Słuchajcie, kochani, jest ciężko, ja już nie daje rady, nikt mnie nie wspiera i nie pomaga (JACA!!! Podaj mi myszkę od komputera i popraw mi nogę na poduszce!), wszyscy się ode mnie odwrócili, zostałem sam (JACA! Zrób mi dwa tosty!), ze wszystkim muszę sobie radzić sam (JACA, #!$%@?!!! Popraw mi skarpetkę! I podaj butelkę do szczania), ale ja się nie poddam, wytrzymam, dzięki że jako jedyni ze mną jesteście widzowie, serduszka dla
Słuchajcie. Gdy tylko muszę wyjść rano z domu (studia, praca) zawsze jest to samo. Wstaję rano, siku, ząbki, śniadanko, posiedzenie w klopie. Mija dwadzieścia minut i... Muszę iść jeszcze raz oddać stolec. Zawsze. Czasem jeszcze po tym w ciągu dnia czuje potrzebę, ale nie korzystam z publicznego kibla z zasady, więc męczę się kilka godzin, potem przechodzi. Przeraża mnie kolonoskopia, lekarz dał mi kiedyś jakiś tam duspatalin retard,
Zaczynam się bać patrząc w stecz na swoje życie, czy dam radę aby przepracować 25lat w tym kraju i dostać chociaż minimalną emeryturę. To jest powqżna sprawa, bo tak bez emerytury to czeka mnie bezdomność
Właśnie obejrzałem reportaż interwencji w Polsacie. To co usłyszałem wprawiło mnie w szok. Otóż dzieci muszą iść na busa ok. 1 km po asfaltowej krętej drodze pod górkę. Dzieci mówią, że boją się iść drogą (swoją drogą to ładnie wyuczony tekst), bo ciemno i takie tam. I zły wójt nie chce się zgodzić, żeby bus podjeżdżał pod jej dom, bo jak twierdzi matka, mści się na niej za jakąś sprawę. U mnie