Troszkę śmiecham z koleżanki (24-25 lat), która po rozstaniu ze swoim facetem ma etap spuszczenia ze smyczy i jej podstawowym założeniem imprezowym jest "przecież się nie wymydlę".
Po każdym weekendzie opowiada dziewczynom w pracy o tym, kogo poznała na imprezie i jak z nim spędziła czas. Połowy historii pewnie nawet nie znam, ale z tego co usłyszę przypadkiem, jak się kręcę po kuchni, zauważyłem mocną jednakową koncepcję opisu tych facetów:
Po każdym weekendzie opowiada dziewczynom w pracy o tym, kogo poznała na imprezie i jak z nim spędziła czas. Połowy historii pewnie nawet nie znam, ale z tego co usłyszę przypadkiem, jak się kręcę po kuchni, zauważyłem mocną jednakową koncepcję opisu tych facetów:
- Mirek,
Chodzi o to, że zgodnie z obowiązującym prawem nie można sobie wziąć delikwenta, któremu podaje się "potencjalnie niebezpieczną" substancję i zabrać go do lasu ;) Taki eksperyment musi być realizowany w szpitalu, pod nadzorem medycznym, ze ścisłym zachowaniem pewnych procedur.
Ale z drugiej strony, tripowanie w szpitalnej sali - zimnej, sterylnej, pozbawionej życia
Komentarz usunięty przez moderatora