’’Polscy bracia podpalili hotel dla uchodźców’’ - czytamy ostatnimi czasy we wszystkich najważniejszych mediach w Polsce. Pomimo tego, że pożar miał miejsce w grudniu 2015 roku, sprawa dopiero dziś zyskuje rozgłos nad Wisłą, niestety, stronniczo owiana szeregiem niedopowiedzeń, manipulacji i zwykłych kłamstw. Jako grupa ludzi ze środowiska starszego z braci, pragniemy przybliżyć rzeczywisty rozwój wydarzeń osobom postronnym.
Większość artykułów i doniesień, pojawiających się w rodzimych mediach są na dobrą sprawę tłumaczeniami z języka norweskiego - co za tym idzie, powtarzają, świadomie bądź też nie, tamtejsze zabiegi dezinformacyjne. Z lektury wynika między innymi, że jednego z braci zatrzymała blokada policyjna, natomiast drugi widziany był w okolicy budynku. Rzeczywistość jest zgoła inna - starszy z braci jest właścicielem domu, położonego w odległości około 50 metrów od azylu dla uchodźców, w domu tym mieszka już od kilku lat. Sama okolica omawianego hotelu jest niemal dzika, zabudowa znikoma, składa się z kilku rozrzuconych pośrodku lasu domów. Młodszy z braci, P., wraz z kolegą K., zostali zarejestrowani w Knarvik, podobnie jak wielu innych kierowców, gdy jechali do Bergen – nie zostali jednak zatrzymani.
Fakt ten podważa wiarygodność i istotność argumentu obecności Polaków w okolicy podpalonego budynku, trudno bowiem nie być dostrzeżonym, jeśli jest się bezpośrednim sąsiadem. W dniu pożaru M. był jednak daleko poza miejscem zamieszkania - przebywał na imprezie firmowej, co potwierdzają jego koledzy i współpracownicy. Impreza obywała się w Stordalen, miejscowości położonej kilkadziesiąt kilometrów od podpalonego hotelu – do domu wrócił dopiero koło południa następnego dnia. Pożar natomiast miał miejsce nocą, około godziny 02:00. Kilka dni później, w środę, M. ze względu na przewidywane problemy komunikacyjne, poleciał wcześniej do Polski na studia. Wrócił z zajęć w poniedziałek, od razu został aresztowany na lotnisku, gdy chciał odebrać bagaż.
Młodszy, 35-latek w dniu pożaru pilnował domu brata, co czynił w przeszłości wielokrotnie - posiadał przygotowany pokój, który na czas nieobecności krewniaka i jego żony zajmował. Odwiedził go w tym czasie kolega z Polski, K., który korzystając z okazji wolnego weekendu, przyleciał do Norwegii. P. mieszka na co dzień w Austrheim, około 40 kilometrów od brata, na którego prośbę pilnuje zwierząt, gdy M. wraz z żoną muszą wyjechać. Tak też było w dniu pożaru, gdy M. wybrał się na imprezę, a jego żona znajdowała się w Finlandii na wystawie psów, których jest miłośniczką. Na policję P. dobrowolnie zgłosił się cztery dni po pożarze w charakterze świadka na wezwanie policji.
Powyższe okoliczności nie mają jednak dla śledczych żadnego znaczenia - podejrzewano przez pewien czas, że M. jest szefem rasistowskiej grupy przestępczej i działa, zdalnie nadzorując swoich ludzi – wśród których mieli znajdować się P. i K.
Jednym z dowodów przeciwko braciom jest paczka polskich papierosów – nie podano jednak do wiadomości, jakiej marki. Co więcej, omawiana paczka papierosów została znaleziona w okolicy dopiero kilka dni po podpaleniu. Obaj bracia zostali poddani testom DNA, pobrano również ich odciski palców – wszystkie te operacje potwierdziły, że nie mieli oni kontaktu z odnalezioną paczką. Nie sposób określić, kiedy rzeczywiście znalazła się ona w okolicy zgliszczy po hotelu, czy w ogóle należała do prawdziwego podpalacza, czy też przypadkowego przechodnia (koło hotelu, oraz domu należącego do M. biegnie popularny szlak rowerowy i turystyczny). Na uwagę zasługuje fakt, że papierosy spoza Norwegii cieszą się dużą popularnością, ze względu na swoje niskie ceny – są więc w dużych ilościach zwożone przez podróżnych do kraju w celu odsprzedaży. Podkreślić również należy, iż bracia nie palą.
