Kazbek 2011 Winter Expedition
Trzy miesiące temu postanowiliśmy
wnieść flagę wykopu na kaukaski szczyt - Kazbek.
Niektórzy z was mieli okazję
podpisać się na tej fladze.
Między 8 a 15 grudnia tego roku próbowaliśmy wejść na szczyt. Odejmując wysokość Kazbeka od wysokości na jaką udało nam się wejść można łatwo obliczyć, że do szczytu nam trochę zabrakło.
Warunki do wchodzenia na szczyt były bardzo dobre: śniegu nie było za dużo, temperatura mogła być o wiele niższa a w nocy kiedy atakowaliśmy szczyt trasę oświetlał księżyc w pełni więc nie potrzebowaliśmy nawet latarek czołowych.
Ale po kolei. Trzeciego dnia od wylądowania dotarliśmy do stacji meteorologicznej (3653 m n.p.m). Gdzie postanowiliśmy zrobić przerwę na regenerację sił po kilkunastu-kilometrowym marszy z prawie 30kilogramowymi plecakami. Zrobiliśmy przy stacji zdjęcie z flagą na wypadek gdyby nie udało nam się dotrzeć wyżej (odmrożenia i nawet śmierć naprawdę zaglądały czasem w oczy).
Kolejnego dnia wstaliśmy o drugiej w nocy żeby o 0300 rozpocząć atak szczytowy. O godzinie 03:08 w trójkę wyruszyliśmy spod stacji. Michał został w obozie ponieważ (jak się dopiero w Kaukazie okazało) przyciasne buty nie pozwalały mu chodzić dłużej niż 6 godzin a nasz zakładał 12 godzin marszu. Pogoda jak wspomniałem była super. Księżyc oświetlał naszą drogę i szło się przyjemnie z lekkimi plecakami bez namiotu, śpiworów i rzeczy do gotowania. Przyjemnie było dopóki nie dotarliśmy do lodowca. Tam Maciek wpadł pierwszy raz w szczelinę przykrytą śniegiem. Takich wpadek miał jeszcze 5 na naszej trasie na szczęście lina, którą byliśmy spięci zmniejszała niebezpieczeństwo.
Około godziny 8 słońce zaczęło wschodzić ale wcale nie robiło się cieplej gdyż okrążaliśmy górę i chowaliśmy się przed nim. Im wyżej byliśmy tym silniejszy wiatr zaczął wiać i odczuwalna temperatura mocno spadała. Prawie ciągle trzeba było poruszać palcami w butach żeby wiedzieć czy się je jeszcze czuje, to samo z palcami u rąk. Na wysokości ok 4650 metrów dotarliśmy z Maćkiem do szerokiej, głębokiej i długiej szczeliny, której nie dało się obejść ani przeskoczyć. Kiedy zastanawialiśmy się jak ją pokonać dogonił nas Błażej i powiedział, że nie czuje stóp i musi wracać. Nie moglibyśmy pozwolić mu wracać samemu (gdyby wpadł w szczelinę sam nie miałby szans z niej wyjść) i zdecydowaliśmy wracać razem w dół.
Poniżej zdjęcie z flagą w najwyższym punkcie na jaki udało nam się wejść.
Nie udało się ale Kazbek nigdzie się nie wybiera a my już szukamy tanich lotów żeby wrócić do Gruzji i wejść na szczyt.
Pełną relację będzie można przeczytać na
naszym blogu.
W krakowskiej Piwnicy pod Baranami 9 stycznia o 19:00 odbędzie się slajdowisko podsumowujące wyprawę na które serdecznie wszystkich zapraszamy :)
Chcieliśmy też podziękować firmom i instytucjom bez których organizacja wyprawy byłaby dużo trudniejsza:
Sponsorzy:
Partnerzy wspierajacy:
Na koniec jeszcze
zakupy w Gruzji za 50 zł ;)
Komentarze (104)
najlepsze
Warto też przytoczyć to stare powiedzenie "Góra należy do Ciebie dopiero gdy z niej zejdziesz, wcześniej to Ty należysz do góry"
Nie, polski dziennikarz muzyczny i radiowy, publicysta, perkusista, showman, satyryk i felietonista tygodnika "Polityka", a także osobowość telewizyjna.