Mamy sierpień. Ogarniam się od marca i niby jest lepiej ale to tylko #!$%@? maska mimo, że idę do przodu. Nie chleje już, nie ćpam twardych, ćwiczę, uczę się, na ulicy bywam już tylko jako dobry kumpel a nie kompan do złych rzeczy etc. Jednak w głowie mam wielki śmietnik złych myśli, nienawiści do świata i do siebie i inny syf którego sam się boję. Codziennie jest lepiej ale i tak tragicznie. Dwa miesiące brałem już hydroxyzinum przepisanego przez lekarza po ostrym ataku po którym uśpili mnie lekami bo nie dali rady nic mi powiedzieć i znowu nie daje rady mimo, że wszystko idzie do przodu. Gdyby nie moje ambicje, zawziętość i ogromna chęć spełnienia swoich marzeń dawno bym się powiesił. Jest #!$%@? tak cieżko, czego nikomu nie życzę. Jutro idę do lekarza po pracy aby dostać kolejną recepte na hydroxyzinum i znowu wyciąć 30 dni z życiorysu lecz głowa będzie trochę bardziej naprawiona. Chciałbym aby to była depresja albo inne podobne schorzenie.
Nawet nie wiecie jak męczą pytania w stylu: Spotykasz się z kimś? Masz dziewczynę? Mam dobrą koleżankę, mogę cię umówić etc. #!$%@?, co ja mam powiedzieć? Że jestem tak #!$%@? zepsuty, że nie chce niszczyć psychiki żadnemu różowemu paskowi? A bankowo bym jej zepsuł, nawet nieświadomie. Kuzyn ma ślub, a ja nie idę bo #!$%@? nawet nie potrafię udawać uśmiechniętego. Jestem strasznie wyprany z uczuć po pół rocznym cugu kodeinowym dzień w dzień dawki 450-600mg. Potrafie podczas seksu myśleć o czymś innym. Nic mnie nie cieszy. Nic mnie nie śmieszy. Do tego robiłem wiele testów i na każdym wychodzi, że jestem socjopatą. Czytałem książkę jak poznać socjo i wszystko idealnie pasuje do mnie mimo, że sprawiam różne pozory. Stałem się nim po takich przeżyciach, że 80% ludzi popełniło by samobójstwo. Chce być normalnym człowiekiem i każdego dnia robię chociażby mały krok ku poprawie na lepsze, a przed zaśnięciem robię rozliczenie dobrych i złych rzeczy. Dobre podtrzymuje, zle odrzucam od razu.
Są we mnie dwie pieprzone skrajności. Jedni mnie znają jako spokojnego chłopaka który jest mądry, spokojny i cichy. To tylko pozory mimo, że chce być taki lecz nie cichy. Lecz mam tyle złego w głowie, że nawet nie potrafię myśleć o czymś dobrym, żartować etc. Z drugiej strony cześć moich kumpli to ostra ulica i rejony gdzie obcy dostanie #!$%@?, policja nie wjeżdza i można dostać #!$%@? bez powodu, chuliganka, złodziejstwo etc. Mimo, że tam latałem trochę i każdy mnie zna to powiedziałem już, że odcinam się od tego wszystkiego i spotykam się tylko z nimi bo ich lubię. Jednego kolegę wyciągnąłem już z tego syfu, teraz drugiego staram się lecz on już sam wie, że czeka go odwyk.
Na
Nawet nie wiecie jak męczą pytania w stylu: Spotykasz się z kimś? Masz dziewczynę? Mam dobrą koleżankę, mogę cię umówić etc. #!$%@?, co ja mam powiedzieć? Że jestem tak #!$%@? zepsuty, że nie chce niszczyć psychiki żadnemu różowemu paskowi? A bankowo bym jej zepsuł, nawet nieświadomie. Kuzyn ma ślub, a ja nie idę bo #!$%@? nawet nie potrafię udawać uśmiechniętego. Jestem strasznie wyprany z uczuć po pół rocznym cugu kodeinowym dzień w dzień dawki 450-600mg. Potrafie podczas seksu myśleć o czymś innym. Nic mnie nie cieszy. Nic mnie nie śmieszy. Do tego robiłem wiele testów i na każdym wychodzi, że jestem socjopatą. Czytałem książkę jak poznać socjo i wszystko idealnie pasuje do mnie mimo, że sprawiam różne pozory. Stałem się nim po takich przeżyciach, że 80% ludzi popełniło by samobójstwo. Chce być normalnym człowiekiem i każdego dnia robię chociażby mały krok ku poprawie na lepsze, a przed zaśnięciem robię rozliczenie dobrych i złych rzeczy. Dobre podtrzymuje, zle odrzucam od razu.
Są we mnie dwie pieprzone skrajności. Jedni mnie znają jako spokojnego chłopaka który jest mądry, spokojny i cichy. To tylko pozory mimo, że chce być taki lecz nie cichy. Lecz mam tyle złego w głowie, że nawet nie potrafię myśleć o czymś dobrym, żartować etc. Z drugiej strony cześć moich kumpli to ostra ulica i rejony gdzie obcy dostanie #!$%@?, policja nie wjeżdza i można dostać #!$%@? bez powodu, chuliganka, złodziejstwo etc. Mimo, że tam latałem trochę i każdy mnie zna to powiedziałem już, że odcinam się od tego wszystkiego i spotykam się tylko z nimi bo ich lubię. Jednego kolegę wyciągnąłem już z tego syfu, teraz drugiego staram się lecz on już sam wie, że czeka go odwyk.
Na
0
1