Szukam miejsca, w którym zjem ramen albo dobrego tatara, ALE - jeśli ramen, to miejsce, które serwuje też inne potrawy, których nie trzeba jeść pałeczkami - jeśli tatar, to miejsce, w którym jak poproszę o brak cebuli, to nie będzie z tym problemu (mówię tu o kompozycjach, gdzie cebula jest wmieszana w mięso, a nie o takich gdzie wszystko leży dookoła mięsa, bo wtedy nie ma problemu) @IwoDymnicki kojarzysz coś? #
@matra najpotężniejszy, legendarny Ramen w Bielsku to Miso Ramen w Yushi Sushi. W Itamae najlepsze Sushi, zupa Kimchi Bacon i kulka czekoladowa na deser. Natomiast Ramen przeciętny moim zdaniem
Ale bym o----ł taki makaron z serem, makaronem, cukrem i cynamonem polanym masełkiem, ale tak p----i że chyba wolę zdechnąć w męczarniach niż tam wyjść #z-------------j #jedzenie #gotujzwykopem #jedzzwykopem
@IwoDymnicki - byłem, jadłem - w lokalu pusto. Burger jakoś ultra nie zachwycił, ale był bardzo smaczny. Ciekawie podany na tym kamieniu. Bardzo fajna bułka, mięso stopień wysmażenia taki jaki sobie życzyliśmy. Nie mogę się przyczepić. Plus za frytki - podwójnie smażone były prawdopodobnie bo ultra chrupiące no i autorski sos! Wciąż jestem za Masterem, ale chciałbym też na miejscu spróbować a nie na dowóz.
#anonimowemirkowyznania Prośba o radę finansowo - związkową. Najpierw opis obecnej sytuacji: z różowym mieszkamy w ładnym, wynajmowanym mieszkaniu za ok. 3k. Ja zarabiam 12k, ona 4k (z perspektywą na dużo więcej w przyszłości, po obu stronach). Czynszem dzielimy się po połowę, bo jej płacą rodzice. Wydatkami codziennymi, które opłaca z własnej kieszeni dzielimy się w stosunku 67/33. Lvle: 27 i 26. Nie uśmiecha mi się bardzo wywalanie pieniędzy w kosmos na wynajem, ale jednocześnie nie chcę żyć na czokoszokach, więc ciułam powoli na wkład własny na kredyt. Mam na razie ok 90k. I tu nagle wchodzą rodzice różowego i mówią, że dadzą jej kilkaset tys. na wkład własny na kredyt na mieszkanie, które by kupiła i do którego byśmy się przeprowadzili. Przy jej zarobkach, cenie mieszkania które mają na oku i założeniu stałej raty, rata + opłaty wynosiłyby ok 4,5k miesięcznie. Jako że to więcej niż obecna cena wynajmu, spytała czy byłbym w stanie dołożyć kilkaset - tysiąc PLN miesięcznie więcej żeby płacić połowę tego. No i teoretycznie mógłbym - dla mnie taka kwota jest do przełknięcia, ale nie wiem czy chcę / powinienem. Z jednej strony niby nie powinno mi to robić różnicy bo hajs wywalam na wynajem i tak, a tutaj miałbym w miarę stabilną “metę”, tak długo jak między nami byłoby ok (na razie, po 3 latach jest wszystko git). Z drugiej strony to jednak nawet tysiak miesięcznie więcej na mieszkanie, które nie do końca mi pasuje bo jest w gorszej lokalizacji i nigdy nie będzie moje - ew. wzięcie ślubu i kredytu razem nie wchodzi w grę bo jej rodzice (głównie) w takim przypadku chcieliby intercyzy. Poza tym ślub z takich pobudek mi po prostu nie siedzi. Wg mnie optymalną opcją byłoby gdybym dokładał się do jej kredytu nie więcej niż płacę obecnie za mieszkanie. Może i zarabiam 3 razy więcej, ale ja nie mam wsparcia finansowego od nikogo. A może ktoś z Was ma jakiś lepszy pomysł?
@AnonimoweMirkoWyznania: kredyt hipoteczny bez ślubów itd można w akcie notarialnym ująć w jakiej części kto ma mieszkanie - w waszym przypadku na podstawie włożonego wkładu. To czy Ci mieszkanie pasuje czy nie to już Wasza kwestia i w tym nie pomogę. Pytanie, czy nie gryzie Cię to bardziej, że nagle różowa więcej wkłada ze swojej strony?
