Listonosz w czasie koronawirusa
Chciałbym opisać, jak wygląda praca listonosza, a także jak wysokie ryzyko jego rozpowszechnienia niesie w swoich konsekwencjach.
kaytek1 z- #
- #
- #
- #
- #
- 132
Chciałbym opisać, jak wygląda praca listonosza, a także jak wysokie ryzyko jego rozpowszechnienia niesie w swoich konsekwencjach.
kaytek1 zListonosz w czasie koronawirusa
Chciałbym opisać, jak wygląda praca listonosza, a także jak wysokie ryzyko jego rozpowszechnienia niesie w swoich konsekwencjach. Ludzie „u góry” nie zdają sobie sprawy z problemu, a jestem pewien że to kwestia czasu jak zaraz jakiś rejon zarazi się masowo przez swojego doręczyciela.
Według danych z 2019 roku w spółce Poczty Polskiej pracuję ponad 80 tysięcy osób. Sieć pocztowa obejmuje 7600 placówek, filii i agencji pocztowych. W każdej placówce pocztowej zatrudnionych jest od kilku do kilkunastu listonoszy. Pochodzę z terenów wiejskich, gdzie listonosze wykonują swoją prace jeżdżąc swoimi prywatnymi samochodami. Listonosz w pracy, w terenie ma codziennie bezpośredni kontakt z około 100-300 osobami oraz ich rodzinami.
Dochodzi do sytuacji, gdzie listonosze boją się kontaktu z ludźmi, a ludzie kontaktu z listonoszami. Przerażenie na twarzach ludzi , czy wpuścić go do domu, czy się do niego zbliżyć… O zarażenie listonosza nietrudno. Czy ktoś nam powie „sorry, wróciłem z zagranicy nie zbliżaj się do mnie”? Nie. Przecież nawet nie wiemy, gdzie i którzy ludzie znajdują się w kwarantannie. Bezpośredni kontakt z ludźmi , dotykanie: klamek, dzwonków, domofonów, przesyłek, pieniędzy. Sposobów na zarażenie jest wiele.
Zarażony listonosz roznosi nie tylko przesyłki , ale niestety także rozsiewa wirus pośród ogromnej ilości ludzi i ich rodzin. Do tego mając codzienny kontakt z innymi pocztowcami łatwo jest zwiększyć skale zarażając kolegów z pracy, którzy nieświadomi będą rozsiewać wirusa kolejnej ogromnej grupie ludzi… Ryzyko ogromne. A przecież skąd mam wiedzieć, czy czasem nie jestem nosicielem wirusa? Jestem młody, zdrowy - objawy mogę mieć lekkie, dla mnie nie zauważalne, za to mogę rozsiewać.
Nie jesteśmy wyposażeni W ŻADNE formy zabezpieczające. Nie mamy masek, rękawiczek, płynów dezynfekujących. Nic. Urzędy są normalnie otwarte. Ludzie wchodzą i wychodzą, nikt nikogo o nic nie pyta. W niektórych placówkach niby są „strefy bezpieczeństwa” , ale to fikcja. Zarząd pocztowy dopiero będzie rozdysponowywał preparaty bezpieczeństwa, ale znając szybkość poczty i skale to trochę sobie poczekamy jeszcze. Wspominając o szybkości działań poczty warto dać przykład. Kilka dni temu był komunikat o tym, iż Poczta Polska ma dostarczyć 15 mln ulotek dotyczących koronawirusa. Miały być doręczone ludziom do 12 marca, a my na placówkę dostaliśmy je 13 marca. Tak właśnie działa Poczta Polska.
Przy doręczaniu przesyłek używamy tabletu z rysikiem oraz zwykłego długopisu do podpisów na papierze. Długopis taki dziennie przechodzi przez około sto rąk. Tak, sto osób bierze ten sam długopis z bakteriami. Nie jesteśmy w stanie za każdym razem po każdej osobie brać i przecierać go, zresztą nie jesteśmy wyposażeni w żadne narzędzia do tego służące. O tym, że nie ma nawet na to czasu wspomnę za chwilę.
Ludzie odchodzą na zwolnienia, nie chcąc ryzykować swojego zdrowia. Po zamknięciu szkół wielu pracowników zostało w domach z dziećmi. Niestety przez tp większość z nas musi pracować za dwóch. A z racji, iż mamy ograniczony czas to wychodzi z tego bieganina. Gonimy się z czasem. Każdy patrzy na zegarek, nikt nie ma czasu na dbanie o higienę , czystość , czy wspomniane przecieranie długopisów. Ja po dniu pracy, ręce mam brudne jakbym pracował na budowie. Nie ma jak i kiedy ich myć, a dotyka się wszystko.
Kolejną ciekawą kwestią jest sprawa doręczania przesyłek. Listy, paczki , pieniądze. Wirus na przedmiotach potrafi utrzymywać się kilkadziesiąt godzin. Nadana przesyłka przez nadawcę , zanim dotrze do adresata podczas transportu przechodzi nawet kilkanaście rąk. Dostajesz przesyłkę, a nie masz nawet pojęcia ile byś tam znalazł odcisków palców. A pieniądze to wiadomo - jedno wielkie skupisko bakterii.
Korzystamy z prywatnych aut, które w czasie pracy służą nam do przemieszczania w terenie, do przewożenia i doręczania przesyłek. Ale już w czasie wolnym tymi samymi samochodami przewozimy przecież naszych bliskich, znajomych – o ślad wirusa nie trudno.
Doszło do sytuacji, gdzie boimy się chodzić do pracy, bo wiemy że możemy się zarazić – ale też nieświadomie masowo zarażać innych.
Komentarze (132)
najlepsze
Urzędy podległe samorządom już w środę wprowadzały ograniczenia w przyjmowaniu petentów. Urzędy podległe ministerstwom czekały,
Komentarz usunięty przez moderatora
Firma nie zapewniła na tego, nie dała tamtego... Firma miała coś dostarczyć i nie dostarczyła... No nie było innej możliwości, będziemy musieli chorować.
PP jest firmą śmieciową i było wiadomo że tak będzie. Paczka 100szt rekawiczek nitrylowych kosztuje 35zł. Ale doręczyciel woli narażać na infekcję siebie, swoją rodzine i adresatów, niż stracić trochę prywatnej gotówki. No nie kupi własnych zanim nie dostanie służbowych.
@bluej21: wirus na książkach utrzymuje się do 2ch dni, to już jest jakiś trop.