Pozytywne rozwiązanie sprawy o odszkodowanie - stłuczka sprzed 3 lat.
Pozytywne zakończenie przygody z ubezpieczycielem ze znaleziska.
qusk z- #
- #
- #
- #
- #
- 132
Pozytywne zakończenie przygody z ubezpieczycielem ze znaleziska.
qusk zPozytywne zakończenie przygody z ubezpieczycielem ze znaleziska Link
TL:DR dla tych co nie chce im się czytać tamtego znaleziska:
1) Miałem stłuczkę (luty 2015) - wyprzedzałem auto, które nagle, bez żadnego sygnalizowania skręciło w lewo we wjazd do posesji.
2) Policja na miejscu uznała winę kierującej wyprzedzanym pojazdem. Nie mieli dowodu na niewłączenie kierunkowskazu (wtedy nie miałem jeszcze kamery) jednak przy takim manewrze należy upewnić się w lustrze czy nikt nie rozpoczął wyprzedzania.
3) Ubezpieczyciel uznał sobie, że wypłaci tylko połowę kasy warsztatowi i wypożyczalni aut bo ja w 50% przyczyniłem się do szkody - bezsprzecznie stwierdzili, że rozpocząłem wyprzedzanie pojazdu, który miał włączony kierunkowskaz.
4) Odwołanie od decyzji zmieniło tylko podstawę obcięcia 50%, która była równie bzdurna jak poprzednia - tym razem powołali się na "zasadę ograniczonego zafania"/
Ogólnie popłynąłem na ponad 2200 zł ponieważ musiałem pokryć 50% kosztów naprawy (ok. 1700 zł) i tyle samo kosztów najmu pojazdu zastępczego (ok. 500 zł).
Dalsze losy:
Samodzielnie napisałem pozew (dzięki @trajano - już usunął konto). W pozwie wypunktowałem wszystkie moje argumenty - poniżej macie uzasadnienie pozwu.
W odpowiedzi na pozew przedstawiciel ubezpieczyciela prosił o wezwanie jako świadka kierującą Seatem i poprosił o opinię biegłego sądowego w sprawie
Pierwsza rozprawa się nie odbyła gdyż nie pojawił się świadek (byłem tylko ja)
Na drugiej rozprawie świadek się pojawiła - adwokat ubezpieczyciela się nie pojawił. Na początku powiedziała, że nie pamięta jaki manewr chciała wykonać więc musiałem przypomnieć ale nie przeszkodziło jej to, żeby pamiętać, żę włączyła kierunkowskaz i upewniła się w lustrze, że nikt nie wyprzedza. Odpowiedziała, że wie co to jest tzw. martwe pole w lustrze. Na moje pytanie odpowiedziała, że nie zbliżyła się do osi jezdni gdyż mamy ruch prawostronny (jak skręcasz w lewo masz taki obowiązek, więc krótko mówiąc tępa strzała). Zaczęła opowiadać sędzi jakobym przestawiał policji 3 wersje zdarzenia, ale nie potrafiła przytoczyć żadnej, nie odpowiedziała też na pytanie czy uważa, ze policja słysząc 3 wersje zdarzenia uznałaby którąkolwiek za prawdziwą. Przyznała się, do tego, że była w lekkim szoku zaraz po zdarzeniu (darła japę, później przyleciał jej narzeczony z jakimiś wyrzutami, że jechałem nie wiadomo jak szybko) i może nie pamiętać wszystkiego.
Przypomnę, że była szansa na nagranie z kamery monitoringu UE ale gdy poprosiłem policję o podejście do portiera i wtedy sprawczyni zaczęła wygadywać, że tam nie ma kamer, że to niepotrzebne itp. - okazało się, że kamera ma dość wąski kąt i nie nagrywa ulicy więc nic z tego nie wyszło. Nie potrafiła przed sądem uzasadnić tego, dlaczego tak się upierała, żeby nie sprawdzać tych nagrań.
Później w swoich zeznaniach powiedziałem to jak wyglądała sytuacja - wyjechałem ze skrzyżowania i z daleka widziałem Seata. Poruszał się dość wolno bardzo blisko prawej krawędzi jezdni. Wyprzedzanie rozpocząłem dość wcześnie by było bardzo pusto. Nagle Seat skręcił w prawo, próbowałem jeszcze odbić i hamować ale i tak lekko uderzyłem w drzwi. Wysiałem zapytałem dziewczynę z Seata czy wszystko OK, zaczęła się wydzierać, nie rozumiała swojego błędu i nie chciała spisać oświadczenia więc wezwałem policję. Przy policji stroiła fochy, na początku nie chciała przyjąć mandatu.
Sędzia wysłuchała, protokolantka zapisała i podziękowali, kazali czekać na opinie biegłego.
Opinia biegłego poniżej
TL:DR
Jeśli nie było kierunkowskazu to 100% wina kierującej Seatem.
Jeśli w momencie rozpoczęcia manewru wyprzedzania był kierunkowskaz to wina obopólna ale moja mniejsza niż kierującej Seatem.
