Czołem Wykopowicze,
Wiecie, że mąż /ojciec nie ma prawa odwiedzić Żony/Dziecka w czasach epidemii jeśli nie masz paszportu COVID albo statusu ozdrowieńca? To już więszkości nie dziwi. Część może nawet czeka na to z utęsknieniem. Ale nawet jak utrudnia ci się dostęp do informacji o ich zdrowiu, bo nie masz szczepionki, to nie masz racji. Tak wynika z orzeczenia sądu w Nowym Sączu, w sprawie którą wniosłem.
TlDr;
Pozew dotyczył utrudnianiu dostępu do informacji o stanie żony i pytaniu o szczepienia. Sąd skupił sie na tym, że nie można było wpuszczać do szpitala bez szczepionki bo jest rozporządzenie, i jest to zgodne z prawem, a informacji mi udzielono. Więc o co mi chodzi. A poza tym to kłamię(zniekształcam obraz) i nie mam dowodów. A ordynator i dyrektor mówi prawdę(sąd dał wiarę). Chociaż dyrektora nie było przy sprawie i może ją znać tylko od ordynatora. Ale nie ważne. Ich zeznania są spójne. A moje nie jest spójne z ich spójnym zeznaniem.
Szpital odsyłał mnie od drzwi szpitala do telefonu i z powrotem. ("Ma pan szczepionkę?" "Proszę zadzwonić na dyżurkę" "Nie udzielamy informacji telefonicznie")A sąd stwierdził, że jeśli domagam się informacji juz nawet telefonicznie, skoro nie można osobiście, to jest to niezgodne z RODO. - Ale to oni mnie odsyłali do telefonu!
Szpital zanim udzielił informacji to pytał o szczepienie. A jak nie miałem to odsyłano. Ale nie ważne. "informacji udzielono" - Ale czemu pytali o szczepionkę? I po dwóch dniach. I to nie dlatego, że nikt nie miał wolnej ręki, żeby to zrobić. Tylko dlatego, że nie, bo nie mam szczepionki. Ile stresu to mnie kosztowało! Czemu o takie proste rzeczy trzeba walczyć? Skad ja mam wiedzieć, że jej stan od dwóch dni się pogarszający "jest dobry". I co to znaczy? Czemu dwa dni na to czekam odsyłany w tę i we w tę.
Najważniejsze, że był stan epidemii. Szpital miał do wszystkiego prawo. Bo są rozporządzenia ministra. I nie mogę odwiedzić Żony w szpitalu bo zabiję wszystkich. Tyle, że mi chodziło o informację. Prostą, życzliwą informację: "Proszę tu usiąść. Cesarka się udała. Komplikacje są takie i takie. Zdarzają się rzadko, ale się zdarzają. Polegają one na tym... Potrwa to tyle...". Czy tak trudno zrozumieć, co czuje mąż w sytuacji, gdy żona jest w pogarszającym sie stanie po porodzie? Najważniejszą informacją przed udzieleniem informacji, jest czy ja mam szczepionkę.
Zakładając, że nawet miał prawo(co nie jest prawdą, bo rodzina ma prawo do dostępu do informacji o stanie pacjenta), to czy to jest ludzkie postępowanie? Czy tak należy postępować z człowiekiem?
Zacznijmy od początku.
Wiem, że epidemii już nie ma. W sumie dzięki wojnie na Ukrainie. Więc nie wiadomo, czy się cieszyć, czy płakać. Ale już Minister Zdrowia kupił czwartą dawkę, więc na jesień można spodziewać sie niespodziewanego. Sprawa może okazać się już niedługo bardzo aktualna. Zachecam Was do zapoznania się z moją walką z systemem. Zachęcam Was też do walki na swoim podwórku. Bo mimo, że w tej historii brak szczęsliwego zwycięstwa, to nie można się poddać. Nie można dać sobie odebrać praw za darmo.
Dawno temu napisałem do Was o tym jak szpital w Nowym Sączu nie udzielał mi informacji o stanie zdrowia żony i dziecka po porodzie(to że nie było nawet mowy o wpuszczeniu bez szczepionki to chyba oczywiste). Mimo, że stan jej był trudny. Przebywała w szpitalu od 19 sierpnia do 10 września. Sam okres pobytu mówi, że sprawa była poważna. Miała niepokojące objawy, a mi nie udzielano informacji. To znaczy, gdy przychodziłem do szpitala pytano o szczepionkę i kazano dzwonić, a jak dzwoniłem, to kazano przyjść osobiście. Gdy w końcu nie odpuściłem i domagałem się się informacji to powiedziano mi, że z żoną jest wszystko w porządku. Takiej informacji udzielił mi ordynator w otoczeniu pediatry i jakiegoś innego lekarza. Ordynator był u mojej Żony pierwszy raz, gdy usłyszał, że jestem na dole, przy drzwiach. Zapytał ją, czy się dobrze czuje i to wszystko. Mnie wpuszczono do przedsionka, bo nie chciałem okazać paszportu na covid. Domagano się maseczki. Gdy zwróciłem uwagę, że pielęgniarki nie noszą maseczek. Powiedziano mi, że to personel medyczny. Gdy zwrciłem się do dyrektora ze skargą, ten przyjąwszy mnie bez maseczki, powiedział, że takie tu są zasady.
