Wpis będzie długi, nudny i nieciekawy dla ludzi uważających się za śmieszków, którzy potrafią jedynie napisać usuń konto, albo tl;dr. Będę to kasował. Jeśli chociaż jedna osoba to przeczyta i uzna, że prawilnie mówię, to będzie to dla mnie wielka nadzieja, że nie samym imperium beki mirko żyje.
Drogie Mirasy,
Piszecie o cebulactwie z okazji #wszystkichswietych. Że Grażyny rozstawiają znicze jak Gmoch, że Jausze w płaszczach i pantoflach chodzą z kwiatami, że Karyny obowiązkowo mini+kozaki, że Sebki nie chcą chodzić na groby, bo są tacy wyzwoleni. Nie możecie dostrzec piękna tego święta?
@TheSocialOne: wpis był długi ale zajebisty. Powiem szczerze że ja osobiście nie mam po co chodzić na cmentarz bo nikogo nie znałem kto umarł (albo znałem bardzo słabo). Lecz wiem, że za rok, 5 lat czy 10 będę chodził ku pamięci bliskich.
Zmierzam sobie dzisiaj na przystanek żeby wrócić do domu. Ubrana całkiem normalnie, żadne wyzywające stroje ani nic. Zaczepia mnie jakiś facet na oko 30 lat też całkiem normalnie wyglądający.
- Przepraszam panią bardzo - przystanęłam, bo myślę sobie, że o drogę chce spytać albo coś w tym stylu - Co by pani powiedziała jakbym zaproponował pani 200 zł za seks? - zamurowało mnie na sekundę
Tak sobie czytałem ostatnio tag coolstory i przypomniała mi się pewna historyja z mojego życia. Miałem wtedy 18-19 lat, to były wakacje. Wyjechałem w te wakacje na miesiąc do pracy, do Austrii. Dokładnie w miejscowości wiejskiej Sant Leonhart (czy jakoś tak), oddalonej od wiednia 30-40 minut drogi samochodem. To oczywiście była praca na budowie, którą nagrał mi mój kuzyn 2 lata starszy i zabrał tam jeszcze swojego przyjaciela ze studbazy. Zajmowaliśmy się tam wykańczaniem domu, pracowaliśmy w 9 polaków no i w tym domu mieszkaliśmy, jedliśmy i mieliśmy tojtoja. Niestety nie było wody i pryszniców więc z myciem ciężko. My we troje młodziaki - pomocnicy, 1 elektryk, 2 hydraulików, stolarz i dwóch majstrów od wszystkiego. Z tym wyjazdem wiąże się kilka śmiesznych opowieści, ale przytoczę jedną.
Tyczy się ona ów elektryka, na imię ma Staszek. Staszek miał wtedy podobno 60 lat, wyglądał na 20 lat starszego, ale krzepę to miał muszę przyznać. Mówili na niego - DŁUGOPIS, taką miał ksywe więc i my po 2 dniach zamiast zwracać się do niego PANIE STASZKU mówiliśmy EJ DŁUGOPIS. Nie wiedzieć czemu wszyscy budowlańcy z niego śmieszkowali i mieli do niego zero szacunku pomimo tego, że był tam najstarszy. Staszek jest wieloletnim alkoholikiem, a kiedy my mieliśmy pobudkę 6-6:30 on już siedział w kanciapie i pił 2 piwo. Pewnego razu jak robił z prądem to coś #!$%@?ł bo szef nie kupił nam tego dnia browarów to tak go popieściło bo mu się łapy trzęsły, że potem nie był w stanie utrzymać w dłoni śrubokrętu. Dopiero jak szefuncio pojechał do sklepu i kupił mu Amundlerka (tak to nazywali coś wino/szampano podobnego) połtorej czy dwa litra, on go obalił i wtedy mógł wrócić do swojej pracy.
Cała ekipa budowlana robiła swoje, 2 gości od wszystkiego ocieplali dom z zewnątrz, hydraulicy na parterze robili hydraulikę, a my 3 młodziaków pod okiem stolarza ocieplaliśmy poddasze watą, robiliśmy stryszek, podłogę itd. A na naszym piętrze był również Długopis, który robił całą elektrykę i zabawiał nas opowieściami swojego życia, w które nikt mu nie wierzył poza mną xD Staszek cały to czas opowiadał o tym jak pracował w Austrii, do 35~ roku życia, żył jak król i przywoził taxówkami kapelusze i alkohole z Ojczyzny bo go było stać. I ile on to hajsów nie zarabiał na obczyźnie w tamtych czasach. W wieku 35 lat z tego co pamiętam wrócił do Polski i poślubił swoją długoletnią friendzone z rozsądku. Oboje mieli 30+ lat, lubili się, nie kochali, ale wiedzieli, że to czas żeby się hajtnąć. Mówi, że lubią się i szanują do tej pory. Mają syna na studiach (wtedy jak to opowiadał) itd, itd. Jedna z historii Stasia opowiadała o jego wielkim przyjacielu z młodości, z którym robili w Austrii przez 10 lat i on tam został, a Długopis wrócił do kraju i tam zaczął życie. Opowiadał, że ten jego kolega (imię jego to o ile mnie pamięć nie zwodzi HENRYK) wysłał mu list po swoim ślubie i pisał, że kupuje kury i zaczyna życie na roli i farmie, że interes się kręci i będzie miał dużo kurczoków. Spotkali się raz od rozstania w Austrii, poznali swoje żony i od 20 lat ponad się nie widzieli, nie utrzymywali kontaktu.
KTO W WIEKU 28 LAT NA POCZĄTKU SIERPNIA ZACZĄŁ ZDOBYWAĆ WSZYSTKIE PAPIERY PO DRODZE ZDAJĄC KAŻDY EGZAMIN ZA PIERWSZYM RAZEM A DZISIAJ TAKŻE ZA PIERWSZY RAZEM ZDAŁ OSTATNI Z EGZAMINÓW I ZA DWA TYGODNIE NIE BĘDZIE JUŻ ZEREM TYLKO TRUCKEREM?
Drogie Mirasy,
Piszecie o cebulactwie z okazji #wszystkichswietych. Że Grażyny rozstawiają znicze jak Gmoch, że Jausze w płaszczach i pantoflach chodzą z kwiatami, że Karyny obowiązkowo mini+kozaki, że Sebki nie chcą chodzić na groby, bo są tacy wyzwoleni. Nie możecie dostrzec piękna tego święta?
@TheSocialOne: Nie mierz pamięci, wdzięczności stanem pomnika.