#anonimowemirkowyznania
Mirabelki i Mirasy, mam pewien problem. Jestem z panną 7 miesięcy, obydwoje 23lvl. Wiadomo, jak to w związku, raz lepiej raz gorzej, ale ostatnio było gorzej. Jesteśmy na co dzień daleko od siebie i spotykamy się tylko w weekendy. Jakiś czas temu, trochę spraw zwaliło się jej na głowę. Sesja i w #!$%@? egzaminów, ciśnienie w pracy na pełen etat, jakieś przewlekłe problemy zdrowotne (bo bała się iść do lekarza), w dodatku poszła do fryzjera i Grażyna zniszczyła jej włosy, które hodowała i pielęgnowała latami. W każdym razie, na każdym polu próbowałem jej pomóc, wesprzeć, ale ona częściej była opryskliwa, chamska, zalewała mnie swoimi problemami i dzień w dzień rozmowy były takie same; sesja, praca, włosy. Dzień w dzień narzekała mi na to samo i dzień w dzień powtarzałem jej jakie ja widzę rozwiązania. Nic to nie dawało. W pewnym momencie pękłem i powiedziałem, że tak nie wytrzymam i dajmy sobie z 2-3 tygodnie odpoczynku, bo mamy sesje do ogarnięcia, potrzebujemy weekendów na naukę i szkoda byśmy sobie przeszkadzali. Ja już psychicznie tego #!$%@? o tym samym, opryskliwości nie wytrzymywałem, w dodatku miałem swoją sesję do zaliczenia. A że i tak spotykamy się w weekendy to pomyślałem, że to dobrze nam zrobi. Dziewczyna protestowała, ale musiałem to zrobić, bo mnie to wykańczało.
2 tygodnie minęły, wszystko spoko, sesja i u mnie i u niej zaliczona itd. mogliśmy na spokojnie znów skupiać się na sobie. Pojawił się tylko jeden problem. Dziewczyna była w dołku i zjawił się pocieszyciel z pracy. Nie byłoby w tym nic złego, ot jakiś stulej #!$%@?ący się w pannie, nic nowego. Niestety, ale z tego co ona mi opowiadała, to bardzo dobrze się z nim dogaduje, wygłupiają się codziennie w pracy, wspólne kawki, obiadki, impreza firmowa, po której on NIESTETY nie miał jak wrócić, więc przespała go oczywiście na materacu na podłodze (zaraz do tego wrócę, bo wiem o czym myślicie ( ͡° ͜ʖ ͡°)). O baaaardzo częstym pisaniu na fb już nie wspominam.
Pierwsze co nasuwa mi się na myśl; zaraz
Mirabelki i Mirasy, mam pewien problem. Jestem z panną 7 miesięcy, obydwoje 23lvl. Wiadomo, jak to w związku, raz lepiej raz gorzej, ale ostatnio było gorzej. Jesteśmy na co dzień daleko od siebie i spotykamy się tylko w weekendy. Jakiś czas temu, trochę spraw zwaliło się jej na głowę. Sesja i w #!$%@? egzaminów, ciśnienie w pracy na pełen etat, jakieś przewlekłe problemy zdrowotne (bo bała się iść do lekarza), w dodatku poszła do fryzjera i Grażyna zniszczyła jej włosy, które hodowała i pielęgnowała latami. W każdym razie, na każdym polu próbowałem jej pomóc, wesprzeć, ale ona częściej była opryskliwa, chamska, zalewała mnie swoimi problemami i dzień w dzień rozmowy były takie same; sesja, praca, włosy. Dzień w dzień narzekała mi na to samo i dzień w dzień powtarzałem jej jakie ja widzę rozwiązania. Nic to nie dawało. W pewnym momencie pękłem i powiedziałem, że tak nie wytrzymam i dajmy sobie z 2-3 tygodnie odpoczynku, bo mamy sesje do ogarnięcia, potrzebujemy weekendów na naukę i szkoda byśmy sobie przeszkadzali. Ja już psychicznie tego #!$%@? o tym samym, opryskliwości nie wytrzymywałem, w dodatku miałem swoją sesję do zaliczenia. A że i tak spotykamy się w weekendy to pomyślałem, że to dobrze nam zrobi. Dziewczyna protestowała, ale musiałem to zrobić, bo mnie to wykańczało.
2 tygodnie minęły, wszystko spoko, sesja i u mnie i u niej zaliczona itd. mogliśmy na spokojnie znów skupiać się na sobie. Pojawił się tylko jeden problem. Dziewczyna była w dołku i zjawił się pocieszyciel z pracy. Nie byłoby w tym nic złego, ot jakiś stulej #!$%@?ący się w pannie, nic nowego. Niestety, ale z tego co ona mi opowiadała, to bardzo dobrze się z nim dogaduje, wygłupiają się codziennie w pracy, wspólne kawki, obiadki, impreza firmowa, po której on NIESTETY nie miał jak wrócić, więc przespała go oczywiście na materacu na podłodze (zaraz do tego wrócę, bo wiem o czym myślicie ( ͡° ͜ʖ ͡°)). O baaaardzo częstym pisaniu na fb już nie wspominam.
Pierwsze co nasuwa mi się na myśl; zaraz
#wykopots