Czołem Mirki i Mirabelki!
Dzisiaj będzie opowieść spod tagu #oszukuja ...
Parę słów wstępu, żeby nie było, że bananowe dziecko płacze, bo mu się apartamenty nie wynajmujo.
Jestem #programista15k i przez 10 lat mieszkałem we Wrocławiu z rodziną. Pod koniec 2019 roku postanowiliśmy jednak trochę zmienić nasze życie i wyprowadziliśmy się do mazowieckiego. Mieszkanie stwierdziło, że zostaje na miejscu :)
Zostało też sporo gratów, ale nie paliło się, więc stwierdziliśmy, że będzie meta we #wroclove, powoli się ogarnie i wyremontuje, a później wynajmie - będzie dla gówniaków jak podrosną, a poza tym szkoda sprzedać (no i wiadomo #rentier :D). Miało być pięknie, ale przyszedł 2020 i COVID. Zycie tak się pokomplikowało, że do Wrocka nawet nie można było nawet pojechać. Nie tylko ja zacząłem pracować z domu. Żona też przyprowadziła pracę do domu - w sensie przyciągnęliśmy na podwórko nasze 2 konie ;) Pomysł był dobry i nawet wyszedł, ale się nie skalował - dom wynajmowany (i jak się po chwili okazało - sprzedawany), a infrastruktury jeździeckiej i stajennej brak. Postanowiliśmy marzenia o własnym rancho zacząć realizować trochę wcześniej niż na emeryturę. Znaleźliśmy fajne gospodarstwo z paroma hektarami i postanowiliśmy, że zostaniemy #rolnik (tak, programista rolnik :D). Oczywiście w Polsce nic nie może być proste.... Jeśli nie jesteś rolnikiem, to musisz dostać pozwolenie na widły od KOWRu. Procedura byłą bardzo długa i zawiła (nadaje się na osobne dłuuuugie story), ale okazało się że problem jest nie tylko formalny - trzeba mieć hajs. W bankach mówili mi, że mogę kupić dom za jakieś 2 bańki, ale kredytu na gospodarstwo rolne za 700 tyś zł nie dostanę (bo nieruchomości rolne są "niezbywalne" przez te zgody od KOWRu i banki nie chcą dawać kredytów powyżej 1ha). Skończyło się tak, że wzięliśmy ponad 600 tyś zł w kredytach gotówkowych z ratami na kilkanaście tysięcy złotych..... Pomysł karkołomny, ale postawiliśmy wszystko na jedną kartę - kto nie ryzykuje... (ten jest szczęśliwym normikiem :D). W tym momencie przychód z najmu stał się trochę bardziej potrzebny - przynajmniej na okres przejściowy. Nie chcieliśmy kokosów, ale żeby się chociaż hipoteka sama spłacała i do rachunków we Wrocku nie trzeba było dopłacać.
W tym momencie, kończymy ten przydługawy wstęp i przechodzimy do meritum. Gdy wystawiliśmy ogłoszenie w lipcu, to po chwili zgłosiła się Ewa. Pojechałem do Wrocławia, a Ewa przyjechała z partnerem Romkiem oglądnąć mieszkanie. Spodobało im się, nawet fajnie się z nimi gadało, więc pomyślałem sobie - problem z głowy. Za parę godzin mieli przyjechać podpisać umowę i zapłacić kaucję - tu zaczęły się pierwsze problemy. Ewa kaucji nie przywiozła, "bo musiała wypłacić wypłaty pracownikom i trafiła na limit w banku". Zastanawiałem się co zrobić, ale że jestem trochę głupi i łatwowierny, to zgodziłem się na przelew, dałem klucze i pojechałem z powrotem ogarniać temat do mazowieckiego. Trochę się bałem, ale pomyślałem, że jakoś to będzie. Przynajmniej jeden problem załatwiony i można wrócić do walki z urzędami, bankami i innymi. Kasy długo nie było, bo "Ewa była chora", bo "przelew idzie" itp. Minęły ze dwa tygodnie, kasy dalej nie było, a my zaczynaliśmy się trochę martwić... Na szczęście wtedy wjechał Romek na zielonym WhatsAppie, wysłał hajs z Niemiec przez Western Union i chwilę nawet pogadał: "kur.a, długi