Ewa, ofiara polskiego Fritzla: Cieszę się, że go jednak nie zabiłam
Chyba uważałam, że męża trzeba się słuchać. Jak to w małżeństwie. A skoro wzięłam ślub kościelny, muszę wytrwać. Rozmowa z Ewą, ofiarą polskiego Fritzla z Kaszub, bohaterką reportażu 'Dom zły' Wciąż mnie ktoś pyta, co u pani. – Niech pani mówi, że już jest dobrze. Tylko to była długa droga.
Takiseprzecietniak z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 3
Komentarze (3)
najlepsze
Katarzyna Włodkowska: Wciąż mnie ktoś pyta, co u pani.
– I co pani odpowiada?
Za każdym razem mam kłopot, bo nie wiem, ile mogę zdradzić.
– Niech pani mówi, że już jest dobrze. Tylko to była długa droga.
Cofnijmy się do dnia ucieczki. Jest 28 grudnia 2010. Od blisko czterech lat jesteście małżeństwem, od dwóch mąż więzi panią w piwnicy. Wypuszcza, kiedy ma się pani zająć dziećmi lub przyjadą goście.
Wszystko?
– Także o tym, że gwałcili mnie inni. Skończyłam o północy. A on cały czas milczał. Za dwa dni przyszedł i powiedział: „Co było, nie ma znaczenia. To nie twoja wina”. Rozpłakałam się i zapytałam głupio, czy się mnie teraz nie brzydzi. Poczekał, aż będę gotowa, i wkrótce się oświadczył.
Ale ze ślubem pani zwlekała.
– Bo myślałam, że lepiej mieć furtkę. Długo myślałam, że i on w końcu