Wpis z mikrobloga

Jestem zniszczony jeśli chodzi o postrzeganie kobiet.

Czuję, że jedyne odczucia jakie wywołuję w kobietach samym swoim bytem, to obrzydzenie, lęk albo rozbawienie. Nic poza te 3. Nie mam ku temu żadnych podstaw, ale wystarczy jedno spojrzenie albo zasłyszany kobiecy śmiech, żeby krew zaczęła się we mnie gotować i pojawiła się chęć zapadnięcia się pod ziemię. Mówię tu o trywialnych codziennych sytuacjach, mijając nieznajome na ulicy, nieznajome ze swojej szkoły, klasy czy grupy (bo tak trzeba określać ‘koleżanki’, z którymi przez kilka lat edukacji zamieniłem mniej niż 3 zdania).

Nie jestem w stanie zdać sobie sprawy, że kobieta może mieć wobec mnie neutralne, a tym bardziej pozytywne nastawienie. Jeśli jest dla mnie miła, to jedyne o czym potrafię myśleć to to, że chce się ze mnie ponaśmiewać, frajera co myślał że ktoś nie widzi go jako podrasę. Racjonalnie próbuję sobie wytłumaczyć że to moje postrzeganie, ale to jak krew w piach.

#przegryw #gynofobia #mizoginia #gehenna
  • 4
@nieyakov: ja doświadczyłem negatywnych reakcji ze strony kobiet jak i tych pozytywnych ale najwięcej jednak obojętności. Generalnie to co najbardziej odpycha mnie w kobietach to to że gdy masz z jakąś relacje lub kontakt seksualny lub cokolwiek to jej koleżanki co do najmniejszego szczegółu wiedzą wszystko o tobie a ja jestem raczej skrytą osoba.