JEST JUŻ NOWY SEZON PODCASTU. Subskrybuj nasz kanał na ulubionej platformie:
Spotify: https://open.spotify.com/show/...
Iphone/Ipad: https://podcasts.apple.com/pl/...
Inne/przeglądarka: https://www.google.com/podcast...
Jesteśmy także na You Tube: https://tinyurl.com/HISTORIAJA...
Przerażająca historia, jaka miała miejsce na długo przed rozpoczęciem Holocaustu to zbrodnie Niemców na polskich pacjentach szpitali w Gdańsku, Wielkopolsce i na Pomorzu.
Ten mało znany wątek z naszej historii znajdujemy na kartach książki “Nazistowska eugenika”brytyjskiego historyka Melvyna Conroy’a.
Eugenika, czyli pseudonauka stanowiąca ważny element nazistowskiego reżimu miała odpowiedzieć na rozwiązanie problemów zdrowotnych i społecznych. Teoria o tym, że należy eliminować chore i słabe jednostki poprzez aparat państwa. Nigdzie nie popierano tej doktryny z większym entuzjazmem niż w Niemczech. Program rozpoczął się, pod rządami nazistów, od przymusowej sterylizacji tysięcy obywateli Niemiec, po czym przerodził się w masowe mordowanie najbardziej bezbronnych członków własnej populacji pod przykrywką tak zwanej "eutanazji", by ostatecznie przerodzić się w obejmującą cały kontynent politykę eksterminacji tych, którzy nie pasowali do nazistowskiego eugenicznego wzorca.
Ideowym impulsem do zmasowanej akcji uśmiercania słabszych przedstawicieli własnego narodu stała się tzw. „sprawa dziecka Kretschmara”. 20 lutego 1939 roku w Pomßen, małym miasteczku w Saksonii w rodzinie Gerharda Kretschmara przyszło na świat niewidome dziecko, z tylko jedną nogą i brakującym fragmentem ręki. Ojciec napisał do władz Rzeszy list z prośba o uśmiercenie dziecka. Traf sprawił, że trafił na biurko najważniejszego człowieka w Niemczech. Kazał on swojemu lekarzowi przybocznemu Karlowi Brandtowi zorganizować sankcjonowaną przez państwo eutanazję noworodka. .Dziecko straciło życie 25 lipca 1939 roku.
Był to impuls uruchamiający lawinę masowych eksterminacji obywateli Rzeszy, a wkrótce ludzi z terenów podbitych wcielonych do państwa niemieckiego.
20 września w „Grand Hotelu” w Sopocie odbyła się narada z udziałem Hitlera na której podjęto założenia dotyczące wprowadzenia akcji bezbolesnego zabijania chorych psychicznie i niedorozwiniętych dzieci. Podjęte decyzje przyjęły formę dyrektywy Hitlera z października 1939 r. Instytucją realizującą zadania stało się Aktion T4. Jej głównym celem było uśmiercanie wszystkich nowonarodzonych dzieci z wadami genetycznymi i jakimikolwiek ułomnościami. Funkcjonariusze Aktion T4 przekształcili się niebawem w zespoły morderców zabijających także i nastolatków z zaburzeniami psychicznymi, niepełnosprawnych, a wkrótce także zaangażowanych w eksterminację narodów podbitych przez Rzeszę.
Tuż po ataku na Polskę Aktion T4 stało się najbardziej demoniczną niemiecką instytucją. Jednostkami “wykonawczymi” i zaangażowanymi w pierwsze akcje uśmiercania były Wachsturmbann Eimann (oddział wartowniczo-szturmowy Eimanna), Einsatzkommando 16 i Selbstschutz (paramilitarna organizacja złożona z volksdeutschów). Już 22 września 1939 roku oddział Eimanna rozpoczął zabijanie pacjentów szpitala psychiatrycznego w Kocborowie na południe od Gdańska. Szacuje się, że do końca roku mogło zginąć kilka tysięcy polskich pacjentów szpitali. Na początku strzelano, le wkrótce opracowano plan wykorzystania tlenku węgla.
