KIEROWNIK BUDOWY vs OPERATOR
Część 3/3
Problem z radiami 6
Tuż przed debatą jeszcze poproszono mnie o rozładunek desek i podczas tego rozładunku jak w soczewce skupiło się to co trapi całą tą budowę. Jeden hakowy miał radio i nawigował. Drugi nie. Kiedy ten z radiem poprosił o przyjazd pod samochód przed wizytą w biurze, ten bez radia już wydawał się gwizdać i machał łapami niczym Fred z Limp Bizkid na teledysku "Nookie". Fred zaczepia ładunek i gestami nawiguje, ale sygnalista przez radio kieruje mnie w zupełnie inne miejsce. Fred wściekły, podskakuje, rozpościera skrzydła, stroszy piórka, ale nic to. Ładunek wylądował tam gdzie wskazał sygnalista z radiem. Potem podziękował i do zobaczenia na debacie. Był zadowolony podczas gdy Fred bez radia był wściekły, że znowu nie wykonuję swoich obowiązków. Nie słyszał sygnalisty. Nie mógł słyszeć, bo nie miał radia. Poszedł w-------y na debatę bo operator znowu zamiast pracować postanowił się wygłupiać.
Konfrontacja
Myślicie, że do tej pory januszex pokazał co potrafi? Gdzie tam. Póki co była to seria skeczów. Latający cyrk Monty'ego Pythona. Teraz czas na Poszukiwanie Świętego Graala. Na wstępie poprosiłem kierownika o druk. Dostałem go, wziąłem flamaster, usiadłem przy stole i zacząłem zaznaczać co ważniejsze fragmenty. Naprzeciw mnie siedział Lolek z jakimś obcym mi facetem który nie wtrącał się do dyskusji. Po mojej prawej u szczytu stołu kierownik, a po mojej lewej dwóch hakowych. Ten z radiem i Fred.
Przedstawienie zaczęło się.
Faza 1 - przystawka
Pierwszy zabrał głos Lolek. Miał pretensje o to, że sam dla jaj wyłączam radio. Powiedział, że kiedy dzwonił do mnie pamiętnej nocy kiedy do 21 lałem beton, usłyszał w słuchawce, że włączam radio. Dowodził, że ja celowo wydłużałem pracę i że to dziecinada XD. Pięknie spuentował to słowami:
"Nie jestem taki głupi" XDDD
Okazja wyniuchana biorę telefon i pokazuję zdjęcia kabiny. Pokazuję miejsce w którym trzymałem radio i powiedziałem, że być może haczy ono przełącznikiem o belkę osłaniającą okno, że żuraw się kołysze, drga i radio też tam się buja i obija o ścianę kabiny i może to przez to. Wtedy nawet dopuszczałem taką myśl. Mimo, że na każdej budowie trzymam radia w tym miejscu. Telefon stał się centrum uwagi. Uczestnicy debaty się na niego gapili pochyleni nad stołem. Kiedy przeprosiłem za moje własne niedopatrzenie i obiecałem trzymać radio w mniej poręcznym, za to bezpieczniejszym miejscu, wszyscy pokiwali głową i przytaknęli. Zgasiłem ekran telefonu i bez żadnych podejrzeń, położyłem go na samym środku stołu. Udało się. Od tej pory nagrana rozmowa jest dużo wyraźniejsza. Ale temat gównianego radia był tylko przystawką. Czas na danie główne:
Faza 2 - Danie główne
"Ty dobrze pracujesz. Ty zajebiście pracujesz, … ALE TYLKO JAK JEST RADIO, bo bez radia to nie pracujesz" XD
Uwierzcie albo nie XD ale ten tekst, dokładnie to zdanie, padło z ust samego Lolka i to kilkukrotnie podczas tej półgodzinnej dysputy. Tę samą frazę parę razy powiedział też Fred. Nawet nie jestem w stanie wymienić ile absurdów w tym jednym zdaniu … ma miejsce xD Był to retoryczny tryb oskarżycielski pełen paradoksów. Nawet nie wiem od czego zacząć XD Pierwsza zawarta w tym zdaniu informacja to: "ty dobrze pracujesz". Uwierzcie, za cholerę się nie spodziewałem, że ktokolwiek z zebranych tam osób to powie. Tym bardziej praktykant Lolek. Ale powiedział to. Na głos. Kilkukrotnie. MUSIAŁO to oznaczać, że naprawdę w jego pustej głowie istniała taka myśl, że ten wstrętny operator dobrze wykonuje swoje obowiązki. A nawet bardzo dobrze skoro podkreślał, że dobrze, a nawet zajebiście. Krótko mówiąc chłop wiedział, że pracuję dobrze.
