Pasta o biedronce jako film przyrodniczy
W tym wpisie: https://www.wykop.pl/wpis/26771083 zapytałem społeczność mikrobloga czy chcą aby nagrać odczytanie pasty przez mojego znajomego, wywiązuje się z obietnicy. Jeśli znalezisko wejdzie na główną nagramy najbardziej plusowaną pastę z komentarzy pod tym znaleziskiem i zawołam wykopujących.
cup12552 z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 161
- Odpowiedz
Komentarze (161)
najlepsze
Do mojej Almy chodzi Robert Makłowicz, znany krakowski smakosz i krytyk kulinarny. Pan Makłowicz zawsze przychodzi do Almy w butach węgierskich marki Bata (pan Robert jest znanym miłośnikiem przyjaźni polski-madziarskiej), spodniach jedwabnych w kolorze jasnym, białej koszuli oraz uszytej w Budapeszcie na miarę marynarce koloru beż. Twarz jego wygolona wygląda jak księżyc w pełni lub młody cypisek, grzywa zaczesana jest do tyłu, a pan Robert - posiadający 150cm wzrostu przechadzając się po Almie z wypiętą piersią i pozie habsburskiego oficera sprawia wrażenie jakby przybył właśnie z Wiednia z samym poleceniem Najjaśniejszego Pana w ważnej misji.
Pan Robert znany jest z tego, że dba o to, co kupują jego współklienci. Zagląda ludziom do koszyka. Czasem pochwali, czasem zatroskany pokręci głową, czasem poradzi, gdy klient kupi 'salami' z padliny produkowanej w Radomiu zamiast prawdziwego salami z Węgier marki PICK.
Gdy Pan Robert wkracza do sklepu, wielu klientów podąża za nim, aby zobaczyć, co Pan Robert kupi. Pan Robert wspina się na czubkach palców po masło. Tum milczy, aby po chwili szepnąć
Masło
KUP SOBIE, K---A, ORANGUTANA! Tak, k------o, owłosionego orangutana, nie mówimy tu o jakiejś p---------j kapucynce czy innym j-----m szympansie. Nie pytaj mnie skąd masz go wziąć, bo to nie mój problem. Orangutana nazwij Clyde (to nie podlega żadnej dyskusji, wszystkie orangutany mają na imię Clyde - nie pytaj dlaczego, tak działa życie). Zacznij bujać się z orangutanem po mieście, zabieraj go dosłownie, k---a, wszędzie: do klubów/pubów, parków, na rynek,
Pasta o Cejrowskim w butach
Zima idzie a ja w starych adidasach już miałem dziurę taką, że można było 2 palce wsadzić więc po miesiącu wyrzeczeń dzięki którym zaoszczędziłem pieniądze, poszedłem wczoraj do galerii handlowej kupić sobie porządne buty na zimę. W sklepie CCC znalazłem pic rel. Solidne wykonanie, przystępna cena, modny wygląd- nie zastanawiałem się długo. Wróciłem z butami do domu, pochodziłem w nich po pokoju,
Sam bluzgam jak c--j, ale we wszystkim trzeba mieć umiar.
Właśnie dzwoniła ciotka i zapraszała nas na pogrzeb. Ogólnie to cała sytuacja rozpoczęła się 2 tygodnie temu kiedy n------y wujo r------ł gołą ręką szybę w oknie jak go żona nie chciała wpuścić do domu.
Później go już wpuszczała bo się bała o inne okna, ale jego ciąg alkoholowy dalej trwał.
Wczoraj przyszedł naprany jak bolszewik ale nastały chłodne noce a w oknie dziura mocno więc wpadł na pomysł wspaniały - wyciągnął z pawlacza stary, komunistyczny koc elektryczny składający się z kabla, wtyczki i 2 metrów zwiniętego drutu w poszwie xD
Koc nie był używany od czasów Habemus Papam '78 ale wujek zawsze mi tłumaczył
"za
Ale pomówmy o innym przypadku. Pewnego razu, już nieźle podpity byłem z kumplem w Tesco rozglądając się za gęsiwem i innymi towarami. Przechodziłem właśnie obok działu z zabawkami, gdy usłyszałem (i zobaczyłem) małego dzieciaka (na oko 5 - 7 lat) w tych luzackich nowych młodzieżowych nowoczesnych dynamicznych ubraniach świadczących o nie najlepszym guście jego rodziców. Dzieciak był nieznośny, wrzeszczał, darł się i awanturował że było go słychać 5 alejek dalej. Powiedziałem do kumpla: "Pierdne temu gówniarzowi w twarz - patrz i ucz się".
