Młodzi Polacy uratowani z obozu pracy, zaczęło się od wołania tu na Wykopie
Paulina Fima (20 l.) przyjechała do Norwegii w nadziei na zarobki znacznie wyższe niż te, na które mogłaby liczyć w Polsce. Niestety, rzeczywistość okazała się inna. Pracę przy zbiorze truskawek zakończyła w asyście adwokata i organizacji humanitarnej. Organizacja jest obecna też tutaj!
Saeglopur z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 381
- Odpowiedz
Komentarze (381)
najlepsze
Ta akcja zaczęła się od wołania o pomoc tutaj na Wykopie - na Mirko. Rok temu była podobna sytuacja ale kontakt się urwał, ich było 400 osób, 70km do najbliższej cywilizacji. Tym razem dzielny Mirek nie dość że faktycznie był zdeterminowany żeby się ewakuować to wręcz tworzył materiał dowodowy i ostatecznie pozwolił na nalot służb i odratowanie wielu chętnych (ciemna strona tego zjawiska to to że najcięższa patologia często woli w takim układzie trwać). To była młoda grupa Polaków, tuż po maturach, liczyli na zwykłą pracę wakacyjną. Dali się niestety wpędzić w sidła naganiającym już w Polsce przedstawicielom dzikich obozów pracy.
Wszystko wydarzyło się w ostatnim miesiącu. Reportaż po norwesku jest już od tygodnia, teraz jest też po polsku. Liczę na zainteresowanie również polskich mediów - dzięki temu możemy budować świadomość i uniknąć łapania takich "zarzutek" czyli ofert na FB, OLX itp.
Wołam
Polscy pracownicy w służbach norweskich do odratowywania także Polaków na emigracji ze stanu bezdomności, zniewolenia, problemów prawnych i formalnych - głównie Norwegia, wieloletnia perspektywa też UK.
( ͡º ͜ʖ͡º)
@Charewski: O polskich nawet nie wiesz bo służby tym się zajmujące praktycznie nie istnieją. Już obserwuje się identyczne patologie jak hale z zamkniętymi imigrantami czy uciekającymi przed wyrokami - zdarza się że tacy nie widzą słońca przez 4 lata. A złamią nogę czy cokolwiek się stanie to są wyrzucani jak zdechły chomik do lasu.
@Charewski: i zawsze nadzorcami w tych obozach okazują się być Polacy. Tak samo jak w firmach na zachodzie, gdzie brygadzistami są Polacy - zawsze musi być 150% normy, gnojenie i mobbing.
xD
Dobrze, że nie trzeba robić doktoratu z fizyki kwantowej i wykazać się znajomością 10 języków ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Praca po dobrych studiach w Polsce warta jest tyle, ile robota sprzątacza z podstawowym w Berlinie XD
Zawsze myślałem, że dobre studia (xD) są dla elitki,
Trzeciego dnia w pracy u ciapatego, wożącego nas codziennie starym złomem, polami, pędząc 150 km/h, coś się zaczęło dziać. Rozdzielił mnie z moją dziewczyną, wysłał ją daleko ode mnie, z koleżanką, niby chwasty wyrywać ale wyglądało to jak by specjalnie wymyślił im taką prace bo one nic tam nie robiły a on latał bez ładu i składu a to do nich a to gdzieś dalej do jakichś samochodów. Poszedłem tam po godzinie, powiedziałem, że ma ze mna pracowac a jak mu sie nie podoba to niech nas odwozi z powrotem. Coś tak poburczał pod nosem wymyślał ale nie dalem za wygraną.
Następnego dnia w drodze do pracy (jadę ja moja dziewczyna i obcy mi chłopak, Polak) nagle skręca w inna drogę i mówi po angielsku, (ja wtedy włoskiego nie znałem) ze pojedziemy po drodze do niego do domu, po śniadanie bo jest jeszcze wcześnie. „Po drodze” to było jakieś 30 minut po totalnych bezdrożach bez ludzi, budynków, tylko same pola do tego wysokie ze nic nie widać dalej niż kilkanaście metrów. Dojeżdżamy do jego domu, dom jak na bliskim wschodzie taka włoska ruina, po środku niczego. Zaprasza nas do środka. Ja mowie ze my poczekamy w samochodzie a ty idź jeść. Chcial mnie zagłaskać żebym, tylko wszedł i zjadł. Stanąłem w drzwiach tak ze nie mogły się zatrzasnąć, mowie ze my jeść ani pić nie będziemy, dziękujemy mu za jego gościnę ale z rana nie jemy. Biadolił z 15 min ze on nasz przyjaciel itd. Taki bylem elektryczny i zły na niego ze wtedy mógłbym mu krzywdę zrobić. Byliśmy w tak odludnym miejscu że jak by nas wywieźli i zakopali to nasz wizerunek do dziś pokazywaliby w „ktokolwiek widział ktokolwiek wie”.
Pobyt w jego domu to około 30 min w tym czasie próbował mi coś pokazywać tłumaczyć że on profesor i inne gówna. Powtarzałem jak mantrę żebyśmy jechali do pracy. W międzyczasie cały czas gdzieś dzwonił i rozmawiał w swoim arabskim języku.
W końcu wsiedliśmy z powrotem do samochodu i mieliśmy jechać pracować. Po kilku kilometrach zapytał się czy mam paszporty przy sobie bo policja jeździ i sprawdza. Tym pytaniem mnie tylko uświadomił ze coś kombinuje, mialem je przy sobie (dziewczyny i mój) bo zawsze je nosiłem w specjalnej saszetce na dokumenty schowanej pod pachą. Powiedziałem ze zostawiłem je tam gdzie śpimy u kolegi który chwilowo nie pracuje. Trzy razy pytał czy na pewno. Jak to nie mam itd, miliony pytań dlaczego! Sam juz nie wiedziałem co robić, na tych bezdrożach żywej duszy, on ciągle rozmawiał po ciapacku przez tel, zamiast nas zawieźć do pracy
Mieszkam w #norwegia i wierzyć się nie chce :/
Inna sprawa, że to nie jest kraj mlekiem i miodem płynący
Jak mnie zawsze #!$%@?..ło jak słyszałem, że zagranicą to Cię najszybciej inny Polak wydyma. Posiedziałem trochę w Szkocji i się okazało, że jest to PRAWDA i hu..!
Nie wiesz nawet jakim było dla mnie szokiem jak jedni traktowali drugich. W Polsce zawsze byłem nauczony, że innym trzeba pomagać czy w ogóle jak znajomy/ziomek to tym bardziej.
Najlepsze było jak kiedyś w UK nie miałem jak dojechać do pracy (akurat pracowałem 15 km od miejsca zamieszkania, auto zepsuło się) i obdzwoniłem 4 Polaków, którzy pracowali tam gdzie ja. Co się okazało, że żaden nie chciał podjechać po mnie za darmo i pod dom. Każdy chciał kasę dodatkową, za to ze mnie weźmie do pracy, do której sam też jedzie. Generalnie było, ok X funtów dasz i podejdź tu i tu (bo jedzie akurat obok)... czyli np. 2 km od miejsca zamieszkania. Albo ktoś powiedział, że musiałbym mu dać X funtów (więcej niż poprzedni) bo przez mnie musiałby wstać 10 minut wcześniej. Aaa no i nie były to obce osoby, ale takie, z którymi się poznałem i sporadycznie gdzieś
Pewnie takich przykładów jest od cholery na całym świecie.
jak można przez 8 lat być brygadzistką na plantacji truskawek? Dawała właścicielowi albo jej celem życia było poniewieranie pracowników
jak oni to policzyli?