ALE …
Wszystko przed ale traci znaczenie, a więc jak brzmi druga część oskarżenia będąca zdaniem oznajmującym w liczbie pojedynczej?
"Ale tylko z radiem"
Niech mi ktoś wytłumaczy, w jaki sposób operator, 40 metrów nad ziemią, w szczelnej kabinie żurawia, gdzie non-stop wyje farelka i szumi radio ma skontaktować się z hakowym, stojącym 40 metrów niżej i 30 metrów dalej? BEZ RADIA!? A ponieważ między powstałym w ten sposób trójkątem prostokątnym, odległość między operatorem i hakowym jest przeciwprostokątną. Z definicji trójkąta pitagorejskiego, który przez przypadek w tym momencie powstał, nie potrzeba obliczać długości tej konkretnej przeciwprostokątnej w sposób a²+b²=c² aby poznać wynik. Wiemy że ta przeciwprostokątna, czyli odległość między operatorem, a hakowym w tych warunkach wynosi 50 metrów. Mało tego, hakowy sterczący na placu budowy jest otoczony przez tak zwany gwar budowy. Hałasy spowodowane waleniem młotków, cięciem cegieł, wierceniem młoto-wiertarą … Jak operator ma go do cholery usłyszeć? Zadaję to pytanie i pada, legendarne już stwierdzenie. "Możesz patrzeć XD. No i do tego oklepane już wspominki, że kiedyś to było. Okay.
Jak na budowie mam jakiś problem, rozwiązuję go wypracowanym przez siebie schematem. Wpierw po ludzku, staram się wyjaśnić sytuację i problem. Gdy to nie pomaga, tłumaczę rozwiązanie po BHP'owsku, a kiedy i to nie skutkuje, to po zwierzęcemu. Zawsze działa. To zaczynam po ludzku:
"Jak wchodzisz do pracowni informatycznej to masz jak byk instrukcje o tym jak należy siedzieć, aby było to nieszkodliwe dla twojego zdrowia. Naprawdę. Pozycja siedząca i pochylanie się nad klawiaturą jest szkodliwe dla kręgosłupa. Informatycy mają zalecenia, aby co jakiś czas wstawać od komputera i iść na spacer. Czy serio oczekujecie, że będę przez 10 godzin dziennie, cały czas gapił się zgarbiony w ziemię? W ciasnej kabinie 40 metrów nad ziemią? Tylko dlatego, że sygnaliście nie chce się sięgnąć do kieszeni po radio?"
(Nie wspomniałem o tym, ale główny kierownik, siedząc u szczytu stołu, miał za plecami okno. Czasami wpadały przez nie promienie słoneczne i kierownik dosłownie stał wtedy w blasku świateł.)
Na moje pytanie bez zastanowienia odparł:
"Nikt od pana tego nie wymaga"
Praktykant Lolek też się zmieszał, ale nie ustępował. Przebąkiwał coś, że niby nie, ale patrzeć bym mógł. W końcu swoje umizgi sformułował w oskarżenie:
"Bo ty w ogóle nie patrzysz"
No pewnie, że nie. W końcu podczas transportu ładunku poprawiam makijaż XD Praca z obserwacją wysięgnika, lin, ładunku, sygnalisty i miejsca docelowego jest dla lamusów! Najlepsi operatorzy umieją pracować z opaską na oczach! XD. Powiedziałem to Lolkowi. Znowu się zmieszał. Wtedy odezwał się główny kierownik.
"Nie musisz cały czas patrzeć. Ale jakby hipotetycznie coś się stało? Jakiś wypadek?"
Odparłem, że kiedy ogarnę wszystkie swoje obowiązki i nic nie robię, to i tak co jakiś czas zerkam na budowę. Ale nie każę chłopakom stać z podniesionymi rękami, aż łaskawie wychylę głowę w dół. Od komunikacji mają radia. A jak zobaczę wypadek to go przecież zgłoszę. Lolek wciąż nie był przekonany. Wyraźnie próbował się odszczeknąć. Wtedy do dysputy włączył się Fred. Użył on trzeciej części pamiętnego zdania. Mówiącej o tym, że bez radia nie pracuję. Ale skrócił tą wypowiedź do:
"Bo ty w ogóle nic nie robisz"
Odparłem:
"Tak, bo samochody rozładowują się same, palety z pustakami do murarzy to się teleportują, a beton wylewa gruszka, która wjeżdża na ściany."