Poszedłem spokojnym krokiem w kierunku alejki obserwując scenę przyszłej zbrodni. Mały guwniak krzyczał na swoją matkę że jest debilką za to że nie chce mu kupić jakiejs j-----j figurki z wpółczesnym he-manem (jakby to chociaz chodziło o jakąś gre czy coś, ale ten dzieicak chcial najbardziej gówniany typ zabawki ever). Dyskusja wygladała mniejwięcej tak:
kupiłam Ci ostatnio, i zepsułes, nie dostaniesz nowej
ZAMKNIJ SIE JA CHCEEEE TYLKO TEJ MI BRAKUJEEE
nie mam teraz pieniedzy
Podchodzi do niego i pyta co się stało, lecz dzieciak nie może mówić. Jedyne dźwięki jakie udaje mu się wydobyć z gardła to
ŁEEEEŁEEŁĘEEEEEBUEEEEŁEEE
Skupiam się jak moge, byle tylko się nie roześmiać. Jeszcze raz odwracam się w strone dzieciaka ruzcając mu nonszalacnkie spojrzenie, po czym spokojnym krokiem wychodzę z alejki.
Dzieciak, wyczuwając że jego zamachowiec może się wymknać bez konsekwencji, skupia się na chwile i krzyczy
ON PIERDNĄŁ
Pies typu odkurzacz. Miałem (RIP) podobnego (nie ten model ale podobny w sposobie działania), kiedy mieszkałem jeszcze z rodzicami. Domowy zelmer nie miał startu. Ciąg lepszy, bezworkowy, sam się opróżniał, samobieżny, z system okrucho-lokacji. Jak tylko coś spadło na ziemie to zasraniec przybiegał nawet z innego pokoju. Jak jakiś robot z surrealistycznego filmu s-f. Śmig- haps-mlask. Nic się nie marnowało. Podłoga w kuchni zawsze wylizana do czystości. Czekałem tylko kiedy matula zacznie mieć do niego pretensje, że gumolit „przelizał” na wylot i skąd teraz weźmie "pincet złoty albo i wincyj" na nowy.
Jak chciałem zjeść snickersa żeby nie gwiazdorzyć to ten czasem był przy mnie jeszcze zanim pomyślałem o tym batonie. A ślinić zaczynał się jeszcze startując z kosmodromu sofa 2000. Bywały momenty, że zastanawiałem się czy mu jakiegoś chipa nie wmontowali u weterynarza, który umożliwiał predykcję pojawiania się żarcia i słodyczy w zasięgu jego wiecznie pracujących chrap . Normalnie cały czas na czuwaniu. Śpi, chrapie, a nosem sapie. Jak jakiś sonar. Wołasz- śpi. Chcesz usiąść na kanapie-śpi. Chcesz przejść przez drzwi, jak ten uwali się na progu –śpi. Nic go nie rusza. Ale wyjmij z kieszeni choćby zaschniętego tic-taca, to zapieprzał jakby od tych dwóch kalorii zależał cały jego bilans energetyczny. Normalnie szybszy od sprinterów startujących w CrocsLidl Trial.
Jednym z efektów ubocznych tego cudu bio-technologii, tego zwierzęcego pochłaniacz-mobile, było dość częste pojawianie się zbędnych produktów przemiany materii w postaci gazowej. Gdybym wtedy miał taką wiedzę jak dziś i zmysł do #januszebiznesu to bym zainstalował mu pod ogonem instalację do odzysku metanu, przerobił piec i jeszcze ciągnął dopłaty za produkcję OZE. To mu trzeba przyznać: był skubany naprawdę produktywny (Panie Wajda jak wpadniesz Pan na pomysł nakręcenia kolejnej serii "z marmuru, żelaza itd" to pomyśl Pan o moim psie, sukces gwarantowany. No przynajmniej mój ;) ).
Uczę ją po prostu, by za każdym razem jak tylko coś
jej jest nie tak, to żeby nie płakała, tylko starała się ból
przezwyciężyć i zachować spokój.
Pewnego razu, jesienią, wracałam z nią z zakupów.
Moja córka, jako pomocnica mamusi, niosła dwie małe
Miruny co się przed chwilą odjaniepawliło to ja nawet nie…
Idę sobie na pocztę z przesyłkami jak kulturalny Janusz biznesu i już w drodze przełączam swoją psychikę w stan wzmożonej cierpliwości. Zawsze to robię, bo prędkość obsługi w punkcie woła o pomstę do nieba (podobno gołębie szybciej na miejsce dolatują niż trwa samo nadanie przesyłki na poczcie xD ale to szczegół). Zbliżam się do dumnego napisu „POCZTA POLSKA”, bateria cierpliwości naładowana 100%, przez witryny patrzę i wstępnie oceniam sytuację.
- uff… tylko 3 osoby, ale spokojnie – myślę – 3 osoby nie oznaczają szybkiego załatwienia sprawy. Zwłaszcza, że standardowo na 3 okienka otwarte tylko jedno… na drugim tabliczka „przerwa” od chyba dwóch miesięcy, trzecie okienko z------e pierdołami niezwiązanymi z pocztą…
Wchodzę i grzecznie ustawiam się jako 4 osoba w kolejce. 99% Cierpliwości spokojnie powinno wystarczyć do końca dnia, ale wtedy właśnie słyszę to: