Moje uszanowanie Wszystkim Wykopowiczom...Wykopkom? :) Jako że od sporego czasu jestem biernym uczestnikiem Waszego grona, to postanowiłem z dniem dzisiejszym zostać hmmm pełnoprawnym(?) ,,członkiem klubu'' :)
Cosik o mnie...w dupie mam co kto robi, z kim, jak itp. Oczywiście z pełnym poszanowaniem drugiego człowieka,jego poglądów i szacunku...w ramach prawa no i oczywiście ludzkiej logiki, która czasami ni w dupę nie idzie w parze.
Z natury jestem albo spokojny albo...przeciwnie do ,,spokojny'' :)
Cosik o mnie...w dupie mam co kto robi, z kim, jak itp. Oczywiście z pełnym poszanowaniem drugiego człowieka,jego poglądów i szacunku...w ramach prawa no i oczywiście ludzkiej logiki, która czasami ni w dupę nie idzie w parze.
Z natury jestem albo spokojny albo...przeciwnie do ,,spokojny'' :)
Jesteś młodszy ode mnie. Mnie do 40. urodzin jeszcze trochę zostało.
Twój brat zapewne jest już po 40-stce, ale co jak co - Mateusz Patyk z Przechlewa jest tylko jeden.
Zacznę jednak od początku. Tradycyjnie, jak to robię od kilku lat, w środę czytałam tajniacko wykop (tak, czytAM, korzystam z nieaktywnego konta męża) i trafiłam na Twój "artykuł". Moją uwagę zwróciło przede wszystkim zdjęcie jednego z najpiękniejszych kościołów, w których miałam okazję być - kościół pw. Świętej Anny w Przechlewie. Mimo woli skupiłam się na tym artykule, można to porównać do momentu, w którym podczas wycieczki do obcego kraju słyszysz swój rodzimy język i jeszcze do Ciebie nie dociera, że "to nasi" - na pewno znasz to uczucie. Gdy tylko się otrząsnęłam z tego swoistego stanu zawieszenia, poszukałam autora i moim oczom okazał się Mateusz Patyk.
Mateusz Patyk. TEN Mateusz Patyk? No jasne, synuś swojej mamusi. Oczywiście! Atencjusz na zawsze pozostanie atencjuszem i już nie dziwi mnie ten artykuł, wszystko staje się jasne.
Patrzę na zdjęcie i od razu dźwięczy mi w uszach Twoja wada wymowy (charakterystyczne r) i staje mi przed oczami ta wykrzywiona w wiecznym grymasie przekonania o własnej wyższości twarz. Tego się nie da zapomnieć, chociaż jestem kilka lat od Ciebie starsza, ale dzieliliśmy szkolne korytarze i NIESTETY plastyki uczyła mnie Twoja rodzona matka.
Wcale mnie to nie dziwi, że wręczałeś kwiaty biskupowi i pełniłeś jednorazową wartę przy Grobie Pańskim. Poklask był tego wart. I wiesz co, wcale mnie nie dziwi też uwaga Twojej matki, że nie możesz być ministrantem, bo się przeziębisz. Jestem na 100% pewna, że właśnie tak było. Tylko w Twoich wspomnieniach brakuje jednego szczegółu, dlatego je uzupełniam swoimi wspomnieniami.
Nie mogłeś być ministrantem, bo tutaj trzeba było robić coś na dłuższą metę i nie było poklasku. Takie akcje nie były mile widziane, tutaj trzeba było niewielkim wysiłkiem błyszczeć - ministrantowanie nie wpisywało się w ten schemat.
Mateuszu,
Nie no, aż tak to nie :D Jestem normalną babką, o takich sprawach myślę rzadko (na szczęście moje dzieci rzadko spotykają się ze szkolnymi niesprawiedliwościami), po prostu żalipost Mateusza wyzwolił we mnie przykre wspomnienia z dawnych lat. I tak, moja podstawówka przez takie matrony jak jego matka była strasznym miejscem.
Myślę, że w człowieku potrafią siedzieć takie nieprzepracowane historie - szczególnie wtedy, gdy mimo woli był oceniany czy szykanowany.
Wiesz, mówiąc o plastyce jak o g%$#@ przedmiocie mam na myśli to, że ktoś był tylko wiejskim plastykiem w g$#@! podstawówce, ale woził się, jakby Mona Lisa była jego
Przekonanie, że choćby pierdnął, to jest to tak mocne wydarzenie, że koniecznie musi być selfik i ogłoszenie pospólstwu tej wiekopomnej chwili. Ta dbałość o szczegóły (w tym miejscu, pHHHRRoszę państwa, 13 maja 1995 roku moja stopa dotknęła ziemi) i niezbyt zakamuflowana pogarda oraz klasyczne bycie na pokaz ("wychodzę z kościoła