Wybuchła wrzawa podczas której kilka razy padło ubóstwiane przeze mnie "Ty zajebiście pracujesz, ale tylko z radiem" Dyskusja zrobiła się jałowa.
Próba rozwiązania problemu po ludzku zawiodła. Czas wykorzystać rozwiązanie BHP'owskie. Łapię za wydrukowane rozporządzenie. Znajduję w nim wpis, w którym jak byk stoi, że do pracy z żurawiem wymagane jest radio. Lolek sięga po kartki. Czyta tekst. Analizuje. Pełne skupienie. Stróżka potu spływa mu po czole. Szukał jakiegoś haka. Jakiejś luki prawnej. Czegoś, co przekona kierownika, że można pracować bez radia XD Jego oczy śledziły tekst, a dłonie zaczęły się pocić. W końcu na jego zaciśniętych wargach pojawił się uśmiech. Uśmiech tryumfu. Praktykant odetchnął z ulgą. Wskazał palcem paragraf 7 punkt 2. Pełnym dumy głosem przeczytał następującą treść:
"W przypadku awarii urządzenia komunikacyjnego [...] sygnalista porozumiewa się z operatorem przy użyciu sygnałów ręcznych."
Odłożył kartki. Wyprostował plecy. Otarł czoło. Jego dumna poza i potężny uśmiech mówiły jedno. Tryumf. Wreszcie! Wreszcie zwycięstwo nad tym wstrętnym operatorem! Wreszcie przestanie jęczeć i zacznie pracować po naszemu. Bez radia XD
Główny kierownik rzucił szybko okiem na zaznaczony flamastrem paragraf. Spojrzał na mnie. Powiedział, że wszystko się zgadza.
Ale czy na pewno? Poprosiłem o rozporządzenie. Znalazłem paragraf 7 punkt 2. Czytam treść, którą wygłosił praktykant Lolek. Ten baran przeczytał tylko połowę zdania XD zatem czytając paragraf 7 przeczytałem na głos cały punkt 2.
"W przypadku awarii urządzenia komunikacyjnego [...] sygnalista porozumiewa się z operatorem przy użyciu sygnałów ręcznych [...] NIE DŁUŻEJ NIŻ DO ZAKOŃCZENIA WYKONYWANEJ CZYNNOŚCI"
…
…
…
cisza
…
…
…
BANG! Mam cię! Znowu cię mam ty nieszczęsny człowiecze XD
Główny kierownik wstaje. Prosi o dokument. Podaję mu. Czyta. Promienie słońca wpadające przez okno za jego plecami, tworzą dookoła niego aureolę. Kierownik uśmiecha się, opusza dokument, patrzy na nas. W końcu przemówił:
"Teraz już chyba wiem co chciałem wiedzieć" XD
Faza 3 - deserek
Zwierzęcy sposób rozwiązania problemu nie był konieczny. Uśmiech Lolka obrócił się o 180 stopni. Wyglądał dosłownie jak podkowa. Nie spuścił wzroku, ale wykręcił głowę w bok. Dalsze dyskusje nie miały sensu. Podjął rękawicę w walce na przepisy i poległ. Jak to miał w zwyczaju, zabrał się za coś, o czym nie miał zielonego pojęcia. Myślenie życzeniowe zawiodło. Po raz kolejny. Kierownik postanowił zakończyć debatę. Mimo to jednak Lolek próbował coś jeszcze ugrać. Jęczał o pamiętnym dniu wylewki do 21. Nie podobało mu się to, że miałem czelność nie być zadowolony z czternasto godzinnego dnia pracy. XD Potem wymamrotał jeszcze coś o celowym rozhuśtywaniu dźwigu. Krótko opisałem po ludzku jak zachowuje się żuraw na wietrze, potem przypomniałem przepisy. Nie pomogło to skończyłem po zwierzęcemu:
"Jak chcesz wierzyć, że sam bujam wysięgnikiem, to sobie wierz dalej"
Kierownik kilkukrotnie próbował przerwać debatę i w końcu mu się udało. Wstałem od stołu i podałem praktykantowi rękę na pożegnanie. Spojrzał na nią jak na g---o, wykrzywił usta w podkowę jeszcze bardziej. Odwrócił głowę, uniósł się 10 centymetrów nad krzesło i podał mi dłoń. Po tym dumnym uścisku uśmiechnąłem się jeszcze i serdecznie pożegnałem ze wszystkimi. Zabrałem telefon i opuściłem biuro. O dziwo nikt nie odezwał się na temat spóźnień XD
Ego Januszów
