#spotify #muzyka #myslovitz Ja rozumiem że spotify nie jest doskonałe ale żeby nie było tam Myslovitz - Scenariusz dla moich sąsiadów, to trochę wstyd i lipa.
Artur Rojek - tego pana chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Utwór z płyty Korova Milky Bar z 2002 roku. Tytuł nawiązuje do ekranizacji powieści Anthony'ego Burgessa "Mechaniczna pomarańcza".
Acidland ma coś w sobie, często do niego wracam. Muzycznie bardzo mi się podoba (schodząca linia basu w refrenie która zawsze dobrze brzmi, o której też kiedyś pisałem). Tekst może trochę motywować i być swoistym motto, gdy ktoś ma #depresja. ("Popełniaj błędy i
Najlepszy rodziny zespół jaki istniał. Nie żadne Podsiadły, czy stare PRL-owskie gwiazdy, tylko oni. A Rojek to przekozak. A płyta ,,Miłość w czasach popkultury" to arcydzieło.
@wujeklistonosza: Hehe dobry bait taki 2/10. To, że Myslovitz zapewne jest Twoją ulubioną polską kapelą w żaden sposób go nie czyni tą najlepszą. :D Pierwszy z brzegu zespół który mi przyszedł do głowy, tj. TSA pod względem muzycznym i wokalnym robi z Myslovitz co chce i jak chce. Zespół Rojka jest z pewnością jest jednym z najlepszych kilkudziesięciu rodzimych kapel, ale na Wielkiego Potwora Spaghetti - na pewno nie najlepszą. W
@ricorodriguez: TSA? Przepraszam ale co oni znaczyli w historii polskiej muzyki? Nie jestem ogromnym fanem Myslo (zresztą przez wiele lat nie mogłem dorosnąć do zrozumienia fenomenu tego zespołu) ale no jednak zespół Rojka to trochę inna liga niż średnie TSA.
Opowiem Wam dziś bardzo smutną opowieść. Opowieść o marzeniach, dążeniu do celu i o przeszkodach jakie w życiu czekają na każdego z nas. Sytuacja ma miejsce w 1994 roku. Będąc studentem czwartego roku na nieistotym wydziale nie wiodłem życia jak inni studenci. Owszem, mieszkałem w akademiku, chodziłem na wykłady, ćwiczenia i tak dalej. Jedyne co mnie rożniło od reszty to brak imprezowania. Ciągle namawiamy mówiłem że to strata czasu, pieniedzy i zdrowia.
@Sunivia: Wiesz, ja się skapnąłem po ilu? 20 latach? The greatest slowpoke ever :) Ale i tak jestem dumny, bo sam go rozpoznałem, dopiero potem zweryfikowałem w odmętach internetu ;)
Opowiem Wam dziś bardzo smutną opowieść. Opowieść o marzeniach, dążeniu do celu i o przeszkodach jakie w życiu czekają na każdego z nas. Sytuacja ma miejsce w 1994 roku. Będąc studentem czwartego roku na nieistotym wydziale nie wiodłem życia jak inni studenci. Owszem, mieszkałem w akademiku, chodziłem na wykłady, ćwiczenia i tak dalej. Jedyne co mnie rożniło od reszty to brak imprezowania. Ciągle namawiamy mówiłem że to strata czasu, pieniedzy i zdrowia.