zajęcia.
Nie będę się rozpisywał o detalach roboty, bo okazała się strasznie nudna oraz wymagała pracy popołudniami i nocą (14-22 a często 16-2 w nocy), co praktycznie rozwaliło "normalny" tryb życia, który każdy z nas ma. Wiadomo, pobudka o 6, 7 lub 8, śniadanie, herbata/kawka, kupa i w drogę do roboty. Tu tak nie było. Pierwsze co to ze względu na zarywanie nocy pobudka o 9 była czasami bardzo ciężka, więc zazwyczaj zwlekałem się z wyra po 10 ze ślepiami podkrążonymi niczym lima. Zanim zjadło się śniadanie i ogarnęło była godzina 11 i słońce w zenicie. Parę godzin na odhaczenie standardowych obowiązków i powrót do "roboty" w domu. Niby fajnie, ale to już nie było to. Napieprzanie telco od 21 do 22:00 w piątkowy wieczór, w ramach "town hall meeting", to ostatnia rzecz, której się chce i pożąda (trafił się też piątek kończący się o 2 w nocy - ten wpis to spadek po tym). Dlaczego tak? Ano dlatego, że różnica czasowa pomiędzy Polską a USA to przynajmniej 6 godzin. Dla zachodniego wybrzeża różnica to jest całe 9 godzin. Czyli nasza 6 po południu, kiedy zazwyczaj człowiek jest już w domu, oni zaczynają pracę bo dla nich jest 9 rano. Muszę powiedzieć, że to była najcięższa część całego układu i tutaj wielki szacunek dla ludzi, którzy regularnie pracują w systemie dwu i trzyzmianowym. Niewiele osób z #it [a w tym siedzę], które mają "nocne zmiany", wdrożenia i okienka serwisowe zdaje sobie sprawę z tego jak ciężko jest funkcjonować w tym trybie dzień w dzień.
@kupuje_bulki_w_almie: gość się zwolnił, popracował pół roku zdalnie z domu w godzinach popołudniowo-nocnych (bo 9 godzin różnicy czasu z zachodnim wybrzeżem USA) i wraca teraz na stare śmieci. I ponarzekał sobie jeszcze (i słusznie) na diversity.
  • Odpowiedz
Jakiś czas temu @Szloch robił tutaj AMA na temat inteligentnych domów/budynków i przy tej okazji podczepiłem się do niego żeby podpytać o ogrzewanie, ponieważ większość instalacji inteligentnego budynku, które są wykonywane integrację centralnego traktuje po łebkach na zasadzie - czujniki temperatury + sterowanie zaworami i ewentualnie podanie zewnętrznego sygnału do kotła (jeśli producent dopuszcza taką możliwość). Takie rozwiązanie oczywiście działa ale daleko jest mu do pełnej integracji.

W takich przypadkach pojawia się również problem, kto będzie zarządzał np. pompą cyrkulacyjną, zasobnikiem wody, ponieważ są to elementy zewnętrzne względem kotła i mogą być sterowane z instalacji lub przez sam sterownik kotła.

Jako, że profesjonaliści odpuszczali te elementy to sam czaiłem się od dłuższego czasu na ten temat. W końcu się do tego zabrałem. Koszty integracji wyglądają następująco:
- Moduł ebus-usb zakupiony tutaj, koszt z
@splatch: Jesli mial bym tyle hajsu ze stac by mnie bylo na inteligentny dom i wszystkie gadzety z tym zwiazane, to raczej zainwestowal bym w panele fotowoltaiczne + pompe ciepla. Do tego wentylacja i rekuperator i mamy bezobslugowe ogrzewanie/klimatyzacje. Na start wychodzi drozej, ale pozniej koszta nizsze niz przy kotle na jakiekolwiek paliwo i komfort przede wszystkim jest duzo wyzszy a chyba na tym najbardziej zalezy uzytkownikom inteligetnych domow
  • Odpowiedz
@ETplayer: Faktem jest, że pompa jest tańsza w eksploatacji, jakkolwiek nie można zapominać o jej ograniczeniach - tj. maksymalna i już nieopłacalna ekonomicznie temperatura czynnika grzewczego uzyskanego z takiego źródła to 45-50C, co ledwo wystarcza na to żeby mieć gorącą (nie mówię ciepłą) wodę. Optymalne temperatury czynnika grzewczego to 35C, co wystarcza na zasilenie podłogówki / ogrzewania płaszczyznowego.
Komfort to jest wtedy gdy po powrocie z wyjazdu możesz podnieść temperaturę
  • Odpowiedz
Lecimy z #zywotsplatcha dalej. Jako, że teraz #imigranci już nie są na topie a #4konserwy i #neuropa teraz prowadzą nieustającą walkę o zwycięstwo w wyborach, to przeskoczymy jeden odcinek z krajem na południu Europy, i lecimy prosto na bliski wschód. Jako, żem łakomy na plusy to się podpinam do #podroze, bo piszę co nieco o obczyźnie.

