Najpierw był incydent z moskwiczem.
W Birmie pracowało dwóch techników z fabryki imienia Leninowskiego Komsomołu, która dostarczała Birmie (bądź miała taki zamiar) swoje samochody.
Technicy prezentowali unikatowy egzemplarz stojący na podwórku przed domem przedstawicielstwa handlowego — starej, piętrowej budowli z werandą, która obiegała budynek wokół pierwszego piętra. Tam, ściśnięci jak śledzie w beczce, mieszkali pracownicy tegoż urzędu oraz dwóch techników.
Ci dwaj byli prostymi chłopakami i nudzili się. Samochodu nikt nie kupował, nie było nawet chętnych do oglądania.
Technicy pili dużo tanich i mocnych birmańskich napojów, blisko spokrewnionych z bimbrem.
I kiedyś zdarzyło się tak, że wypili wszystko, co było w domu.
  • Odpowiedz