Zazwyczaj skrzyżowania ze sygnalizacją nie są równorzędne, także tam gdzie jest pierwszeństwo jest większy ruch (droga główna) także po wyłączeniu sygnalizacji mamy większy przelot pojazdów drogami głównymi na rzecz tych, które stoją na podporządkowanej. Wot taki interes większości kosztem strat (czasu) mniejszości
@buntownic: Niekoniecznie, pokonuje skrzyżowanie o którym mowa w artykule nawet kilka razy dziennie i nigdy nie muszę długo czekać by skręcić w prawo w główną. Kierowcy w Krakowie są naprawdę uprzejmi i wpuszczają tych co się chcę włączyć do ruchu czy to z prawej czy lewej.
Polna droga, o ktorej wspomnial pan Dominik, jest tak wyboista, ze nadaje sie bardziej na rajd jeepami, a nie na dojazd do miasta zwykla osobowka. Zawieszenie mozna latwo tam stracic. Dlatego wyjazd z osiedla z tamtej strony nastepuje tylko w ramach absolutnej koniecznosci. Ludzie raczej stoja w wielkiej kolejce do swiatel. Zreszta te rejony Krakowa lubia byc w wielu miejscach zakorkowane, nie tylko w tym jednym miejscu.
Podobna sytuacja jest w Gdyni na ulicy Unruga obok Cauflanda. Do pewnej godziny z rana światła są wyłączone i jedzie się płynnie w każdą stronę, a od ok. 7.30 światła są włączane i nie ma szans zdążyć gdziekolwiek.
@pi0trkrk: A wiesz, jak jeżdżę przepisowo - 50 na godzinę lub inaczej jeżeli znaki na to wskazują, a nie tak jak wszyscy dookoła - 20 km/h szybciej, to ja potrafię pół Krakowa przejechać praktycznie bez zatrzymania się choćby na chwilę... Światła są moim zdaniem bardzo dobrze zsynchronizowane... Oczywiście nie mówię tu o takich ulicach jak np. Aleje, które zamieniły się w parkingi, tam siłą rzeczy luz jedynka luz jedynka luz jedynka...
@pi0trkrk: to ty gowno wiesz. kolega ma racje. swiatla sa zsynchronizowane z obowiazujacymi limitami. limity sa chore, ale jesli sie ich trzymasz to masz zielone.
Bedac swego czasu we Lwowie zauwazylem ze tam swiatla sobie dzialaja a kierowcy dojezdzajacy do skrzyzowania bez wzgledu na aktualny kolor swiatla dla nich poprostu koncentruja sie na tym aby zjechac z niego w obranym kierunku i nie stwarzac zagrozenia
p.s. zreszta bez papieru toaletowego tez daja rade =D
Mówicie wszystko z perspektywy kierowcy, a z perspektywy pieszego światła są jak zbawienie. Jeszcze rozumiem na jakiejś małej uliczce na przejściu bez świateł łatwo da się wbić w lukę między samochodami, ale niedaleko mnie jest duża ulica bez świateł i aż strach tam przejść. Całe szczęście rzadko kiedy muszę tamtędy chodzić, ale ostatni raz zapadł mi w pamięć: po pierwsze czeka się i czeka. Jedzie tamtędy nieprzerwany sznur samochodów, więc dopóki jakiś
Komentarze (100)
najlepsze
Byle do wiosny i bedzie
pozdrawiam, krakus od 20 lat.
Bedac swego czasu we Lwowie zauwazylem ze tam swiatla sobie dzialaja a kierowcy dojezdzajacy do skrzyzowania bez wzgledu na aktualny kolor swiatla dla nich poprostu koncentruja sie na tym aby zjechac z niego w obranym kierunku i nie stwarzac zagrozenia
p.s. zreszta bez papieru toaletowego tez daja rade =D
zakop za nieumiejętność czytania ze zrozumieniem.