M. podczas swojej nieobecności pozostawił swój samochód na parkingu i odleciał do Polski. Pozostawiony przez niego pojazd został przejęty w ciągu następnych dni przez policję, o czym A. dowiedziała się z mediów przed powrotem M. do Norwegii. We wnętrzu wozu, po przeszukaniu znaleziono fragment szkła pochodzące z podpalonego hotelu. Odkrycie przedstawiono jako dowód na to, że któryś z braci przebywał we wnętrzu budynku, nim ten spłonął. Poszlaka ta jednak również traci na znaczeniu, jeśli uwzględni się, że jedyna droga pojazdowa do posesji małżeństwa prowadzi przez parking starego hotelu, i codziennie któreś z nich wyprowadza nią psa na spacer. W obliczu tych okoliczności, walające się po ziemi fragmenty szkła mogły w każdej chwili zostać przeniesione do samochodu na podeszwie butów. Było na to odpowiednio dużo czasu i okazji - samochód M. został bowiem przeszukany przynajmniej cztery dni po podpaleniu, ponadto, mężczyzna po powrocie z imprezy, tego samego dnia umył pojazd i odkurzył jego wnętrze, korzystając z dnia wolnego od pracy.
Bracia zostali zatrzymani. O ile M. opuścił celę po 36 godzinach, tak P. spędził w areszcie cztery miesiące, przebywając w nim podczas okresu świąt Bożego Narodzenia, jak i na Nowy Rok – na wolność wrócił dopiero dzień po Wielkanocy. Policja nie posiadała zarówno wówczas, jak i teraz żadnych dowodów wskazujących na udział Polaków w podpaleniu. Mimo to jednak, sprawa ciągnie się za nimi do tej pory, coraz bardziej uprzykrzając im życie.
Znajomi braci byli wypytywani o płot, który M. wybudował dookoła swojego domu. Norwedzy na ogół nie ogradzają posesji, dlatego też wyjątek rzuca się w oczy, co jak sugerowano, ma związek z jego konspiracyjną, terrorystyczną działalnością, którą według jednej z teorii miał prowadzić. W rzeczywistości, budowa płotu rozpoczęła się jednak na pół roku przed decyzją przekształcenia starego hotelu w azyl dla uchodźców. Pytania kierowano również na temat licznych zwierząt, których żona M. jest właścicielką – między innymi o długość smyczy, z którą ich pies porusza się w czasie spaceru.
Następne w kolejności stały się próby nieoficjalnych przesłuchań telefonicznych – M. odbierał połączenia, w czasie których przedstawiciele władzy próbowali się dopytać kolejnych szczegółów. Na tym tle dochodziło także do niezrozumiałych sytuacji – małżeństwo oferuje od pewnego czasu część swoich pokoi do wynajęcia, tymczasem niezidentyfikowane osoby kontaktowały się, już interesując się odkupieniem domu i działki, pomimo tego, że w ogłoszeniach nie ma o tym mowy.
Każdorazowo, gdy braci ściągano na kolejne, nic nie wnoszące do sprawy przesłuchania, M. podkreślał, że rozmawiać chce po angielsku – język ten bowiem zna dużo lepiej od norweskiego. Norweski posiada bowiem dwa oficjalne standardy (bokmål i nynorsk), a samych dialektów jest około 400 – przy czym wszystkie znacząco się od siebie różnią. Nietrudno więc domyślić się, że odpowiedź dana na pozornie proste pytanie w innym dialekcie może mieć wydźwięk odwrotny do zamierzonego. Rozmowy podczas przesłuchań zawsze prowadzone są po norwesku w obecności polskiego tłumacza, jednak w czasie kontaktu telefonicznego prośby M. są ignorowane.
Policja w domu starszego z braci pojawiła się niespodziewanie, tuż po zatrzymaniu P. i w czasie nieobecności M. Funkcjonariusze na miejscu spotkali żonę mężczyzny, A., która zażądała od nich okazania nakazu przeszukania. Policjanci nie posiadali takiego dokumentu, jednak A. wpuściła ich do środka, gdyż uznała, że nie ma nic do ukrycia. W czasie rewizji grupa przeszukująca otrzymała telefon z pytaniem czy A. może się stawić na przesłuchanie na komendzie. Specjalnie przysłany drugi radiowóz zabrał ją na miejsce, tymczasem poprzednia ekipa kontynuowała przeszukanie. Na komendzie żona M. poprosiła po raz kolejny o przedstawienie nakazu przeszukania – tym razem policja nie okazała go, tłumacząc, że funkcjonariusze nie maja możliwości wydrukować dokumentu. Zapytano A., czy policjanci mogą zamknąć dom i zostawić klucz pod wycieraczką, jeśli skończą rewizję przed jej powrotem, na co ta się zgodziła. Przesłuchanie trwało około dwóch godzin, po powrocie z komendy A. dostrzegła brak dwóch komputerów. Inne urządzenia (trzy telefony, jeden komputer) zostały zarekwirowane przy aresztowaniu braci.
