Bardzo dobre kalendarium z pewnej z facebookowych grupek pokazujące jak z 1 przypadku i olewania procedur pół szpitala (kilkaset osób) zostało zarażonych wirusem. Są źródła.
To czeka prawie każdy szpital Polsce. Według danych 13 nowych przypadków pochodzi ze służby zdrowia.
Co się odjaniepawliło w szpitalu w Grójcu?
Otóż Onet zrobił śledztwo.
W marcu lekarz z gorączką przychodzi do pracy. 17 marca decyduje się na pobranie wymazu z powodu objawów koronawirusa, chce pracować dalej. Nie ma jeszcze wyników testu na koronawirusa, ale ratownicy medyczni odmawiają współpracy z chorym lekarzem. Oczywiście zostają zbesztani przez dyrekcję. Pomieszczenia, w których pracował lekarz, nie zostają zamknięte ani zdezynfekowane.
Tego samego dnia przychodzi pozytywny wynik testu jednej z pielęgniarek, która pracuje w Grójcu i Piasecznie. Piaseczno zamyka oddział, na którym pracowała, Grójec – nie.
18 marca przychodzi pozytywny wynik lekarza. Testów jest mało – więc testy robi sobie cały zarząd (XD), niezależnie od tego, czy miał kontakt z lekarzem, oraz ci spośród pracowników, którzy mieli kontakt z lekarzem do 5 dni wstecz. Ci, którzy mieli kontakt 6 dni wcześniej, nie dostają testów.
Pacjenci? XD Nie dostają ani informacji, ani kwarantanny. Wszystkie oddziały szpitala w Grójcu działają.
Pracownicy oczekujący na wyniki testów zostają odesłani do domów bez żadnego trybu, nie dostają decyzji o kwarantannie. Ale dyrekcja rozmyśla się, bo potrzebuje rąk do pracy, więc wzywa pielęgniarki z powrotem na oddział, żeby zajęły się pacjentami. Pielęgniarki nie dostają nawet maseczek.
19 marca przychodzi połowa wyników testów – z czego cztery pozytywne. Czworo zarażonych zostaje zwolnionych do domów prosto z pracy w trybie „Elo, masz korone, idź do domu”. Reszta oddziałów działa.
W oczekiwaniu na resztę wyników lekarze zaczynają na własną rękę kupować sprzęt ochronny.
21 marca przychodzi reszta wyników, kolejne 3 pozytywne, w tym ordynator. No to trzech typów dostaje zwolnienie, reszta oddziałów działa, w czym problem? Sanepid zaczyna antydatować decyzje o kwarantannie, ale nikomu ich nie doręcza, informuje tylko telefonicznie.
22 marca, dzielny lekarz z pozytywnym wynikiem testu przychodzi do pracy, na szczęście nie zostaje wpuszczony do szpitala.
Też 22 marca wstrzymane są przyjęcia na oddział, no ale obecni pacjenci dalej przebywają na salach. Zaczyna się indywidualne wypisywanie pacjentów na wyścigi. Pobiera się od nich próbki, ale wysyła do domu przed przyjściem wyników. Wypisuje się jak leci, także pacjentów z gorączką. Oddaje się ich do rąk rodziny. Jeden z pacjentów umiera w domu, nie doczekał pozytywnego wyniku testu – miał koronawirusa.
Pacjentki z oddziału ginekologicznego są wypisywane do domów nie wiedząc, że położne i lekarz z ich oddziału mają koronawirusa.
Pielęgniarka, która miała bliski kontakt z zakażonym lekarzem, pyta dyrekcję, co ma zrobić. Otóż ma wrócić do pracy, nie jest w grupie ryzyka.
25 marca – jeden z lekarzy dowiaduje się, że jego wynik z 18 marca był pozytywny. Tak, po tygodniu xD Dowiedział się, bo sam zadzwonił do Sanepidu, szpital nie przekazał mu tej informacji
Mało wam?
1 kwietnia rozpoczyna się dezynfekcja szpitala. Zapomniano o niej powiedzieć laborantkom, które pracują, gdy rozpylany jest ozon xD Laborantki już w czasie trwania dezynfekcji po prostu fizycznie uciekają.
Mało wam?
Podczas zamykania oddziałów szpital zgubił pacjenta. Człowieka po udarze przeniesiono do Kozienic nie informując rodziny i nie zostawiając śladu w szpitalu w Grójcu. Rodzina znalazła go po kilku dniach na piechotę obdzwaniając szpitale z pomocą Policji. Szpitalowi w Grójcu tak się spieszyło, że zamiast zweryfikować dane adresowe w dokumentacji pacjenta, wpisał „bezdomny” i wrzucił do szpitala odległego o 70 km. Okazało się, że ma koronawirusa.
Mało?
Pacjent z rakiem płuc został odwieziony 26 marca do domu z informacją dla rodziny, że „nie zgłasza duszności”. No ale w domu zaczął zgłaszać duszności, trafił do szpitala w Warszawie, zmarł na koronawirusa.
Jeszcze mało?
30 marca o 22:00 szpital informuje rodzinę pacjentki z padaczką, że zostanie wypisana 31 marca rano „bo jej stan się poprawił” (w rzeczywistości – następnego dnia ma być dezynfekcja, usuwają wszystkich). Pacjentka jest od trzech tygodni niemyta, nie może chodzić, a co gorsza w dokumentacji nie ma jej wyniku na koronawirusa. Później rodzina załatwi jej kolejny test, na szczęście negatywny.
Jeszcze?
Kolejny pacjent po udarze, z niewydolnym sercem, wypisany do domu, gdzie jest jeszcze dwoje starszych ludzi. Grójec twierdzi, że pacjent będzie w stanie prowadzić samochód. Nie daje karty wypisu ze szpitala. Następnego dnia do pacjenta, który jest już w domu, przychodzi info, że jednak ma koronawirusa. Nie napiszę przy tej grotesce "XD" tylko dlatego, że człowiek leży pod respiratorem.
źródła
https://wiadomosci.onet.pl/kra...
https://wiadomosci.onet.pl/tyl...
https://wiadomosci.onet.pl/tyl...
Komentarze (195)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Nieprawdą jest jakoby testy zrobili sobie członkowie zarządu spółki, a nie objęto nimi wszystkich ratowników.
Powiatowe Centrum Medyczne w Grójcu nie ma członków, a jednego członka zarządu w postaci prezesa.
W powiatowych szpitalach druga wypłata jest z kooert i nie ma co nad tym dyskutować. Ta sytuacja tylno to potwierdziła.
Lektura ciężka: https://wiadomosci.onet.pl/kraj/koronawirus-historie-ludzi-ktorzy-zmarli-lub-zostali-poszkodowani-przez-chaos-w/h1rh4e9
@ewelinam098: Oczywiście że ma. Obstawiam że lekarze doskonale wiedzieli co nawywijała dyrekcja i zgodzili się na ewakuację pacjentów właśnie dlatego żeby tych pacjentów chronić. W szpitalu przeważnie jest od kilkudziesięciu do kilkuset pacjentów, są to często ludzie w
Pamiętajcie, skoro księży przed wirusem chroni łaska boska to dyrektorów chronią plecy :]