W roku 2001 THQ, dzisiaj firma wyprzedana, rozprzedana i w ogóle gryząca ziemię, wypuściła na świat jedną z najoryginalniejszych strzelanek w historii. Red Faction - bo o niej mowa, szybko zdobyła serca wielu graczy, a to za sprawą w pewnym stopniu rewolucyjnego silnika.

O BioShock nie da się powiedzieć po prostu – FPS. W zasadzie z wielu względów. Po pierwsze, to marka niejako ikoniczna dla wciąż trwającej generacji konsol. Przede wszystkim jednak, to nigdy nie była gra, w której jedynym istotnym i napędzającym całą rozgrywkę elementem było strzelanie.

W zakończeniu pierwszej części mojej subiektywnej recepcji dorobku City Interactive wspominałem o tym, jak wydanie Sniper: Ghost Warrior w czerwcu 2010 roku pozwoliło firmie, kojarzonej z wypuszczaniem na rynek niesłychanych ilości crapu, nieco ocieplić swój wizerunek. Mało tego, Sniper rozbudził...

Są gry, na które przemijanie czasu nie ma najmniejszego wpływu. Gry tak znakomite, że ich mechanika świata jak i oprawa wizualna nigdy nie ulegną przedawnieniu.

To samo mogłoby powiedzieć w zasadzie milion innych osób, które ściągnęły na swoje dyski multiplayerową betę Crysis 3. Różnica polega jednak na tym, że my mogliśmy zagrać również we fragment kampanii dla samotnego gracza, a dodatkowo porozmawiać chwilę sam na sam z producentem gry, Michaelem Readem.

Pastwieniu się nad jednorodnością ścieżki w trakcie gry poddają się developerzy. W trakcie wywiadów, czy prezentacji wiją się jak piskorze, próbując uniknąć odpowiedzi na pytanie - czy wasza gra będzie liniowa?

W tej branży są deweloperzy charakteryzujący się solidną renomą budowaną od lat, gdzie produkcje słabe nie mają prawa wyjść spod rąk scenarzystów i programistów. Pozwólcie, że opowiem Wam pokrótce historię o wizjonerskim studiu ID Software i o grze, która zmieniła świat rozrywki elektronicznej.