Znacie sklep morele.net? Kupiliście tam coś kiedykolwiek? To polecam przeczytajcie i udostępnijcie jak najdalej.
Poniżej opisałem całą moją historie z serwisem komputerowym morele.net, najważniejszy jest przedostatni akapit więc jeżeli nie interesuje Cię cały jej przebieg możesz przejść na sam koniec.
W Morelach kupiłem już wiele rzeczy i naprawdę zawsze byłem zadowolony, głównie z atrakcyjnych cen i łatwości odbioru zamówienia w Netpunkcie. Trochę ponad rok temu złożyłem sobie komputer stacjonarny, dedykowany do gier, także kosztował całkiem sporo. Zamówiłem komputer z wybranymi przeze mnie podzespołami wraz z ich montażem (oddzielnie płatnym).
23 sierpnia wieczorem, gdy próbowałem włączyć komputer spotkała mnie przykra niespodzianka, bo okazało się, że komputer nie działa. Diodki się świeciły, wiatraczki pracowały ale żaden obraz na monitorze się nie pojawił, nie działała też klawiatura i mysz. No trudno zdarza się, normalna rzecz, zepsuł się, trzeba zareklamować. Jako, że wszystkie części są na gwarancji, a komputer był zaplombowany złożyłem reklamację w systemie i 24 sierpnia zaniosłem cały komputer do Netpunktu.
Dowiedziałem się, że skoro przynoszę cały zestaw komputerowy to będę musiał wykupić usługę diagnozy za 89 zł ponieważ nie wiem jaki podzespół jest niesprawny. Przyznam, że byłem zaskoczony zwłaszcza, że komputer naprawdę sporo kosztował i moim zdanie to mało profesjonalne. Trochę zdziwiony poinformowałem Panią w Netpunkcie, że przecież składałem komputer w morele.net, że są nawet plomby z ich logo na obudowie. Okazało się, że na montaż jest miesiąc gwarancji, a po tym okresie muszę wykupić usługę diagnozy albo sam przynieść uszkodzony podzespół. Nie chciałem tracić czasu na szukanie przyczyny uszkodzenia, więc zdecydowałem się wykupić diagnozę. Pani przyjęła ode mnie komputer, a do Rewersu dodała komentarz „Przyjęto zestaw komputerowy bez opakowania, zaplombowany, widoczne ślady kurzu”. Po kilku dniach - 30 sierpnia - dostałem informację w systemie, że zdiagnozowano mój komputer, oraz że przyczyną awarii było uszkodzenie kości RAM i została zamówiona nowa część. Ucieszyłem się, że dosyć sprawnie poszła diagnoza i najpóźniej w przyszłym tygodniu odbiorę swój komputer. 4 września dostałem informację, że mój komputer został odesłany do Netpunktu kurierem DHL. Dostałem link do śledzenia przesyłki wraz z informacją, że pojawi się w systemie przewoźnika najdalej za 24 godziny. Gdy sprawdzałem link w systemie śledzenia przesyłek widniała tam tylko informacja "DHL otrzymał dane elektroniczne przesyłki. Informacje zostaną zaktualizowane po przekazaniu przez Nadawcę przesyłki do transportu". Po ponad 30 godzinach status przesyłki nadal nie uległ zmianie. Postanowiłem zapytać o to w wiadomości do reklamacji. Po zalogowaniu do systemu gdy chciałem wysłać wiadomość z zapytaniem, czy moja przesyłka została wysłana do Netpunktu znalazłem w uwagach do zgłoszenia obok informacji, którą zapisała Pani przyjmująca sprzęt, tj. "Przyjęto zestaw komputerowy bez opakowania, zaplombowany, widoczne ślady kurzu" po przecinku informację "źle zabezpieczony PC ułamany tylny zatrzask". Wtedy we mnie zawrzało, bo była to informacja zapisana gdzieś na boku i zupełnie tak, jakbym miał jej nie przeczytać. Tak jak wcześniej planowałem zadałem pytanie do reklamacji przez system zgłoszeń na stronie morele.net lecz nie o widoczność przesyłki w systemie, bo zdążyło to już zejść na drugi plan, a o to co się stało z moim komputerem i dlaczego dowiaduję się o tym przez przypadek, nikt mnie o tym nie