Z tytułu współpracy ze swoim kontrahentem musiałem odwiedzić Oman kilka razy. W przeciągu ostatnich 2 lat spędziłem w tym kraju ponad 2 miesiące. Na pewno nie mogę szczekać na ten temat tyle co ludzie żyjący w #dubaj, za to mogę dokładnie opisać jak to wyglądało z punktu widzenia polaka-cebulaka kiedy wpada ze swoich przymrozków prosto do kraju, w którym panuje #islam. Nie na wakacje w Egipcie, Tunezji czy innym kraju, a po prostu do roboty, gdzie się spotyka ludzi.

Mój pierwszy wyjazd rzeczywiście miał miejsce w czasie gdy u nas były przymrozki. Listopad 2013. Misja - wdrożenie pierwszej wersji systemu, dopięcie integracji z dwoma systemami zewnętrznymi. Czas - 12 dni. Wylot w niedzielę rano do Frankfurtu, super weekend bulwo, tam przesiadka na Messerschmitt Bf 110, i lecimy robić porządek z tym islamskim barachłem. Problem w tym, że już trochę motłochu nabiło się do luku. Nie wiem po co, ale wygląda na to, że po coś wracają (po kozy?!). Na pewno nie po psa, może po rodzinę? Ja na bogato, w biznes klas (za mile wypierdziane w lotach do Niemiec), obok siedzi jakiś angol z torbą BP. Sobie myślę, że nie jestem taki cebulak skoro on zapierdziela z torbą ze stacji benzynowej ( ͡° ͜ʖ ͡°). Lot trochę się dłuży, po drodze przelatujemy nad Turcją, ale jej nie bombardujemy, tym nie mniej ze sporym zaniepokojeniem patrzę, że pilot kieruje się nad Iran, a to przecież nie cel naszej wyprawy! Mówię sobie - może jakąś bombkę się puści czy jak, tak dla hecy? Kij, nie było przyzwolenia, więc olałem temat.
Przyszedł czas na zmiany. Po 8 latach stary avatar idzie w odstawkę. Czas na nowy, całkiem boski - który znalazłem w poprzedniej pracy. :-) #zywotsplatcha

PS. Kolejna część #zywotsplatcha się szykuje i będzie (a jakże) o bardzo gorącym obecnie temacie - czyli imigrantach zarobkowych na bliskim wschodzie i obserwacjach poczynionych podczas wizyt w tamtej okolicy. :-)
  • Odpowiedz
Ciągniemy dalej #zywotsplatcha w zwiazku z #pracazagranica.

Po wpadce z kacem w drugim tygodniu, która dała Niemcom przyczynek do żartów na temat typowej polskiej choroby, przyszła kolej na następną - trzecią z rzędu - delegacje do Monachium, oraz na spotkanie kolejnej osoby z "zewnątrz", najemnika z Irlandii. Generalnie, jako że byłem zwykłym pracownikiem kontraktowym to nikt nie zakrzątał sobie głowy tym, żeby mnie komukolwiek przedstawić, więc wszystko
@splatch: Spoko, tak tylko pytam bo ciekawie piszesz :) Bardzo mocno zastanawiałem się nad taką emigracją zawodową, ale jak widzę co teraz się dzieje na Zachodzie Europy, no i w samych Niemczech, to chyba wolę zostać w Polskim ciepłym #!$%@?łku. Dodatkowo jeszcze dwójka dzieci u mnie... Ech, a miało być tak pięknie :)
  • Odpowiedz
Wyszło tak, że mój poprzedni wpis o #pracbaza dla niemieckiej firmy wyżebrał 50 plusów więc jedziemy z tematem dalej.

Na samym początku muszę przeprosić moją nauczycielkę od polskiego. Mam nadzieję, że kobiecina nie musi się przewracać w grobie za moją akcję z wierzyć/wieżą i stąpa jeszcze po tym lądzie. #polskijezyktrudnajezyk
Pojawiły się głosy odnośnie tego że to, co opisałem to jest mocno naciągany #korposwiat. Tak jest drodzy czytający, to jest mała firma, daleko do prawdziwego #korpo, jednak fizjonomia organizacji w gruncie rzeczy ta
Tak mnie natchnęło żeby opisać jak wyglądała moja robota, ponieważ przez ostatnie 2 lata byłem pracownikiem kontraktowym firmy z Niemiec (konkretnie Monachium). Wpis dla osób zajmujących się IT, ale i nie tylko. Ogólnie trochę #korposwiat w wydaniu germańskim, bo firma zatrudnia około 100 osób na całym świecie (sic!). Uprzedzam, biurwa i oderwanie od rzeczywistości level hard. Imiona zostały zmienione celowo. Wiem, że #javadevmatt sobie chwali niemieckie startupy. Mi po zetknięciu z 2 firmami przychodzą jednak zupełnie inne przemyślenia.

TL;DR


Kto wieży może skończyć czytać, kto nie wieży - czyta dalej. Ogólnie jak zbierze się z 50+ to będę wrzucał kolejne części pod tagiem #zywotsplatcha. Jeśli się nie zbierze znaczy że mam nudną robotę.