@kamilmariusz-gotz: tak, od początku to mówię jak zaczął się konflikt a oni już atakowali cywilów. Może dlatego wzięli wojska ze wschodu aż żeby przy wejściu do gry NATO włączyły się Chiny w Azji.
2. Nie ma i nie ma skąd być zagrożenia radiacyjnego dla terenu Polski.
3. Nie należy rozpowszechniać plotek o zagrożeniu bez sprawdzenia informacji w wiarygodnych źródłach. W tym przypadku wiarygodnym źródłem jest Państwowa Agencja Atomistyki
4. Nie każde zagrożenie dla bezpieczeństwa jądrowego stanowi zagrożenie nawet dla najbliższego otoczenia, nie mówiąc już o tak dalekim jak Polska. Przeciwnie – obiekty jądrowe projektuje się tak, by tak nie było. Nawet całkowite zniszczenie niektórych układów związanych z bezpieczeństwem, może nie powodować żadnych mierzalnych skutków poza obiektem, bo te systemy są zarówno dublowane (albo i lepiej) – co określamy jako rozbudowę obrony wszerz, jak i stopniowane (obrona w głąb). Ale uszkodzenia fragmentów tych systemów są już określane jako naruszenie bezpieczeństwa i to poważne.
5. Zapewne najważniejsze z polskiego punktu widzenia: co najgorszego może się stać? Otóż w przypadku, jeśli doszłoby albo do przebicia obudowy bezpieczeństwa i zniszczenia części urządzeń w środku albo do bardzo skomplikowanego i starannie przygotowanego aktu sabotażu, można sobie wyobrazić, że zakłócone zostanie chłodzenie reaktora. Wtedy po kilku-kilunastu-kilkudziesięciu godzinach (w zależności od tego kiedy reaktor ostatnio pracował), przy braku chłodzenia, może dojść do stopienia części lub całości paliwa. Trochę jak w Fukushimie. Takiemu zdarzeniu może towarzyszyć wytworzenie wodoru (wskutek reakcji koszulek paliwa z parą wodną) – ponownie jak w Fukushimie. A to może (ale w przypadku uszkodzonego i nieszczelnego już budynku wcale nie musi) prowadzić do mniejszego lub większego wybuchu w okolicach reaktora.
Ostatecznie może dojść do uwolnień substancji promieniotwórczych poza obudowę bezpieczeństwa na jakąś skalę. Podkreślę: mówimy już o naprawdę mało prawdopodobnym przebiegu wydarzeń, którego nie potrafię sobie wyobrazić bez dobrze zaplanowanego działania celowego. I w takiej sytuacji mówimy o sytuacji z grubsza porównywalnej z Fukushimą. Czyli mierzalnym zagrożeniu radiacyjnym mierzonym pojedynczymi kilometrami wokół elektrowni.
6. Jeśli by się tak zdarzyło, że w powyższym nie mam racji, to nadal pozostaje jeszcze czynnik czasu. Od poważnego uszkodzenia reaktora do stopienia paliwa minąć muszą godziny. Do wydostania się tego poza budynek – kolejne. A potem jeszcze cokolwiek groźnego musiałoby przylecieć kawał drogi do Polski. Po drodze zostanie to wykryte. Jak nie przez pomiary ukraińskie, to przez polskie. Polska posiada łańcuch stacji mierzących poziom dawek promieniowania wzdłuż wschodniej granicy. Polska posiada także profesjonalny organ dozoru jądrowego w postaci Państwowej Agencji Atomistyki. Jest to organ, którego nie dosięgła polska bylejakość, poza może zbyt niskimi płacami (ale to problem chroniczny administracji i na inną dyskusję). I ten organ wydaje komunikaty i na bieżąco podaje wyniki pomiarów. Teraz też już wydał komunikat zarówno na temat sytuacji w elektrowni, jak i poziomów promieniowania w Polsce – te nie odbiegają oczywiście od normy. Jeśli cokolwiek istotnego się zdarzy, to PAA o tym poinformuje. Swoją drogą: aktualnie wieje tam w stronę Morza Azowskiego i
Sam fakt ataku na taką elektrownię powinien zmusić cały świat do naprostowania tych neandertalczyków w temacie elektrowni atomowych i zmusić ich do wyłączenia ich u siebie po tej akcji. Z terrorystami się nie dyskutuje, a skoro przemawia do nich argument siły to należy to wykorzystać. Na szczęście elektrowni podobno nic nie jest a akcja jest zrobiona w celu zastraszenia.
Komentarze (217)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez moderatora