Pokazała sprawdzian ucznia z dysleksją. Internauci oburzeni
![Pokazała sprawdzian ucznia z dysleksją. Internauci oburzeni](https://wykop.pl/cdn/c3397993/link_1642755014VpLqxeZPe9D5JYtFnPFysE,w220h142.jpg)
Za moich czasów to się nazywało po prostu debilizmem, dziś to dysleksja, dysgrafia, dysortografia, dyskalkulia...ogólnie dysinteligencja...
z- 65
- #
- #
Za moich czasów to się nazywało po prostu debilizmem, dziś to dysleksja, dysgrafia, dysortografia, dyskalkulia...ogólnie dysinteligencja...
zWykop.pl
Celowo zakładam nowe konto, choć na wykopie jestem od nastu lat...
Od małego nie byłem zainteresowany nauką, chodzenie do szkoły to by po prostu nieprzyjemny obowiązek, strata czasu, ot wystarczyło odbębnić i znów można było wrócić do domu i się bawić. W połowie podstawówki (prawie 20 lat temu) faktycznie zrobiło się "nieprzyjemnie". Dwóje ze wszystkiego, w najlepszym wypadku tróje... j. polski to był HORROR - nauczycielka na gronie klasy wyzywała mnie od debila, rzucała we mnie różnymi przedmiotami, a najgorsze dni to te kiedy polski był 2x jednego dnia... oj jak często wtedy chorowałem. No cóż, moje dyktanda, sprawdziany wyglądały podobnie (może lepiej składałem zdania, ale "byk" na "byku" tak jak na tej kartce ze zdjęcia), więc w sumie faktycznie oceny miałem zasłużone.
Coś koło 7 klasy coś się we mnie zmieniło i postanowiłem coś zmienić - JA sam postanowiłem, nikt inny nie potrafił mi pomóc i zachęcić (rodzice od dawna widzieli moją przyszłość w "Mechaniku", albo w "Budowlance", w nauczyciele - oni... mieli wywalone. Jak mówiłem mamie, że chcę zostać informatykiem to mnie wyśmiała.) Tak więc poprawiłem oceny ze wszystkiego na 4, ale nie z j. polskiego. Tam nadal był horror i to nie tylko z ocenami ale i ogólnie to był dla mnie koszmar psychiczny. Mama chyba coś skumała i poszliśmy do poradni, tam przez (chyba) klika tyg. robiliśmy różne testy i ćwiczenia (do dziś pamiętam zdziwienie na twarzy psychologa jak na pytanie co to jest diament odpowiedziałem: "postać amorficzna węgla"). Na końcu pani psycholog powiedziała, że nie jestem takim skończonym debilem ale, że ortografii się nie nauczę i dostałem "żółty" papier, zwalniający z dyktanda :). Od tego momentu przestałem się bać chodzić na j. polski, mój koszmar się skończył... W 8 klasie poprawiłem jeszcze bardziej oceny, kończąc podstawówkę jakoś blisko czerwonego paska i "awansując" do liceum, a potem studia, zgodnie z planem - informatyka (co roku stypendium naukowe).
Dziś (co ciekawe) mam żonę polonistkę, która była jedną z tych znienawidzonych w tamtym czasie prymusek z pierwszej ławki. Ale jeśli chodzi o wiedzę wyniesioną ze szkoły to o dziwo pamiętam dużo więcej niż ona - oczywiście wykluczając j. polski :).
Ale widzisz to nie chodzi tylko o litery ó, ż, h, ale większość ślaczków jakie Word mi podkreśla to zwykle wyrazy, tam gdzie normalnie nie ma jak zorobić błędu (celowo tego nie poprawiam, a tak naprawdę
Może Ty byłeś po prostu zwykłym ... "łobuzem"?