Tonący brzytwy się chwyta. Czy takim zabiegiem był list króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w czasie tzw. wojny w Konstytucji 3 maja w 1792 roku? Tuż przed II rozbiorem Polski nasz monarcha oferował carycy Katarzynie objęcie tronu przez jej wnuka Konstantego.
Historia jakiej nie znacie to podcast oraz jeden z najpopularniejszych fanpage na polskim facebooku. Dołącz tam do nas: https://www.facebook.com/histo... Zapraszamy też do subskrypcji na You Tube: https://tinyurl.com/HISTORIAJA... lub Spotify: https://open.spotify.com/show/... ale także Google Podcasts: https://www.google.com/podcast...
Mający wówczas 13 lat książę z rodziny Romanowów miałby, jak się zdaje, objąć tron po śmierci Poniatowskiego. Oferta z Warszawy nie pomogła. Wojna została przegrana, nastąpił II rozbiór Polski, a niewiele później nasze państwo zniknęło z mapy Europy.
Co z Konstantym? Rzeczywistą władzę w Warszawie przejął i tak – mowa bowiem o tym samym Konstantym, który niedługo później zasłynie jako zarządca Królestwa Polskiego i sadystyczny wódz naczelny Wojska Polskiego, któremu w listopadową noc 1830 roku uda się uciec z Belwederu przed powstańcami.
Ale wróćmy do wydarzeń ze schyłkowego okresu Rzeczpospolitej Obojga Narodów, gdy skonfederowany naród broni Konstytucji 3 Maja przed Rosją i targowiczanami.
Jest druga połowa czerwca 1792 roku i sytuacja przedstawia się dramatycznie. Stutysięczna rosyjska armia idzie na Warszawę. Ignacy Potocki przywozi z Berlina wieści, że król Pruski nie uhonoruje swoich zobowiązań sojuszniczych. Z Litwy dochodzą wiadomości o przegranej bitwie pod Mirem, na Ukrainie książę Józef rozpaczliwie unika okrążenia, skarżąc się na puste magazyny. Wielkimi krokami nadchodzi koniec państwa.
A może udałoby się jednak jakoś dogadać?
Stanisław August śle do Katarzyny pismo. W piśmie stoi tak: „wielce W. Imp. Mości zależy na ugruntowaniu swego wpływu w Polsce i na przeprowadzeniu przez nią bez zawady wojsk, ilekroć zamierzysz zająć się Turkami lub Europą. Nam wypada zabezpieczyć się raz na zawsze od ustawicznych rewolucyi podczas bezkrólewiów i od wpływu sąsiadów, którzy nas samych, jednych przeciwko drugim, uzbrajają. Oprócz tego potrzeba nam rządu wewnętrznego, lepszego niż był dawny. Obecnie jest chwila dogodna do pogodzenia tego wszystkiego. Daj nam W. Imp. Mość za następcę tronu po mnie swego wnuka, wielkiego księcia Konstantego”.
Zamysł – popierany ochoczo choćby przez Kołłątaja – opiera się na przykładzie sukcesji burbońskiej w Hiszpanii. Pewnie, że tron dla Konstantego uzależni Polskę od Rosji, ale pozwoli zachować państwowość, a może i trzon majowych reform.
Poseł brytyjski donosi z Petersburga, że idea „wywarła znaczne wrażenie na umyśle imperatorowej”. Ale rada państwa opowiada się zdecydowanie przeciw, a Katarzyna żąda bezwarunkowego akcesu do Targowicy.
Czy pomysł tronu dla Konstantego mógł ocalić Rzeczpospolitą? Odpowiedź krótka: skoro nie ocalił, to nie mógł. Odpowiedź dłuższa: to dosyć złożone. Targowica zawiązała się przeciw sukcesji tronu, toteż przyjęcie dziedzicznej korony dla Rosji byłoby nieco niezręczne. Chociaż zawiązała się też przy całości granic, a to już udało się jakoś obejść. Z perspektywy rosyjskiej racji stanu pomysł wyłącznej kontroli nad wzmocnionym polskim buforem mógł być atrakcyjny. Ale wymagałby dosyć ostrego – być może zbrojnego – zwarcia z Prusami, prawdopodobnie w jakimś stopniu wspieranymi przez Austrię. Do takiego zwarcia nikt się w Rosji nie palił. Zwłaszcza, gdy alternatywą była łatwa aneksja Ukrainy. Do tego dochodzą interesy samych rosyjskich decydentów, liczących na przychody z przejętych królewszczyzn, nowych urzędów, może także sekwestracji majątków (patrz: zamek Horeszków). Wreszcie, samej Katarzynie sejm czteroletni zdążył napsuć sporo nerwów, więc do zbyt łatwej zgody się nie pali.
Do tego dochodzi sytuacja na froncie. Póki co, rosyjska inwazja idzie dosyć gładko, Stanisław August nie wydaje się zdeterminowany do zaciekłej obrony, sam polski minister Chreptowicz wspomina rosyjskiemu ambasadorowi o perspektywie kapitulacji. Odrzucając propozycję korony dla wnuka, Katarzyna nic nie traci. Zawsze będzie mogła wrócić do tematu już po zwycięstwie. Prawdopodobnie oferta wybrzmiałaby dużo bardziej atrakcyjnie, gdyby rosyjskie wojska napotkały na bardziej zaciekły opór dobrze zorganizowanego przeciwnika. Ale na taki wypadek Katarzyna miała w zanadrzu ofertę współpracy Fryderyka Wilhelma – więc wcale niekoniecznie.
Wydaje się, że dla rzeczywistych szans powodzenia tej oferty, musiałaby zostać przedstawiona sporo wcześniej i sporo wcześniej Warszawa musiałaby skierować całą energię na przygotowania wojenne. To zaś wymaga zmiany całego szeregu elementów ciągu przyczynowo-skutkowego i stanowi dosyć zaawansowaną gdybologię.
***
To był post gościnny autorstwa niezwykle ciekawego podcastu Salus Rei Publicae , prawdziwej skarbnicy wiedzy o XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej.