AMA: świadek Jehowy (były?)
Witam! Chętnie odpowiem na wszelkie pytania związane z tą religią. W sensie formalnym jestem nadal św. Jehowy, ale światopoglądowo od dawna już nie. Gwarantuje to w jakimś stopniu obiektywność odpowiedzi. Znam temat bardzo dobrze, urodziłem się jako św....
witness z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 838
Komentarze (686)
najlepsze
hmm to znaczy typowa praktyka jest taka, iż jeśli wykazujesz zainteresowanie tzn: słuchasz i generalnie się zgadzasz, i narzekasz na okropną rzeczywistość. To dostaniesz więcej książeczek i to coraz grubszych :) Wiąże się to jednak z częstymi wizytami. Ale tak na serio - jeżeli ma to służyć za podpałkę to chyba jednak nie
gwoli ścisłości: ja już nie łażę, i tzw: głoszenie dobrej nowiny (jak to się w slangu nazywa), było dla mnie straszną traumą. Odpowiadając na pytanie: Świadkowie chodzą i męczą - ponieważ uważają, iż w ten sposób ratują ludziom życie. Wierzą, iż tylko oni idą właściwą ścieżką ku zbawieniu i chcą jak najwięcej ludzi przekonać do tej drogi.
2. Czy to prawda ze w czasie spotkań w zborze ćwiczycie jak prowadzić rozmowy z tymi których chcecie "nawrócić" ?
3. Czy to prawda ze jest bardzo trudno wyrwać sie ze społeczności Świadków Jehowy i wystąpić ze zboru ?
4.Czy to prawda ze piszecie raporty na Waszych współwyznawców (tzn.inwigilujecie sie wzajemnie) ?
5.
Tak to prawda. Społeczność świadków Jehowy podzielona jest na zbory. Każdy zbór to około 100 osób. Zbór dostaje teren, za który jest odpowiedzialny. Każdy poszczególny członek zboru, głosiciel - dostaje jakiś wycinek tego terenu (powiedzmy dwie kamienice). Ma on obowiązek, ogłaszać na tym terenie "dobrą nowinę" regularnie. Głosiciel zapisuje, zazwyczaj na
2. Jaka opinia panuje u świadków nt. Kościoła?
3. Dlaczego się wyłamałeś? Ile to trwało?
4. Jaki światopogląd teraz reprezentujesz?
1) Jasne, setki razy. Już jako małe dziecko, wraz z rodzicami wręczałem ludziom Strażnicę. Teraz mi trochę głupio szczerze mówiąc. W sumie jest to okazja, żeby przeprosić tych, którym mogłem namieszać nieco w głowach. W pewnym okresie byłem w tym całkiem niezły..
2) Wrogość wobec Kościoła (domyślam się że chodzi o katolicki) jest jakby integralną częścią nauki świadków Jehowy. Od samego początku tej religii 19 wiek (USA), była budowana na
Jak ktoś jest bardzo upierdliwy - to powiedz, że jesteś wykluczony, (tzn. jesteś byłym świadkiem Jehowy, odstępcą), to wtedy na pewno będą się od Ciebie trzymać z dala jak od
2) Przeżyłeś jakieś niemiłe przygody podczas chodzenia po domach?
Zakaz o niespożywaniu krwi obowiązuje w każdej sytuacji. Jakkolwiek głupie i paradoksalne się to wydaje. Świadkowie trzymają się mocno tego co jest napisane w Biblii i trzeba przyznać, iż Biblia dość wyraźnie zakazuje spożywania krwi.
Kojarzysz jakieś dramatyczne sytuacje z życia, gdy ktoś ze znanych Ci współwyznawców postanowił zgodzić się na transfuzję
Jak zareagowałaby społeczność świadków gdybyś oficjalnie przyznał się do swoich poglądów?
Skoro formalnie nadal jesteś świadkiem Jehowy, oznacza to, że praktykujesz? Bierzesz udział w uroczystościach itd.?
I jedno i drugie. Nie jestem dumny z mojej postawy, ale chcę mieć w miarę dobre układy z rodzinę + zachować kontakt z ludźmi z którymi się wychowałem. Tzn. rodzice i bliskie mi osoby znają moje poglądy - ale póki mocno nie rzucam się w oczy i nie popełniam rażących grzechów - organizacja nie może
Odejście przytrafiło mi się przed wykopem :) Ale zdroworozsądkowe, satanistyczno-barbarzyńskie klimaty wykopowe - na pewno pomagają mi być potępionym ateuszem. Non Serviam :)
A tak na serio, to mam nadzieję, że powszechny dostęp do wiedzy, jaki daje internet, sprawi, iż coraz trudniej będzie utrzymać i rekrutować potencjalnych członków tego typu religii.
Datowaniem węglem jest dyskredytowane, pomija się wszelkie dowody na dokładność tej metody. Wymyślane są zarzuty, zresztą wcale nie trzeba wymyślać, na poparcie każdej nawet najbardziej karkołomnej opinii można znaleźć jakieś argumenty, a nawet poparcie pewnych naukowców.
Przy okazji: świadkowie wcale nie twierdzą, że ziemia ma 7000 lat,
Wiele razy. Pozwól że zacytuję lekarstwo klasyka:
Póki jesteśmy my - nie ma śmierci, gdy jest śmierć - nie ma nas”
więc nie ma czego się bać.. :) chyba, że tam jednak czeka na mnie Bóg z synem.. to wtedy mogę mieć kłopoty...