W najnowszej Replice, coś dla #4konserwy.

Prof. Zbigniew Lew-Starowicz:

"Zgłaszali się dobrowolnie, prosili o pomoc, a nauka oficjalnie wtedy uznawała homoseksualizm za chorobę i proponowała metody leczenia. (…) To nie były takie elektrowstrząsy, jakie znamy choćby z filmu „Lot nad kukułczym gniazdem”, tylko łagodniejsze. Podłączało się pacjentowi elektrody w dwóch miejscach: u nasady penisa i na kręgosłupie, w odcinku lędźwiowo-krzyżowym – i pokazywało się slajdy czy „świerszczyki” o treściach gejowskich – z nagimi mężczyznami, albo z seksem homo. Gdy następowało podniecenie, to pacjent odczuwał taki przykry bodziec. (…) Homoseksualiści uginali się pod powszechnym społecznym przeświadczeniem, że to nie jest normalne. Żyli pod potworną presją. Właściwie jak za okupacji, chyba można zrobić takie porównanie. (…)"
Właściwie jak za okupacji


Te łapanki homoseksualistów, publiczne egzekucje, obozy śmierci dla gejów i lesbijek

chyba można zrobić takie porównanie.


Chyba #!$%@? nie można, profesorze.
  • Odpowiedz