Mieszkam w niedużym mieście na Śląsku. Jest to taka bardziej mieścina do 25tys. mieszkańców (Pszczyna). Niedawno nastąpiła u nas prywatyzacja szpitala, ale do czego zmierzam...
Szedłem sobie wczoraj z Mamą przez miasto w godzinach popołudniowych w okolicach szpitala. Spieszyliśmy się trochę na pociąg i wychodząc zza zakrętu patrzymy, a na chodniku w poprzek leży człowiek i się nie rusza.
Dałem mamie wszystko co miałem z rękach (małe zakupy) podleciałem do faceta leżącego na plecach i ulżyło mi, gdy zobaczyłem, że oddycha i żyje. Zapytałem, co mu się stało i czy nic mu nie jest. Facet z trudem wydusił z siebie, że płuca i że choruje na serce. Przewróciłem go na bok i podłożyłem bluzę pod głowę. Wziąłem od razu za telefon i na 112. Pan policjant powiedział, że nie może przyjąć zgłoszenia i połączył mnie z pogotowiem. Niemiła pani powiedziała, że nie ma karetki i nie ma kto tam podejść. Mówię cały czas spokojnie, że nie wiadomo co jest z facetem i może nawet umrzeć. Podałem swoje dane i swoje położenie. Odłożyła słuchawkę i koniec. Po chwili podbiegł ochroniarz ze szpitala i za chwile już przekazywał przez krótkofalówkę drugiemu żeby biegł na izbę przyjęć, żeby chociaż ktoś przyleciał z noszami. W międzyczasie jeszcze dzwonił ze swojego telefonu z ryjem na 112 i wydarł się na babę z pogotowia, że człowiek może umrzeć a ona rzuciła po raz kolejny słuchawką.
Był jeszcze próby telefonowania na inny oddziały pogotowia a Pszczynie, ale nikt nie odbierał..
Co najgorsze ludzie przechodzili koło niego, albo go przekraczali (widziałem z daleka) i pomyślałem sobie jaką kurwa ludzie mają znieczulice..
Kontynuując moją opowieść...
Widziałem, że z daleka ludzie dzwonili na 112 , za mną słyszałem, że ktoś z balkonu z bloku dzwoni też po karetkę.
Minęło jakieś 20 minut i podjechał radiowóz. Młoda pani policjantka zadawała mu te same pytania co ja.
Po jakichś 30 minutach od całego zajścia ujrzałem ,że leci jeden ratownik z drugim ochroniarzem z noszami. Zapakowaliśmy faceta na nosze i panowie go zanieśli do szpitala. Powiedziałem policjantom, że musimy iść z mamą i poszliśmy na dworzec.
I nasuwa się taki mały wniosek.. Czy w dzisiejszych czasach ludzie tak bardzo są znieczuleni na krzywdę bliźniego ??
Czy to jest takie normalne dzisiaj ? Odpowiedzcie sami na to pytanie.
Oczywiście, nie obwiniam Pani z pogotowia, że nie miała żadnej karetki, ale w szpitalu pracuje dużo ludzi, więc dlaczego nikt nie mógł podbiec ?
Przepraszam za ewentualne błędy, ale trochę pisałem to w chaosie. Wypowiedzcie się na ten temat, proszę.
Komentarze (16)
najlepsze
Jakieś 4 miesiące temu jechałem wieczorem przez miasto samochodem, żeby załatwić pilną sprawę. Stojąc na skrzyżowaniu zobaczyłem, że na przystanku około 100 m ode mnie leży jakiś człowiek. Niestety, nie miałem możliwości podjechania w jego kierunku, ale w myślach pocieszałem się że na pewno ktoś mu pomoże. Był na chodniku przy ruchliwej dwupasmówce, gdy ruszałem ze skrzyżowania na przystanek podjeżdżał autobus pełen ludzi.
30
Bądźmy szczerzy, jakbyś miał siłę to też byś ich nie op*erdolił.
Jeszcze cool story, kiedyś jechałem z matką samochodem (miałem wtedy 17 lat) i na ulicy zobaczyłem jak starszy facet w czarnych okularach przewrócił się i rozbił sobie głowę (krew leciała) oraz zbił okulary, które go lekko pokaleczyły. Zatrzymaliśmy samochód, podszedłem do niego i już wtedy wiedziałem, że był nachlany bo było czuć dosyć mocno. Zapytałem czy może wstać,
A było to tak. W nocy po 23:00 z kumplem zobaczyliśmy leżącą po środku drogi jakąś postać. Zatrzymaliśmy samochód, na drodze leżał dobrze ubrany dzieciak w wieku około 15 lat. Nie miał żadnych ran, był czysty. Chwyciłem go za ramię, a z jego ust usłyszałem bełkot, pochyliłem się, od razu uderzył