W sobotę z mojego rodzinnego domu wyjeżdżają "moje" Ukrainki. Mówię "moje", bo zżyliśmy się przez ostatnie ponad 2 miesiące jak rodzina. Pierwotnie, od pierwszych dni marca było ich 6, po kilku dniach zmieniło się to w 8. Dwa tygodnie temu pierwsza trójka wyjechała z powrotem do swojego Korostenia trochę na "przeszpiegi", zobaczyć jak wygląda tam sytuacja. I już było pusto, gdy dziewczyn było tylko 5. A za kilka dni wracają pozostałe.
Powiem Wam,
Powiem Wam,
No to patrzymy. Minęło ponad dwa miesiące odkąd przyjęliśmy uchodźców z Ukrainy do domu. I jak jest? Ano zwyczajnie. Poznaliśmy się, wiemy kto jakim człowiekiem jest, czego potrzebuje. Nauczyliśmy się żyć razem. Obiady jadamy razem, raz gotuje Natasza, raz my. Czasami wyjdziemy gdzieś razem, a to miasto pokazać, a to jakieś centrum rozrywki, a to przechadzka po parku. Czasami pogadamy