W złożonych po wojnie zeznaniach „Albert Widmann, główny chemik Kripo (policji kryminalnej) oświadczył, że to Arthur Nebe, szef Kripo, zwrócił się do niego z pytaniem, czy jego wydział byłby w stanie dostarczyć dużą ilość trucizny. Kiedy Widmann zapytał: „Do zabijania ludzi?”, Nebe odparł: „Nie, do zabijania zwierząt w ludzkiej postaci, to znaczy chorych psychicznie”
Akcja nabrała rozpędu już w styczniu 1940 roku, gdy upowszechniono wykorzystanie gazu.
Niemcy wymyślili mobilne komory gazowe, specjalnie przystosowane ciężarówki w których tlenek węgla był wpuszczany na “pakę”, gdzie zamykano pacjentów.
Pierwsze z ciężarówek obsługiwał oddział Herberta Lange szefa sztabu Einsatzgruppe VI Naumanna. Lange awansował z czasem na pierwszego komendanta obozu śmierci w Chełmnie.
Przez ostatnie miesiące 1939 i pierwsze 1940 roku komando Langego wędrowało po Kraju Warty ciężarówką z szyldem reklamującym Kaiser’s Kaffeegeschäft (Kawiarnia Cesarska). Mordowali kolejnych pacjentów szpitali, osoby choro psychicznie i dzieci.
Oddział udał się następnie do Prus Wschodnich, gdzie w ciągu niecałych trzech tygodni w jego ciężarówkach zginęło 1800 niemieckich i polskich pacjentów, z czego w samym tylko Działdowie przez dwa tygodnie maja śmierć poniosło 1558 osób. Szacuje się, że ofiarą tej wczesnej, eksperymentalnej fazy zabijania padło w sumie 7700 chorych i upośledzonych pacjentów, a około 70 musiało dostać przed załadowaniem do ciężarówki uspokajające zastrzyki ze skopolaminy z morfiną. Łącznie w latach 1939–1944 zabitych zostało w przybliżeniu 12 850 polskich pacjentów psychiatrycznych.
W książce Melvyna Conroy’a znajduje się szersze spektrum idei eugenicznej od narodzin, które miały miejsce na długo przed dojściem do władzy narodowych socjalistów przez realizację oraz sprawiedliwość jaka dosięgła wykonawców tej upiornej idei. Choć z tym bywało różnie. Gerhard Bohne odpowiedzialny za śmierć około 15 tysięcy ludzi znalazł się w amerykańskiej niewoli, z której został zwolniony i w 1949 roku wyemigrował do Argentyny. W 1955 roku wrócił do Niemiec, ale został ujęty dopiero w 1964 roku. Został uznany za niezdolnego do udziału w procesie” ze względów medycznych. Dożył jednak sędziwego wieku i zmarł w 1981 roku.
Inny autor eksterminacji ludzi w ramach Aktion T4 Hans Hefelman także wyemigrował do Argentyny, gdzie poczuł się na tyle pewnie, że wrócił w 1955 roku do Niemiec. Został nawet dyrektorem generalnym przedsiębiorstwa produkującego tekstylia w Waging am See w Bawarii. Wytoczono mu proces, ale postępowanie także zostało umorzone. Żył w Niemczech do 1986 roku. Podobnie działo się z wieloma innymi wykonawcami akcji “eutanazji”, część z nich żyła długo po wojnie. Lista z biogramami zbrodniarzami i ich dalszymi losami jest ciekawym zakończeniem książki Conroy’a.
Zdjęcie: Samochód dostawczy przeznaczony do przewożenia mebli (stąd wyjątkowo wysoka bryła nadwozia) marki Magirus-Deutz w pobliżu obozu zagłady w Chełmnie (1945). Tego typu pojazdów hitlerowcy używali do duszenia więźniów, poprzez kierowanie spalin do zamkniętego przedziału tylnego, w którym zamykano ofiary. Ten egzemplarz nie został zmodyfikowany, jak wynika z ustaleń Office of the United States Chief Counsel for Prosecution of Axis Criminality (1946), daje jednak dobre wyobrażenie o procesie uśmiercania ludzi w mobilnych komorach gazowych (wikimedia, domena publiczna)
Komentarze (74)
najlepsze
Potem przestano. Więc Polacy z przyzwyczajenia postanowili zacząć gazować sie samodzielnie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Akcja_T4
Tak było ,pierwsi byli ludzie z wschodnich Niemiec z różnych ośrodków dla tzw obłąkanych ,niedostosowanych