trzeba płacić, Michał!". Zapłacili kaucję + czynsz za dwa miechy z góry (prawie), więc kamień spadł mi z serca. Sierpień i wrzesień były cool, ale przyszedł październik i znowu się zaczęło. "Czy mogę zapłacić później?" "Tak, płać kiedy chcesz tylko płać". Kolejne terminy i wymówki mijały, a kasy nadal nie było. Słyszałem bardzo dużo wymówki - że wszystko pozamykane (branża spawalnictwa / obróbki metali za granicą....), że przelew idzie, że to, że tamto. Czas mijał, a długi rosły. Ewa nie płaciła ani czynszu, ani opłat, ale cały czas deklarowała spłatę - hajs zawsze był już gdzieś tam za zakrętem. Nie wierzyłem, że można być tak bezczelnym i tak kłamać, dlatego zakładałem, że kasa będzie mimo tego, że coraz mniej mi się to wszystko kleiło.... Przyszedł grudzień, minęły magiczne 3 miechy i mogłem w końcu wyciągnąć ciężkie działa - wysłać ostateczne wezwanie do zapłaty.... Głupio mi było jechać ją przed świętami (szczególnie że płakała, obiecywała, że się z Wesołym Romkiem rozstała itp. itd.). 4 stycznia wysłałem jednak pisemko z wezwaniem. Oczywiście pełna deklaracja spłaty. Minął miesiąc (zgadnijcie co - spłaty nie było, dziwne, nie?), wysłałem wypowiedzenie i zacząłem działać, bo cała sytuacja przestała mi się podobać.
Pasożytów udało się pozbyć - gdzieś w połowie lutego ulotnili się z mieszkania zostawiając klucze w skrzynce oraz szereg zniszczeń: zdarta ekoskóra na narożniku, podziurawiona ekoskóra na WSZYSTKICH krzesłach od stołu, zniknęło akwarium z wyposażeniem za kilka stów, biurko popękane i napęczniałe, zalana ściana pod zlewozmywakiem w kuchni, zniszczone drzwi balkonowe (wyrwana klamka i rozwalony mechanizm uchylania), zajechane panele na podłodze. Co więcej - wszystko było zasyfione. W mieszkaniu jarali fajki, znalazłem ze 3 lufki, wszędzie pełno kłaków psa, zaszczana podłoga, na którą tylko rzucili ręcznik, w piekarniku jakieś cudo, zalana od góry do dołu lodówka, śmieci wywalana na balkon zamiast do wiaty śmietnikowej, a w łazience zużyte tampony na półce na wysokości 1,7m (trening mięśni Kegla za mocno wszedł??). Oczywiście Ewa twierdziła, że klucze zostawiła w skrzynce dla Romka, bo musiała nagle wyjechać, a miała wrócić i posprzątać mieszkanie i naprawić drzwi (reszta rzeczy już była i ona ma na to zdjęcia :D). Reakcją na mój "wjazd na pustą chatę" było oskarżenie o to, że zniknęło im 10 tysięcy złotych po mojej wizycie, mimo tego, że z mieszkania nawet nie zdążyłem wyjść (telepatia - dziwko!) :D
Łącznie długi opłatowo-czynszowe 15 tysięcy złotych i zniszczenia lekko licząc na jakieś 5 tysięcy złotych...
Zacząłem sprawdzać i bardziej konkretnie windykować Ewę - po prostu upominać się o moją kasę. Usłyszałem, że ją nękam, że włamałem się na jej stronę - umieściłem na stronie jej firmy komentarz o długach, a ona w odwecie zmieniła widoczność na prywatną :P. Po sprawdzeniu i wywiadzie na kilku grupach FB okazało się, że to ciężki przypadek... Ewa Piszczek (biuro księgowe EwPol - 9131525191 oraz spółka EvRo Global - 9131629269) jest goła i wesoła. Ma pełno długów i "kartę stałego klienta" we wszystkich firmach windykacyjnych oraz funduszach sekuretyzowanych w Polsce. Chwilę po jej wyprowadzce mieszkanie zaczęli nachodzić windykatorzy terenowi z Bociana, bo tam też haj s wzięła :D. Okazuje się, że przekręciła w podobny sposób już parę innych osób:
Adresy Ewy:
- Drohobycka - 2018?