Na następnej rozprawie zapadł wyrok (był to chyba październik 2017). Nie mam tego wyroku na papierze ani nagraniu jednak ogólny wydźwięk był taki:
Nie ma dowodu na to czy ten kierunkowskaz był czy go nie było a żeby uznać przyczynienie się do powstania szkody (art. 362 KC) musi istnieć bezsprzeczny dowód na to, że przyczynienie miało miejsce. Nie udało się tego potwierdzić w postępowaniu dowodowym więc ubezpieczyciel nie ma prawa się na taką rzecz powołać.
Przedstawiciel ubezpieczyciela odwołał się od wyroku. Generalnie wymienił tam masę bzdur plus jakieś błędy w postępowaniu Sądu. Ogólny wydźwięk był taki aby zacząć całą sprawę od początku. Nie sprawdziłem tego a miałem 10 dni na odpowiedź na tę apelację i nie odpowiedziałem.
Odbyła się kolejna rozprawa przed sądem apelacyjnym (maj 2018).
Tu już sporo poważniej - skład sędziowski złożony z 3 osób.
Wypisałem sobie wszystkie błędy w tej apelacji i kiedy zostałem dopuszczony do głosu zacząłem punktować to pismo.
Dodam tylko, że w apelacji napisali, że ulica Wolna we Wrocławiu jest zbyt wąska aby zbliżyć się do osi jezdni - kolizja miała miejsce na ul. Wielkiej. Wolnej we Wrocławiu chyba nawet nie ma.
Chwilę mieszałem z błotem tę apelację ale jedna z sędziów po chyba 4 czy 5 punkcie mi przerwała i zapytała czy ogólnie chodzi mi o odrzucenie tej apelacji wiec potwierdziłem.
Po kilkunastu minutach skład ogłosił odrzucenie apelacji. Po jakimś tygodniu od tego zdarzenia czyli po ponad 3 latach od kolizji odzyskałem swoje pieniądze wraz z kosztami sądowymi. Łącznie coś około 2900 zł.
Wnioski z całej sprawy:
1) Jeśli ubezpieczyciel powołuje się na przyczynienie musi być na to niezbity dowód.
2) Jeśli wiecie, że macie rację i nie wyrzucacie jakichś bzdurnych roszczeń typu 50 000 PLN za szkody moralne to nie bójcie się iść do sądu. Było to dla mnie dość stresujące ale wszyscy są bardzo pomocni i uprzejmi (od sekretariatu sądu po samych Sędziów).
3) Mogłem wziąć adwokata jednak nie wiem czy zostałyby mi zwrócone całe koszta zastępstwa procesowego (nie wiem na jakiej zasadzie to działa a sprawa była bardzo prosta więc wystarczyło kilka godzin czytania aby ją ogarnąć w pojedynkę, poza tym dało to dość sporo doświadczenia).
4) Wszystkie procedury trwają bardzo długo i niestety trzeba się uzbroić w cierpliwość.
5) Nie polecam żadnego kontaktu z TUiR Allianz - będą opierać się o najbzdurniejsze argumenty aby tylko nie wypłacić odszkodowania.
Komentarze (132)
najlepsze
(chociaż znam przypadek z rodziny gdzie sprawa trwa już koło 40stu).
Ale gdyby tego typu sprawy trwały np. tydzień, to więcej ludzi by walczyło o swoje.
@vizzerdrix: Ona nie powinna ciebie rozbawić najbardziej, ani tym bardziej nie powinieneś z niej publicznie szydzić.
Ona jako jedyna miała jaja powiedzieć ci otwarcie, jak jest naprawdę.
Serwis nie istnieje; standardowa praktyka Januszy biznesu: kupiłeś uszkodzoną na FV to się martw bo rękojmi nie masz a wbijemy uszkodzenie mechaniczne którego nie ma. Naprawa odpłatnie? OK, potrzymamy pół roku i też nie naprawimy....
Więc za te same pieniądze można kupić lepszego chińczyka również bez gwarancji.
Kupowałem dwie kamery, jedna padlina po wyjęciu z pudełka (miała wadę wyświetlacza
Kamerka to nie tylko rozdzielczość i klatki. Jest jeszcze obiektyw, matryca i algorytmy przetwarzania obrazu.
Prestigio to zwykły B-brand
obecnie po bzdurach jakie pisze pzu skorzystalem z opcji pomocy rzecznika finansowego
przeszlismy z darmowej porady na platna (50zl)
obecnie po dwoch pismach dostalem odpowiedz ze na rozpatrzenie stron daja sobie czas do listopada ;]
gramy dalej
Hestia mi robiła wycenę szkody dokładnie ich likwidator to chyba nie podważa swojego pracownika, co do wyceny jest ok, denerwuje mnie tylko fakt że nie chcą wypłacić i że to ja mam nakłonić faceta żeby im dokumenty wysłał dla mnie chore, według mojej oceny powinienem dostać kasę a oni powinni się z nim męczyć w końcu mają do tego odpowiednie środki i ludzi