Do tej pory nie zwrócono wszystkich urządzeń – należący do M. telefon Samsung Galaxy Note 4, jak podaje policja, został uszkodzony podczas badań, a zniszczonych części nie można wymienić. Sprzęt ten był kupiony na raty, więc M. spłacał go kolejny rok, w praktyce korzystając z niego łącznie około miesiąca. Pozostałe urządzenia zwrócono rok później – funkcjonariusze z włączoną sygnalizacja świetlną przyjechali pod dom A. i M. w sobotę godzinę przed północą. Jak tłumaczyli, bezskutecznie próbowano skontaktować się z (M. i P.) w celu ustalenia dogodnej pory zwrotu, jednak nikt nie odbierał. Zarówno M., jak i P, twierdzą, że nie odnotowali żadnych nieodebranych połączeń.
Zatrzymany został między innymi służbowy komputer M. - gdy wrócił do swojego użytkownika, okazało się, że został trwale zablokowany przez policyjnych techników. Uruchomić go nie udało się nawet informatykowi w zakładzie pracy M.– należy przy tym podkreślić, że był to laptop służbowy, zawierający poufne informacje firmowe. Kwestią dyskusyjną pozostaje pytanie, czy policja była zatem uprawniona do przeglądania pamięci urządzenia.
Po tym, jak niespodziewanie zmieniło się hasło do profilu M., miał on podejrzenia, iż nieznani sprawcy włamali się na jego konto na Facebooku. Po czasie usunął je, chcąc chronić swoją prywatność.
Śledczy zbierają dane na temat Polaka, on sam jednak od policji nie dowiaduje się na temat przebiegu śledztwa niczego – wszystkie nowiny zdobywa za pośrednictwem adwokata, który o kolejnych poczynaniach w sprawie informowany jest z dużym opóźnieniem – często o pewnych rzeczach informacje pozyskuje najpierw z gazety, dopiero później od funkcjonariuszy. M. od początku nastawiony był na współpracę z norweskimi władzami – zjawia się na każdym spotkaniu, przy czym od podpalenia hotelu minęło półtora roku. W tym czasie mógłby bez większych problemów uciec z kraju, jednak wierzył w uczciwy proces – tym bardziej, iż jest studentem w trybie niestacjonarnym, na jednej z polskich uczelni. Ucząc się zaocznie, kilka razy w miesiącu przybywa na Śląsk, co wiąże się z regularnymi podróżami. Norweska policja dotarła do rozpiski samolotów, którymi planował kolejne loty, przygotowując się logistycznie na przyszłe zajęcia i nie utrudniała mu wypraw w celu kontynuowania nauki. Jednak na początku problemów, gdy M. tuż po pożarze wybrał się na kolejny zjazd, media spekulowały, że uciekł przed odpowiedzialnością.
M. zamieszkuje okolicę słabo zaludnioną, jest rozpoznawany wśród lokalnej społeczności. Był również reprezentantem kadry narodowej Norwegii w rugby, przez co znany jest w dużo szerszym gronie, niż przeciętna osoba. W efekcie, wszystkie doniesienia na temat śledztwa odbijają się szerokim echem – przy czym większość z nich jest stronnicza, negatywnie nastawiona do Polaków pomimo braku dowodów potwierdzających hipotezę o ich udziale w podpaleniu. Nie pomaga to ani mężczyźnie, ani jego żonie zawiązywać prawidłowych, zdrowych relacji z innymi ludźmi. W mieście zaczęły rozchodzić się plotki na temat rodziny.
Samych teorii dotyczących roli, jaką bracia odegrali podczas pożaru, powstało już kilka. Jedne przedstawiają ich jako osoby zdalnie dowodzące rasistowską grupą przestępczą, inne tłumaczą, że M. ’’jedynie udostępniał’’ swój dom oraz samochód takowej grupie.