- Trawowa 37 / x - 01.2019
- Zagony 81 / y - 05.2019
- Buczacka 6c / z - 05.2020
Jak widać długo miejsca nie zagrzała nigdzie, a nie wszystkie adresy udało mi się ustalić..
Niestety Ewa nie boi się spraw sądowych ani komorników. Znajduje sobie nowe mety, a wszystkie oficjalne papiery idą na skrzynkę pocztową - Czechy 11/1 Kostomłoty. Ewa oficjalnie nie ma nic, więc nic nie można ściągnąć i długów się nie boi. Co z firmą EvRo? Firma robi instalacje przemysłowe za granicą, więc pewnie trzepią większy hajs niż ja na programowaniu, ale wiadomo - spółka z zoo, a jej najcenniejszym zasobem jest Wesoły Romek. Ewa pewnie wyprowadza cały hajs do niego (poczekamy na publikację sprawozdania finansowego to zobaczymy) dlatego Romuś jeździ Audi A5 po Wrocku, a Ewa biedna tonie w długach. Romuś wysyła Ewie kieszonkowe przez Western Union. Gdy zacząłem temat drążyć (założyłem im stronę Internetową oraz profil FB :D), to usłyszałem od Wesołego Romka, że ktoś mnie dojedzie, że mnie szukają, że moja chata pójdzie w pył itp. Bagiety stwierdziły, że za słabe, bo napisał że ktoś mnie dojedzie, a nie że on mnie dojedzie.... (Innymi słowy - jak chcesz kogoś postraszyć to powiedz mu że ktoś mu wpierkoli, a nie Ty i będzie cacy :D). Napisałem do prokuratury (art. 286 kk i 288 kk), ale oni też się coś nie śpieszą. Ewa z Romusiem coś kombinują, bo Romuś założył ostatnio jakąś firemkę - Roman Kopka Spawalnictwo - 7521296449. Zgadnijcie z jakim adresem? :D
Ja sobie spokojnie opracuję ten temat (art. 688 kc) i dojadę Romka, bo Ewy nie ma sensu (komornik nic nie ściągnie), ale najgorsze jest to, że właśnie teraz przekręcają kolejnych ludzi. Kolejni ludzie jej odpuszczą (jak poprzedni wynajmujący poza mną), a Policja i Ziobroratura się na to wysra, bo ciężko ich znaleźć i ogólnie jak popłaczą w sądzie że im ciężko to i tak im odpuszczą i nie będzie Kodeksu Karnego tylko sprawy Cywilne. Pomóżcie kochani - znajdźmy ją, ostrzeżmy ludzi i pokażmy jej, że nie ma przyzwolenia na takie pasożytowanie!
Wołam jeszcze tagi: #wynajem, #wroclove, #wroclaw, #oszustwo
PS. Na wszystkie przedstawione tutaj informacje mam dowody - zdjęcia, dokumenty, papiery SMSy, WhatsAppy itp, z chęcią się podzielę jakby co :)
PS2. Tak, wiem że mogłem zrobić najem okazjonalny.
PS3. Tak, wiem że jestem głupi i łatwowierny, ale uwierzcie 2020 to był masakryczny rollercoaster dla mnie.
Komentarze (357)
najlepsze
Albo jak niemiecka Schufa. Też dobre rozwiązanie.
Przepis na wpieprzenie się w nie lada kłopoty. Drogie dzieci, nie róbcie tego w domu.
Jak dla mnie samospłacające się mieszkanie, czyli de facto nieruchomość za darmo, to są jednak kokosy.
@arcx: drzewa do nieba nie rosną, wiecznie tak nie będzie
Gowno mogles. I tak by Cie oszukali. Najem okazjonalny nie chroni przed niczym. To mit.
Jak wynajmiesz cale mieszkanie to jestes w dupie. Takie mamy fajne przepisy.
Oczywiscie ze prawo jest takie samo ale wynajem bez jednego pokoju umozliwia Ci wejscie do wlasnego mieszkania. Jak wynajmiesz cale to sobie mozesz pukac do drzwi a lokator moze Cie olac.
Majac dostep do pokoju jest wiele sposobow na pozbycie sie nieuczciwych lokatorow dlatego jak ktos chce Cie okrasc to zwyczajnie
Bo kumam, że coś się może zniszczyć przypadkiem. Ale niszczenie ot tak, żeby niszczyć?