poinformował, a już na pewno nikt nie poczuwa się do winy. Zapytanie zostało wysłane 5 września o godz. 15:31 i mimo powagi sytuacji nie spotkało się z jakąkolwiek reakcją do końca dnia (oficjalnie Biuro Obsługi Klienta działa codziennie od 8:00 do 21:00). Ponieważ naprawdę się niepokoiłem próbowałem jeszcze uzyskać jakieś informację przez telefon na infolinii, ale Pani zapytała mnie tylko o numer reklamacji po czym powiedziała, że ona widzi w systemie tylko to co ja i żebym poczekał na odpowiedź pisemną serwisu. Poczułem się zbywany ale wiedziałem, że nic nie wskóram. Czekałem jak na szpilkach na odpowiedź serwisu do następnego dnia. O godzinie 8:46 6 września zadzwonił do mnie przedstawiciel serwisu i przeprosił mnie, ponieważ myślał, że komputer został wysłany przeze mnie kurierem do serwisu, a nie przez Netpunkt i stąd ten komentarz do zgłoszenia. Oczywiście wymienią mi uszkodzoną w transporcie obudowę ale musze poczekać. Czekałem więc. Komputer był mi coraz bardziej potrzebny, a w szczególności dane które posiadałem tylko na dyskach tego komputera więc i moja cierpliwość była mocno nadwyrężona. W piątek 8 września zwróciłem się z zapytaniem, czy wiadomo kiedy dotrze obudowa na wymianę. Tym razem odpowiedź przyszła błyskawicznie i dowiedziałem się, że obudowa ma przyjść w piątek 8 września wieczorem, a montaż rozpocznie się w poniedziałek 11 września. Koniec historii wydawał się być coraz bliższy. W poniedziałek 11 września o 10:15 dostałem maila z informacją, że mój komputer został odesłany do Netpunktu z kolejnym linkiem do śledzenia przesyłki w DHL. Niestety i tym razem przesyłka nie była widoczna w systemie po 24h. Prawdopodobnie dlatego, że faktycznie została wysłana dopiero dwa dni później 13 września. Następny status w systemie śledzenia DHL, to że przesyłka trafiła od centrum sortowania w Krakowie 13 września o 16:48. Do docelowego Netpunktu finalnie dotarła w piątek 15 września 12:46, ale mogłem ją odebrać dopiero dzisiaj po 18.
Najgorsze wydarzyło się po przyjeździe do domu i próbie uruchomienia komputera. Po włączeniu komputera niestety dalej nie wysłał on obrazu, co sprawdziłem na dwóch różnych ekranach więc objawy identyczne jak przed oddaniem do serwisu. Zauważyłem jednak, że tym razem świecą się diody na klawiaturze więc coś musiało się zmienić. Komputer nie został ponownie zaplombowany więc zdecydowałem się odkręcić obudowie zajrzeć do środka. Po otwarciu obudowy komputera szczerze, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Do obudowy zostało napchane grubej folii bąbelkowej, a po jej wyjęciu zobaczyłem, że karta graficzna wisi tylko na śrubach byłą wkręcona obok portu PCI, nie było też zatrzasku do mocowania karty graficznej. Widać wyraźnie, że ktoś się mocno siłował z tą kartą graficzną, bo metalowa osłona portów była aż wygięta. Wraz z kolegą zdemontowałem kartę graficzną. W trakcie demontażu usłyszałem jeszcze, że w środku obudowy coś się obija. Gdy udało nam się zidentyfikować co to jest i wydobyć okazało się, że to plastikowy zatrzask portu PCI z płyty głównej, który na szczęście można było ponownie zamontować i udało się wpiąć kartę graficzną. To jak mój komputer został potraktowany przez serwis Morele.Net zostawię bez komentarza.
Udostępnij proszę ten post ku przestrodze, żeby firmy takie tak morele.net nie czuły się bezkarnie i faktycznie troszczyły się o dobro swojego Klienta i pilnowały jak najwyższej jakości świadczonych usług serwisowych.
Komentarze (2)
najlepsze
A karta graficzna, jeśli jest dłuższa, to mogła się wygiąć w transporcie.