To pokrótce.
Potem złożyłem sprawę do sądu. Rozpatrywana była 24 maja 2022 roku w Nowym Sączu. Przesłuchano najpierw Pana Ordynatora, potem Pana Dyrektora. Czy mówili prawdę? Mogę powiedzieć, że łgali jak psy. Piszę tak by w skrócie oddac to co się działo. Pan Ordynator powiedział, że w ogóle nikogo nie wpuszczali w tamtym czasie. Zaszczepionego i niezaszczepionego. Co było kłamstwem, bo po co pytaliby się mnie w ogóle o szczepionkę? A to było jeszcze dodatkowo usprawiedliwione przez sędzinę. Zatem ktoś tu sobie sam zaprzecze. Można to dodatkowo zweryfikować, mając rozporządzenie dyrektora ograniczające dostęp tylko osobm niezaszczepionym. Dyrektor powiedział, że on zawsze nosi maseczkę. Nawet teraz w swoim prywatnym gabinecie. Tu muszą Wam wystarczyć moje słowa, że ani on ani jego sekretarka nie mieli śladu maseczki na twarzach, gdy przyjmowali mnie w gabinecie dyrektora szpitala we wrześniu 2021.
Zatem było dwóch świadków sprawy : Ordynator i Dyrektor. Ich zeznania są uznał za podważające moje zeznania:
"Zeznania świadków Sąd w pełni podzielił jako jasne, precyzyjne i korelujace z dowodami z dokumentów. Ponadto zeznania wzajemnie się uzupełniały."(mimo, że nie były zgodne z Dokumentem o zasadach odwiedzin)
Co do mnie:
"Powód z swych zeznaniach pozostał gołosłowny. Nie przedstawił żadnych innych dowodów.."
Dalej:
"..prawa prytwatności powoda tj. godności, wolnosci osobistej czy prawa prywatności podowa, w sytuacji, gdy chciał odwiedzić żonę ppo porodzie i swoje nowonarodzone dziecko i próbował uzyskać informacje o ich stanie zdrowia. Niniejsze postępowanie wykazało inny przebieg tych zdarzeń niż zarzucany przez powoda w pozwie."
"Powód z sposób zniekształcony przedstawił to w jaki sposób zostały mu udzielnone informacje na temat żony w pozwanym szpitalu.[...]Zeznania jego różniły się kompletnie od zeznań świadka [Ordynatora] Mariusza R., którym sąd dał w tym zakresie wiarę" Zatem słowo człowieka, który jest stroną, a potraktowanego jak świadka, przeciw mojemu słowu. I ku zaskoczeniu moje zeznania są zniekształcone. Po pierwsze nie rozumiem jak ordynato mógł być świadkiem w swojej sprawie. Skoro to właśnie on nie udzielał mi informacji. Co więcej autorytet Ordynatora powinien zostać podważony po tym jak kłamał, że nikt nie mógł odwiedzać szpitala. A mogli zaszczepieni, co zaznaczył sąd w swoim wyroku.
"Tymczasem jak wynika ze zbieżnych zeznań świadków .. [Ordynatora i Dyrektora].." Ja się nie dziwę, że były zbieżne.
Czemu zatem udzielno mi informacji 25 września, dopiero po dwóch dniach(23 i 24 września) dobijania się o to? I po co pytano przy tym o szczepionke? Tego sędzina nie nawet nie dotknęła.
"Co do braku możliwości uzyskania informacji to .. takiej informacji powodowi udzielono." Kropka. Nie jest istotne, że musialem naprawdę nalegać dwa dni na to :nie zrażając na "Proszę zapytać żony" od pielęgniarki. (Co ciekawe sędzina też mnie zapytała na rozprawie : "Czemu Pan nie zapytał Żony". Tak teraz myslę, że rzeczywiscie, nie wiem, czemu nie dopytałem jak ma zamiar byc leczona, co jej grozi, czy to jest znana choroba, czy często się zdarza, czy jest sie o co niepokoić. Czemu odczuwa takie bóle.) Mój obraz był zniekształcony. Zeznania Ordynatora prawdziwe.
