- Rozmawiałem z Pawłem Dziubasikiem, prezesem spółki zarządzającej hotelem Bania, i ten zapewnia, że nie budował bramy ani nie zna osoby, która ją postawiła - mówi "Wyborczej" Jan Kęsek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Zakopanem. W poniedziałek brama przewróciła się i zabiła kobietę oraz raniła jej wnuka.
Do tragedii w Białce Tatrzańskiej doszło 12 marca. Silny wiatr przewrócił dużą drewnianą bramę stojącą przy wejściu do pasażu handlowego leżącego przy hotelu Bania. 70-letnia kobieta zmarła, a jej dziewięcioletni wnuk w ciężkim stanie trafił do szpitala w Krakowie. Lekarze walczą o jego życie. Po wypadku zakopiańska prokuratura wszczęła śledztwo o nieumyślne spowodowanie śmierci.
Problem w tym, że do postawienia bramy nikt się nie przyznaje. – Na dziś nie wiemy, kto postawił bramę ani do kogo ona należała. Wzywamy na rozmowy osoby, na których terenie stała – wyjaśnia Jan Kęsek w rozmowie z „ Wyborczą”. Teren znajduje się na styku ośrodka narciarskiego Kotelnica i kompleksu Bania, w skład którego wchodzą: hotel, termy i restauracja. Jedną nogą brama stała na działce prywatnej osoby, drugą – na działce należącej do funduszy inwestycyjnych.
Adam Marduła z działu marketingu ośrodka narciarskiego Kotelnica nie kryje zdenerwowania. Przyznaje, że od rana ma telefony od dziennikarzy w tej sprawie, podczas gdy ośrodek z bramą nie ma nic wspólnego. Tomasz Paturej, prezes ośrodka Kotelnica, mówi jasno: – Sprawa bramy w żaden sposób nas nie dotyczy. Nie stała na naszej działce.
A Marduła zwraca uwagę na napis, który widniał na bramie. Z jednej strony było na niej napisane: „Piyknie pytomy” , z drugiej: „Witojcie na Bani”. Tak więc Marduła sugeruje, żeby dzwonić do hotelu Bania. Paweł Dziubasik, prezes spółki zarządzającej hotelem, odmówił udzielania jakichkolwiek informacji w tej sprawie. Jednak jak przyznaje Jan Kęsek, w rozmowie z nim Dziubasik zapewnił, że nie budował bramy ani nie zna osoby, która ją postawiła.
Jak to jest w ogóle możliwe, skoro brama zapraszała, by wejść do kompleksu, w skład którego wchodził hotel? Na to pytanie nie udało nam się uzyskać odpowiedzi.
Inspektor Kęsek mówi, że brama powstała prawdopodobnie sześć–siedem lat temu jako urządzenie reklamowe i że aby ją postawić, należało zdobyć pozwolenie na budowę. Ale o istnieniu takiego pozwolenia inspektor nic nie wie.
Policja i prokurator pracują na miejscu od poniedziałku. Zabezpieczono dokumentację, pobrano fragmenty konstrukcji, które będą przekazane biegłemu. Ustalani są też świadkowie zdarzenia.
//krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,23147103,tragedia-w-bialce-nikt-sie-nie-przyznaje-do-postawienia-bramy.html
Komentarze (2)
najlepsze