Zawsze uważałem, że smakosze piwa to kłopoty. Mój kumpel jest jednym z takich. Nie wypijesz z nim w domu tatry, nie pójdziesz do prostej studenckiej knajpy, bo będzie się krzywił. Za każdym razem, gdy byłem u niego w mieście, mój portfel płakał, gdyż zwiedzaliśmy jakieś wyszukane puby, w których za najtańsze piwo płaciłem po 20 zł. Kolega wykładał mi różnice między belgijskim a niemieckim, cmokał, spluwał, kazał przynosić kolejne kufelki do degustacji, a cała przygoda kończyła się tak, że zaczynałem kolejny dzień z debetem na koncie, a wiedza z tych wykładów i tak ulatywała w błyskawicznym tempie.
Nie ucieszyłem się więc, gdy kumpel napisał, że przyjeżdża do mnie na metę i żebym szykował jakąś porządną knajpę na wieczór. Przez natłok zajęć zupełnie o tym zapomniałem, ale przecież jakieś miejsce zawsze się znajdzie. Był jednak piąteczek i z kilku pubów odprawiono nas z kwitkiem. Miałem nadzieję, że uda się uniknąć wydatków, a jemu kupi się jakiegoś krafta na zapchanie, gdy kolega dojrzał szyld pubu zatytułowanego „PATRIOTA”, po czym stwierdził, że tam spróbujemy.
Weszliśmy do miejsca przyozdobionego kibicowskimi szalikami i obrazami z husarią i domyślałem się, że nie będą mieli tu wspaniałości godnych podniebienia mojego kolegi. Kumpel rozsiadł się przy stole i stwierdził, że skoro jestem gospodarzem to mogę coś wybrać, najlepiej jakiś pale ale ape ipa. Niestety te zwroty, pomimo wieloletnich wykładów kojarzyły mi się tylko z tym, że będzie drogo.
Podszedłem do baru, który obsługiwał wąsaty janusz w kibicowskim szaliku i zacząłem wymawiać te tajemnicze słowa.

co pan bełkoczesz jak lewak, dam panu porządne piwo narodowe polskie
  • Odpowiedz