Jestem zniszczony jeśli chodzi o postrzeganie kobiet.

Czuję, że jedyne odczucia jakie wywołuję w kobietach samym swoim bytem, to obrzydzenie, lęk albo rozbawienie. Nic poza te 3. Nie mam ku temu żadnych podstaw, ale wystarczy jedno spojrzenie albo zasłyszany kobiecy śmiech, żeby krew zaczęła się we mnie gotować i pojawiła się chęć zapadnięcia się pod ziemię. Mówię tu o trywialnych codziennych sytuacjach, mijając nieznajome na ulicy, nieznajome ze swojej szkoły, klasy czy
#anonimowemirkowyznania
Jestem w trakcie #wychodzimyzprzegrywu
Znalazłem kumpli, znalazłem hobby, schudłem, zacząłem bardziej dbać o wygląd, podjąłem dalszą edukację, mniej czasu spędzam w piwnicy etc.
Tylko z jedną rzeczą nie mogę sobie poradzić - chodzi o różowe paski a zarazem wcale nie chodzi o związki.
Lata spędzone w piwnicy i brak jakichkolwiek koleżanek, przełożyły się na to, że kompletnie nie potrafię rozmawiać z kobietami.
Powiem więcej, sama ich obecność to dla mnie spory stres.
@AnonimoweMirkoWyznania: nie traktuj ich w ten wyjątkowy sposób, to że mają cycki to nie znaczy, że masz robić z siebie kogoś kim nie jesteś, one tak samo jak faceci pierdzą, srają, bekają, bluźnią i robią masę innych jeszcze bardziej obrzydliwych rzeczy, a im szybciej to zrozumiesz tym szybciej pozbędziesz się tego problemu
  • Odpowiedz
Też się boicie ładnych kobiet? Bo ja tak. Jak idę do Aldi albo Pennymarkta na zakupy i idę do kas to wolę stanąć w dłuższej ale żeby kasjerką była stara baba albo facet niż do krótszej ale żeby siedziała jakaś fajna dupa. Pod domem ma też taki kiosk i jak mi się nie chce latać po redbulla do marketu to poszedłbym tam ale w tym kiosku obsługuje #rozowypasek 8+/10 więc