Podejście sędziny obrazuje dialog:
Ja : "Szpital powinien udzielać informacji rodzinie. Szczególie w takiej sprawie jak narodzenie dziecka i ciężki stan żony. Jeżeli nie mogą osobiście to telefonicznie."
Sędzina: "Kto ma to robić?"
Ja: "Nie wiem. Niech kogoś zatrudnią"
Sędzina "Skąd mają być na to pieniądze?"
Ja "Nie wiem"
Czyli nie jest ważne jakie jest prawo. Ważne jest, że ja nie wiem za jakie pieniądze to prawo ma byc realizowane.
Wyrok: Oddalone powództwo i zasądzenie mi 4tyś na rzecz Szpitala.
Nie wiem czy iść do Apelacyjnego. Jeślibyście chcieli, mnie wesprzeć w tej walce z systemem i chcieli żebym szedł dalej to piszcie. Mnie w tym wszystkim niepokoi to, że na jesień może być powrót. A nam odbierają prawa ot tak. Na mocy rozporządzenia. Nie ma zbyt wielu spraw przeciw szpitalom w tej kwestii. Moja sprawa zakończyła się o tyle szczęśliwie, że Żona wyzdrowiała, był to tylko zespół popunkcyjny, Bolesny ale niegorźny. Dlaczego robiono takie problemy z informacją? Co będzie, gdy naprawde coś się będzie działa z kimś z rodziny? Czy dowiem się na czas? Czy czujecie tą bezsilność? Skoro nawet sąd tego nie rozumie?
Mozecie mnie wesprzeć na zrzutce na pokrycie kosztów sądowych i na apelację.
Jak się zbierze, to będę z nimi walczył w apelacji. A to jest stresująca sprawa. Uwierzcie mi.
Zrzutka tutaj:https://zrzutka.pl/f5syre Czeka na weryfikację moich danych.
Jak nie to przypuszczam, że pokorniutko zapłacę. Czy jednak oni się zatrzymają na jesień po sukcesie wiosny?
Jak chcecie to wrzucę cały wyrok tylko go zanonimizuję.
Komentarze (26)
najlepsze
- kopanie się z polską służbą zdrowia może się skończyć tylko źle lub bardzo źle. To w niektórych miejscach wciąż jest głęboka komuna, "nie mamy pana płaszcza i co nam pan zrobi".
- proste rozwiązania są najlepsze. Jeżeli żona była przytomna dlaczego nie wypytałeś jej? Żona też mogła wypytać lekarza prowadzącego o sposób leczenia i Tobie te informacje przekazać
- żona wypisana ze szpitala 10 września a Ty piszesz że informacje dostałeś 25 września. Żona z wypisem nie dostała dokumentacji medycznej? O co Ty w ogóle wtedy pytałeś i co chciałeś osiągnąć jeśli żona już od 2 tygodni była w domu?
- to że nie udzielają informacji telefonicznie jest zrozumiałe. Jak niby babka z recepcji miałaby zweryfikować twoją tożsamość? Po głosie?
- szczepienia to inna kwestia ale założenie głupiej maseczki przy wejściu na oddział/odwiedzinach żony po problemowej cesarce powinno być naturalne. Jeśli tego odmówiłeś "w imie zasad" jak Boguś Linda to jesteś zwykłym pieniaczem
@drewnianaszklanka: owszem, działają w swoim zakresie. Z jakiegoś powodu na całym świecie od 100 lat chirurg nosi maseczkę w czasie zabiegu, jak myślisz po co?
Jeśli są z właściwego materiału to ograniczają ilość wydychanych barketii. Wystarczający powód żeby je założyć, szczególnie na oddziale w szpitalu.
Wszystko zależy od okoliczności.
Prośba o założenie maseczki przed wejściem na oddział szpitalny wydaje mi się uzasadniona na tyle, że mogę ją spełnić. Gdyby mnie prosili o chodzenie na rękach raczej bym się
A tak w ogóle to lekarze w polszy to dramat, zarówno pod kątem jakości leczenia, podejścia do pacjenta jak i etyki pracy.
No ale tak to jest, ciągle tylko szanowny panie doktorze i szanowny panie doktorze, to się pan doktor arogancki zrobi.
2. Rób co lekarze każą i sie zaszczep albo nie zawracaj gitary i lecz się tam gdzie czerpiesz wiedzę na temat szczepień-leczcie się poradami z Facebooka.
Znacie się lepiej? To nie zawracajcie dupy szpitalom/lekarzom.
Szury.
Do kitu. Powinno być dozwolone tylko po zaszczepieniu, ewentualnie przy przeciwwskazaniach medycznych do szczepienia.
[edit] TL;DR - ale jak widzę takie kwiatki: