Ciekawe jak to jest być lochą w związku albo nawet po ślubie i nie kochać ani nie pożądać swojego chłopaka/męża. Ot, dzielisz życie z facetem którego jako tako lubisz ale nie kochasz, dajesz mu d--y chociaż cię nie podnieca i rodzisz dzieci mimo że wcale tego nie chcesz, bo nie jest atrakcyjnym fizycznie chadem i jesteś z nim rozsądku, a twoje hipergamiczne instynkty krzyczą żeby nie kopulować z nieatrakcyjnymi facetami.
Przypominam że
Przypominam że
Te same lochy: „każda z nas bezwzględnie zasługuje na stabilny związek i małżeństwo, żądamy by faceci przestali uciekać przed związkami i stabilizacją, faceci mają obowiązek wybrać nas zamiast latać za młodymi dupami, każdy facet który twierdzi inaczej to przegryw, stulej i
Ona: