2 grudnia 1942 roku w Chicago włoski fizyk, noblista z roku 1938 Enrico Fermi uruchamia pierwszy reaktor jądrowy. Być może pracowałby w we Włoszech lub w Niemczech, ale jego żona ma pochodzenie żydowskie i obawiając się o jej los już przed wybuchem wojny emigruje do USA. Decyzja, jak się okazuje ma kluczowe znaczenie nie tylko dla losów wojny, ale zmienia także historię świata. Co ciekawe, choć dziś trudno wyobrazić sobie energetykę bez reaktorów jądrowych, to jednak nadal energia z nich wytwarzana to mniej niż 10 proc. światowej produkcji.
![595870386141454342683878_16697246679hzVSpfMAxkbOCusYrjY2z.jpg](https://www.wykop.pl/cdn/c0834752/595870386141454342683878_16697246679hzVSpfMAxkbOCusYrjY2z.jpg)
Pierwszy reaktor (uranowo-grafitowy), Chicago Pile no. 1 („Stos chicagowski nr 1”, CP-1) powstał na Uniwersytecie w Chicago, a pierwsza kontrolowana reakcja łańcuchowa została w nim zapoczątkowana 2 grudnia 1942. Moc reaktora wynosiła zaledwie 0,5 W. co dziś nie pozwoliłoby nawet na naładowanie smartfona…
Wkrótce Fermi został skierowany do prac w ośrodku w Los Alamos, których efektem było stworzenie bomb atomowych zrzuconych na Japonię. W tajne prace Projektu Manhattan byli zaangażowani m.in. Józef Rotblat (zdjęcie górne po lewej) polski fizyk żydowskiego pochodzenia, który po wybuchu wojny trafił do USA, a także Stanisław Ulam (górne po prawej), który od 1935 roku pracował w Princeton. Te dwa nazwiska są powszechnie znane, ale zapominamy o tym że w Projekcie Manhattan zaangażowanych było co najmniej kilkanaście osób mających polskie korzenie, naukowców którzy znaleźli zatrudnienie w laboratoriach i zakładach produkcyjnych. Pośród nich na szczególną uwagę zasługują – fizyk prof. Emil J. Konopiński, fizyk dr Gerard Pawlicki oraz metalurg inż. Marion Edward Cieślicki.
Pierwszy (na dolnym zdjęciu po lewej) wywodził się z rodziny polskich emigrantów. Po wybuchu II wojny światowej dołączył do zespołu Fermiego w Chicago Met Lab i został również członkiem zespołu badań teoretycznych założonego przez dyrektora naukowego Projektu Manhattan, Roberta Oppenheimera. Grupa ta prowadziła badania nad konstrukcją bomby jądrowej. Konopiński był również współautorem, obok Cloyda Marvina Jr oraz Edwarda Tellera, obecnie odtajnionej już pracy dowodzącej, że eksplozja broni jądrowej czy też termojądrowej nie spowoduje zapalenia się atmosfery i tym samym nie zniszczy Ziemi. Przypisuje się mu również pomysł wykorzystania trytu, jako elementu broni termojądrowej, który zresztą później zrealizowano. Po wojnie skupił się na pracy dydaktycznej na Indiana University. Był autorem dwóch cenionych podręczników – Classical Descriptions of Motion (1966) oraz Electromagnetic Fields and Relativistic Particles (1981). Jako nauczyciel akademicki był uwielbiany przez studentów, co również przełożyło się na przyznanie mu uniwersyteckiej nagrody dla najlepszego dydaktyka, jak również specjalnej nagrody przygotowanej przez samych absolwentów jego kursów.
Gerard Pawlicki to jeszcze ciekawsza biografia. Trafił do Chicago Met Lab Fermiego mając zaledwie… 21 lat. Kluczowa okazała się jego umiejętność w pracy z licznikami Geigera, której nabrał podczas studiów. Znalazł się on w niezwykłym gronie 49 osób, pośród wybitnych naukowców, które miały możliwość na żywo obserwować uruchamianie pierwszego reaktora jądrowego stworzonego przez człowieka – Chicago Pile -1. Miało to miejsce dokładnie 2 grudnia 1942 r. na Uniwersytecie w Chicago. Grafitowo-uranowy stos, pozbawiony chłodzenia, wyposażony jedynie w pręty kontrolne osiągnął krytyczność o 15:25 czasu lokalnego i przez kilka minut pracował z mocą zaledwie 0,5 W. Dr Pawlicki był jednym z dwóch operatorów konsoli ze sprzętem pomiarowym.
Inż. Marion Edward Cieślicki (zdjęcie po prawej na dole) był urodzonym w 1923 r., polsko-amerykańskim inżynierem, który tuż po uzyskaniu dyplomu został zwerbowany do pracy przy Projekcie Manhattan. Zajmował się opracowaniem sposobu zainicjowania wybuchu bomby jądrowej oraz badaniami prowadzonymi nad tematem masy krytycznej. Był jedną z ośmiu osób obecnych w laboratorium w Los Alamos, podczas przeprowadzania feralnego w skutkach doświadczenia nad masą krytyczną 21 maja 1946 r. co poskutkowało emisją dużej dawki promieniowania jonizującego gamma oraz neutronowego. Mający wówczas zaledwie 23 lata Cieślicki otrzymał relatywnie małą dawkę, a mianowicie: 0,12 Gy od promieniowania neutronowego oraz 0,04 Gy od promieniowania gamma. Miało to wpływ na jego zdrowie. 18 lat po wypadku zdiagnozowano u niego ostrą białaczkę szpikową. Pierwsze miesiące leczenia przyniosły wprawdzie remisję, lecz z czasem jego stan ponownie zaczął się pogarszać. Zmarł w wieku 42 lat.
ŹRÓDŁO: NIEZNANI POLSCY NAUKOWCY W PROJEKCIE MANHATTAN Unknown Polish scientists in Manhattan Project Anna Kawalec, Łukasz Sawicki
Komentarze (1)
najlepsze