We wrześniu 2016 roku pojawiła się dla M. nadzieja na zakończenie sprawy pożaru. Jedna z gazet opublikowała artykuł, wedle którego podejrzany nieobecny w okolicy w czasie pożaru zostanie wykluczony w dalszym śledztwie ze względu na brak poszlak i dowodów wskazujących na jego udział w podpaleniu. Sprawa ciągnie się jednak do dziś, co więcej, świadomie opiera się ją na domysłach i uprzedzeniach do Polaków. Lokalny komendant stwierdził podczas wywiadu, że pomimo braku dowodów, jest on przekonany, że to właśnie Polacy są odpowiedzialni za pożar. Taka wypowiedź nie powinna paść z ust osoby reprezentującej oficjalne stanowisko.
Na początku śledztwa jednym z dowodów przeciwko M. były zeznania świadków, którzy podobno widzieli odjeżdżający spod hotelu ciemny sedan. Nie widzieli jednak kierowcy, nie zapisali numeru rejestracyjnego, nie pamiętali, jakiej marki był samochód. Po czasie, pojazd w zeznaniu ewoluował w kierunku ciemnego sedana marki Mercedes. Zeznanie to zmieniono po raz kolejny po zatrzymaniu P. - w mediach podano informację, że zaobserwowany samochód rozpoznano jako pojazd M., który wówczas poruszał się ciemną Skodą Octavią w wersji kombi. Policja podczas jednego z przesłuchań P. wspomniała o zeznaniu świadka, który rzekomo widział samochód przyozdobiony charakterystycznymi naklejkami przedstawiającymi zdjęcia psów. Pojazd A. i M. również posiadał takie naklejki – jednak zostały one przez nich zdjęte na co najmniej pół roku przed pożarem.
M. pozostaje jedynym żywicielem swojej rodziny. Jego żona jest od niego uzależniona finansowo, jego dłuższa nieobecność może przynieść jej kłopoty z płynnością finansową i utrzymaniem domu. Mężczyzna obecnie przebywa w areszcie, pomimo braku obciążających go dowodów. Tym razem jego zatrzymanie będzie dłuższe, bo potrwa dwa miesiące – jego przyczyną jest obawa, iż bracia uciekną z Norwegii przed rozprawą – co można by zrozumieć, gdyby nie fakt, że wciąż nie zaplanowano daty jej rozpoczęcia!
Dłuższa nieobecność M. spowoduje również problem na studiach, za które regularnie przez ostatnie lata płacił i którym poświęcał resztki swojego wolnego czasu – dojazd do Śląska również był bowiem problematyczny i czasochłonny. W najgorszym wypadku mężczyzna może stracić dodatkowy rok tylko dlatego, że na koniec semestru nie jest w stanie pojawić się na egzaminach – i nie wiadomo, czy uda mu się pojawić we wrześniu, nie jest bowiem oczywiste, czy zostanie on zwolniony z aresztu po upływie dwóch miesięcy. Należy podkreślić, że po pierwszym zatrzymaniu P., policja zwolniła go z aresztu, stwierdzając, że nie posiada przeciwko niemu dowodów. Po upływie półtora roku od podpalenia, władze znów wszczynają sprawę, pomimo tego, że nie pojawiły się żadne nowe ślady czy poszlaki.
Ostatnie półtora roku było dla braci oraz K. koszmarem, sprawa niewyjaśnionego podpalenia ciągle obciążała ich psychicznie, zarówno ze względu na nastroje społeczne, ataki mediów, oraz męczące i niejasne działania policji. Wymiar kary, która grozi M., P. i K. to 21 lat. Dowodów wciąż nie ma, mimo to Polacy ciągle są poniżani i traktowani jak przestępcy, przez co kara, która nie ma prawa ich spotkać, w oczach podejrzanych wydaje się aż nazbyt realna.
Czy M. w czymś zawinił? Jak stwierdził, żałuje jedynie, że gdy w mediach pojawiła się informacja, iż stary hotel w jego sąsiedztwie zostanie zaadaptowany na obóz dla uchodźców, pozwolił sobie na napisanie komentarza w internecie, gdzie wypowiedział się na temat kondycji finansowej właścicielki budynku i brak jakichkolwiek pytań o zgodę sąsiadów. Po pożarze ktoś odpowiedział na jego komentarz, twierdząc iż ’’a wiec to Ty podpaliłeś ten hotel’’. Rozbawiony niedorzecznym oskarżeniem, M. zareagował naciskając ’’lubię to!’’ na wypowiedź nieznajomego. Policja odnalazła ten komentarz, a M. został okrzyknięty rasistą. Z informacji od jednego z adwokatów, to właśnie głównie za ’’polubienie’’ komentarza M. został zatrzymany i dołączył do grona podejrzanych.