Gdybym miał spuentować debatę jednym tylko słowem. Byłoby to "upokorzenie". Po tylu miesiącach partactw i nieudolnych prób wywołania katastrofy budowlanej z udziałem żurawia wieżowego, tępota Bolka i Lolka wyszła na jaw. I to w oficjalnej debacie z udziałem głównego kierownika i postronnego świadka. Pamiętacie, że był tam człowiek, który nie uczestniczył w dyskusji? Wszystko widział, wszystko słyszał. Ale i tak najważniejsze, że w tym spektaklu aktywnie uczestniczył główny kierownik. I że to wszystko się nagrało XD
Wspinając się na żuraw wiedziałem jednak, że moje dni na tej budowie są policzone. Ja, pojedynczy pracownik, sługa kierasów, zwykły prostaczek, popychadło, paź i giermek, nieodwracalnie dokonałem skazy na potężnym, niewzruszonym i rycerskim obrazie Bolka i Lolka. Dotarło do mnie, że debata wcale nie miała na celu niczego wyjaśnić. Bolek wysłał na nią Lolka z jednym tylko zadaniem. Zmusić mnie do pracy bez radia. XD Oni naprawdę musieli wierzyć, że to rozwiąże wszystkie problemy. Musieli. Nie kłamali. Wierzyli. Gdyby kłamali, skłamaliby też na temat jakości mojej pracy. W jakiś sposób naprawdę udało im się przekonać samych siebie, że praca bez radia jest zgodna z przepisami i usprawni pracę z żurawiem XDD
Wchodzę na dźwig i po pół godzinie odbieram telefon. Nikt z kierownictwa nie miał na tyle odwagi, żeby powiedzieć mi to wprost. Zadzwonił koordynator z informacją, że przenosi mnie na inną budowę. Nie byłem zdziwiony. Po paru próbach dodzwoniłem się w końcu do głównego kierownika. Był bardzo zakłopotany. Nie udało mu się wytłumaczyć mi powodu zwolnienia. Powtarzał tylko w kółko, że to zaszło za daleko i przeprasza, ale to zaszło za daleko. Dopytuję czemu? Była debata. Wszystko wyjaśnione. Co zatem było przyczyną? Ale odpowiedzią była tylko ponura pętla słów:
"To zaszło za daleko. Przepraszam, ale to zaszło za daleko."
Nie chciałem się nad nim pastwić. Przeprosiłem i życzyłem więcej szczęścia z następnymi operatorami. Nie wiem co tam zaszło w biurze po moim wyjściu, ale się domyślam. XD
Dowiedziałem się kto mnie zastąpi na tym pacanowie. Mój kolega operator, sąsiad z poprzedniej budowy. Nazwijmy go Krzychu. Krzychu miał tam wyższy dźwig i kiedy mój żuraw trafił pod młotki, on pracował dalej. Potem przenieśli go na najwyższy, środkowy żuraw. Koordynator zamienił nas miejscami i w ten oto sposób Krzychu wyemigrował do cyrku z klaunami, a ja wróciłem na moją poprzednią budowę gdzie wszystko było wzorowo zorganizowane. Gdzie już znałem ekipę i czułem się szanowany. Zmienił się tylko żuraw. Ta podmianka wyszła mi bardzo na plus. Jakiś czas później wynegocjowałem sobie dużo lepsze warunki płacowe. Tyle warte są skargi pisane przez kretynów.
Finał
Krzychu był świetnym operatorem. Lepszym ode mnie. Bolek, mimo że dzień wcześniej już opuściłem jego podwórko, wciąż nie zawodził. Kiedy wszedłem na nowy żuraw napisał mi SMS'a, że nowy operator jest naprawdę dobry i mi podziękował. Zrobiłem screena i wysłałem Krzychowi. W razie gdyby Bolek próbował mu później jęczeć, Krzychu mógł pokazać januszowi jego własny dowód XD Dowód, że jęczenia są znowuż nieuzasadnione, bo Krzychu jest naprawdę dobrym operatorem. I byłby to dowód dostarczony przez samego Bolka XD
Rozmawialiśmy trochę potem z Krzychem. Nie p-------ł się w tańcu jak ja. Kiedy wiało, nie pracował. Kiedy znowu nie chcieli korzystać z radia, nie pracował. Kiedy januszex jęczał, dostawał od Krzycha srogi o------l. Nie wiem jak długo Krzychu tam wytrzymał, ani ilu dokładnie trafiło tam ludzi po nim.
