Jak działają warszawskie „KOTŁOWNIE”? Zarobki to nawet 45 tys. zł
Tym razem gościem „7 metrów pod ziemią” jest Michał, który pracował w warszawskiej „kotłowni” – firmie sprzedającej ryzykowne produkty finansowe. W rozmowie z Rafałem Gęburą opowiada o tym, jak wygląda praca w takim miejscu i jakimi prawami rządzi się ta branża.
dawid110d z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 30
- Odpowiedz
Komentarze (30)
najlepsze
-Panie jest lato tak?
On-tak?
-co drozeje najbardziej teraz na swiecie?
On-ale zalezy jakie inwestycje,my propo...
-paliwa tak?
Komentarz usunięty przez moderatora
Był tam cały przekrój ludzi, od sebów z bloków, którzy śmiesznie dukali przez telefon, przegrywy z przetłuszczonymi włosami, którzy często osrani sami się rozłączali podczas rozmowy z klientem, masa studentów gównokierunków, ale nie było tam żadnego cwaniaka-sprzedawcy ani ambitnego dynamiczniaka, to byli ludzie z przypadku, bo ogłoszenie o pracę było tak pokrętnie napisane, że nie wiadomo o co chodziło, a wtedy wysyłałem CV wszędzie, więc mnie bujało gdzie dostanę pracę. Typowe polskie wilki z Wall Street, stołujące się w McDonalds albo Subway. PS. Lunch był PRZED pracą, bo podczas pracy nie było przerwy.
Teraz przechodzę szybko do meritum, NAJLEPSZY SPRZEDAWCA, czyli ten który był wychwalany codziennie przed rozpoczęciem pracy (staliśmy w kółeczku i klaskaliśmy nagradzając najlepszych, a ich wyróżnieniem było wymienienie ich z imienia i nazwiska), zarabiał miesięcznie jakieś 3 tys. złotych, bo zawsze była mowa ile umów podpisał zdalnie, a wszyscy mieli taką samą prowizję, a że była podawana liczbowo, każdy mógł