Norweskie media w rozmowach z ekspertami wskazują, że co trzy tygodnie w kraju staje w ogniu kolejny azyl dla uchodźców. Większość spraw pozostaje jednak niewyjaśniona, są one szybko i po cichu zamykane. Obserwując ten przypadek można odnieść wrażenie, że na siłę poszukiwany jest kozioł ofiarny.
Poniżej zamieszczamy artykuły i linki dla poparcia naszych słów. Wszystko, co przeczytaliście powyżej to wiedza wyniesiona na bazie rozmów z M., jego żoną oraz jego najbliższym otoczeniem, analizy doniesień medialnych i własnych obserwacji. Udostępnijcie tę wiadomość dalej, pomóżcie nagłośnić prawdę na temat tych biednych ludzi, którzy zostali zaszczuci jak psy i nie mogą liczyć na żadną pomoc, zrozumienie… i których nadzieje na uczciwy proces maleją coraz bardziej, pomimo wiary, którą pokładali w norweski wymiar sprawiedliwości.
Źródła:
Bracia 30 leni oskarżeni o „morderczy pożar” ośrodka dla azylantów w Lindås
//www.bt.no/nyheter/lokalt/Brodre-i-30-arene-tiltalt-for-mordbrann-etter-asylbrannen-i-Lindas-335720b.html
//www.bt.no/data/direkte/2017/krim?liveblogPinnedItem=112500
https://www.ba.no/nyheter/krim/lindas/to-menn-tiltalt-for-mordbrann/s/5-8-595750
Policja nie jest w stanie udowodnić ze 35 latek planował pożar.
https://www.nrk.no/hordaland/politiet-vil-henlegge-saken-mot-asylbrannsiktet-35-aring-1.13068776
Oskarżony o pożar – ledwo odważę pokazać się poza domem
https://www.nrk.no/hordaland/asylbrann-siktet_-_-tor-knapt-vise-meg-ute-1.12710957
Powiazania pożaru z ciemnym samochodem i paczki po papierosach
https://www.ba.no/nyheter/lindas/kriminalitet-og-rettsvesen/knytter-asylbrann-siktet-til-mork-bil-og-sigaretteske/s/5-8-224202
Oskarżeni byli zatrzymani podczas kontroli policyjnej 22 minuty po pożarze
//www.bt.no/nyheter/lokalt/Siktet-ble-stoppet-i-politisperring-22-minutter-etter-brannen-284662b.html
Oskarżony ukrywa się w Polsce
https://www.nrk.no/hordaland/mener-asylbrann-siktet-skjuler-seg-i-polen-1.12715698
Nowa osoba zatrzymana za podpalenie
https://www.nrk.no/hordaland/ny-mann-pagrepet-for-asylbrannen-1.12704108
Świadek widział podejrzanego samochód przy pożarze
https://www.nrk.no/hordaland/vitner-skal-ha-sett-siktedes-bil-1.12699867
Dwie osoby oskarżone o pożar w Lindås
https://www.nrk.no/hordaland/pagrepet-for-asylbrannen-i-lindas-1.12699046
Poszukiwany czarny mercedes po pożarze
https://www.nrk.no/hordaland/etterlyser-svart-mercedes-etter-asylbrannen-1.12693156
Dyrektor UDI – Strasznie poważny
https://www.nrk.no/hordaland/hapar-politiet-raskt-tek-dei-ansvarlege-1.12690983
Komendant wskazuje ze pożar był podpaleniem
Komentarze (94)
najlepsze
Zrobimy wykop effect :> ?
Usuń to konto
Opis jest bardzo stronniczy, ale można z niego odczytać, że
To chyba logiczne że ludzie starają się porozumiewać w językach które najlepiej znają aby nie prowokować niedomówień o które nie trudno nawet w języku ojczystym. Zatrzymany nie prosił o komunikację po mandżursku tylko angielsku. To raczej nie wygórowana prośba
Brat oskarżonego był już dłużej zatrzymany ażeby znowu go zwolnili. Czy to znaczy że ktoś ukradł im dowody w sprawie :> ?
Bardzo wiele niejasności. Mam nadzieje że wkrótce dowiemy się więcej w sprawie.
Komentarz usunięty przez moderatora
Szkoda tych braci, robili to co powinni