Inwestor znowu przestał tym gamoniom płacić. Nie wiem na jak długo były wstrzymane roboty, ale kiedy je wznowili trafił tam mój inny kolega. Nazwijmy go Paweł. Paweł też się nie pieścił w tańcu. Kiedy janusze jęczeli, że nie ma z nim kontaktu, Paweł od razu jechał ich z grubej rury. Darł się na gówniane radio które samo się wyłącza XD, na kompletny brak BHP i tak dalej.
Wiem, że przewinęło się tam co najmniej trzech operatorów. Być może więcej. Z tą trójką były dokładnie te same problemy. Oczywiście winni wszelkich niepowodzeń byli operatorzy XD jak zresztą zazwyczaj w tym fachu bywa. Janusze zapewne wciąż wierzą, że znajdą kogoś kto pochyli kark i zacznie bezmyślnie wykonywać ich kretyńskie zachcianki. Zapewne zarówno Bolek jak i Lolek bardzo chcą wziąć udział w spektakularnej katastrofie budowlanej i kosić kasę z reklam na wyświetleniach ich filmiku na youtube w którym przewraca się dźwig XD. I wiecie co? OBY IM SIĘ TO K---A NIGDY NIE UDAŁO XDXDXDXD
Komentarze (179)
najlepsze
Ale jednak porusza bardzo poważne problemy w segmencie całego budownictwa.
Tutaj mamy historię operatora dźwigu, a jest w c--j takich samych problemów z osobami skaczącymi po rusztowaniach, na linkach oraz w takich pracach jak remonty pieców koksowniczych/węglowych (taki piec jest remontowany kiedy pracuje i temperatury są kolosalne).
Wiele wypadków rzeczywiście jest z głupoty pracownika - nie korzystał z oprzyrządowania zabezpieczającego, itd.
1. Pracownicy, którzy nie mają zielonego pojęcia o swoich jak i pracodawcy prawach i obowiązkach.
Nie ma nikogo kto by się za nimi wstawił, pomógł, reprezentował czy nawet wyjaśnił.
Duża większość tych ludzi to są bardzo prości ludzie - zrobić swoje i iść do domu, do swojej rodziny.
Nie boją się ciężkiej pracy, nadgodzin
Komentarz z pierwszego wpisu:
@makgyvergaleriapl:
Czemu nie poszedles od razu do glownego kierownika ktory wydawal sie byc czlowiekem rozumnym i nie powiedziales jak sprawa wyglada z radiem i nie zazadales zeby kupili porzadne radia do komunikacji tylko babrales sie z nimi w bezsensowna gre?
Troche sie irytowales, troche smiales, ale koniec koncow czas na glupich rozmowach straciles i nie ugrales z Bolkiem i Lolkiem nic, skarg zebrales, SMSow nazbierales, na bank po pracy myslales o tym syfie, i parafrazujac klasyka - nic to nie dalo, nie dalo to nic - skoro nastepni operatorzy przezywali to samo.
Wiem, ze opisujesz Januszex i ze tamtym dwom ciezko cos przetlumaczyc bylo, ale sam przyznales ze radio sie moglo samo wylaczac od ruchow kabiny, motywem twojej historii jest problem z komunikacja i w mojej opinii gdy mogles ta komunikacje poprawic poprzez rozmowe z glownym kierownikiem to z tej szansy nie skorzystales jak trzeba.
@oliwkowemydlopodprysznic: niby tak, ale to po dupie powinny bolki i lolki dostać, bo to nie inwestor marnuje swoje pieniadze, tylko niekompetentna ekipa pomiędzy inwestorem a podwykonawcą powoduje straty.
są pewnie niekonsekwencje, np. najpierw pisał, że "lepsi" dźwigowi na innych budowach nie zarabiają więcej a dziś pisze, że na budowie gdzie go przenieśli dostał wyraźnie lepsze pieniądze
Przecież każdy wie, że:
oznacza "do zakończenia inwestycji budowlanej, włącznie z wprowadzeniem się mieszkańców", bo "wykonywana czynność" to budowanie budynku ;)
Firma od dźwigów to powinna mieć całą jakiś radyjek Motoroli czy coś, skoro to jakieś grosze w całej skali.
Twoja firma powinna cię wyposażyć w radio, albo zamontować w tych dźwigach jakiś odbiornik na stałe.
Jak budowlaniec przychodzi wykuć dziurę
Z tego tekstu mogą wyciągnąć lekcje inni operatorzy, kierowcy ciężarówek, którym karzą jechać ponad siły,
ale też administrator któremu karzą migrować serwery bez backupow. Developerzy którym przełożony karze przygotować release w piątek wieczór, czy robić obejście błędu które może wprowadzić błędy.
Profesjonalizm = asertywność.