Fajne, tylko potrzebują wyrazistych dodatków. Z podanego przepisu wychodzi 8 sztuk, następnym razem sypnę jeszcze krążki czerwonej cebuli i usmażone kapary. Na instagramie na stories macie też przypomnienie innych wersji, w tym mojej ulubionej z chorizo. Placki selerowe
Mirki - eksperci kulinarni: mam ok. 0,5 kg mozarelli w kostce i pomyślałam, żeby zrobić z niej dip do nachosów. W przepisach przewija się z reguły mieszanka serów, cheddar itp. Czy sos z samą mozarellą ma rację bytu?
#anonimowemirkowyznania Na starcie chciałem napisać, że podchodziłem z pewną dozą sceptycyzmu do tego co piszą osoby z tagów przegryw i blackpill tutaj, ale coś w tym jednak jest. Tinder to nie jest miejsce dla każdego i wiedziałem, że zakładając tam konto wchodzę do "jaskini lwa" i w każdej chwili mogę zostać pożarty. Takiego wyrachowania, braku szacunku i lekceważenia drugiej osoby jednak się nie spodziewałem. Przed świętami byłem umówiony z kilka laskami na spotkania, było ich w sumie 4. Jak pewnie możecie się domyśleć do żadnego nie doszło. Spotkanie nr. 1 - Szybka gadka na Tinderze, umówione miejsce i godzina spotkania, laska potwierdziła to na dodatek wszystko w dniu spotkania. Oczywiście przyjechałem na miejsce trochę wcześniej i oczywiście nie przyszła, szybki rzut okiem na Tindera a tam usunięta para. Nie powiem w-------m się, bo jednak do samego centrum miasta mam kawałek a auto nie jeździ na wodę a żadnych innych planów czy rzeczy do zrobienia na mieście nie miałem. Spotkanie nr. 2 - Z tą laską pisałem znacznie dłużej i kontakt wydawał się bardziej stabilny, chyba najmniej mogłem się tego spodziewać, że odwali coś takiego. Miejsce spotkania i godzina umówiona, jadę na miejscu a tam nikogo nie ma. Poczekałem jeszcze kilka minut i piszę do niej gdzie jest. Ta mi napisała, że zapomniała i że w sumie była zmęczona i musi odpocząć. Stwierdziłem, że okej, chociaż już wtedy wiedziałem, że pali głupa więc zapytałem kiedy będzie miała czas aby się spotkać, no i kilka chwil później para usunięta. Spotkanie nr. 3 - Z tą przeniosłem kontakt na fejsa, kontaktowa, sporo rozmawialiśmy i kwestią czasu było spotkanie. W dniu spotkania piszę czy aktualne, ta nie odpisała, chociaż wiadomość wyświetliła. Było to rano, spotkanie miało być późnym popołudniem, miała wolne i była cały czas online, więc nie czaję czemu się nie odzywała. Jakieś dwie godziny przed spotkaniem znowu napisałem, jednak wiadomość nie doszła, było takie białe kółko a nie szare, więc wiadomość nie doszła. Sprawdziłem czy wszystko gra pisząc do ziomka, więc to nie był problem z fejsem czy netem. Później wyszło, że usunęła mnie ze znajomych a to, że nie doszła do niej wiadomość to prawdopodobnie był blok czatu. Na szczęście nie jechałem w miejsce spotkania więc chociaż tyle dobrze.
@AnonimoweMirkoWyznania: Kurczę, no to współczuć...mega niefart chyba miałeś. Ja w sumie ze spotkań tylko raz miałem sytuację - ale to ewidentnie lasce w sekundę coś przestało pasować (albo znalazła lepszą opcję) - bo dosłownie dzień przed spotkaniem coś napisałem i przyczepiła się zupełnie pierdoły i tekst "wiesz co, chyba się nie dogadamy" i za 5 min para usunięta. Serio byłem podirytowany, rozczarowany w cholerę bo miałem wrażenie, że nadajemy na
#gotujzwykopem
#dziendobry
#sniadanie
#przegryw
#mcdonalds