„Wchodzisz do pokoju Allena, a ten nadal objada się stekiem, frytkami, popija to spritem albo trzema puszkami sprite’a, a do tego zjada na deser lody – opowiada Gaskins. – Po czym wychodzi na parkiet i rzuca 50 punktów. Co to, kur*a, jest?”. O kim mowa? Oczywiście, o Allenie Iversonie – jednym z najwybitniejszych koszykarzy przełomu wieków. Strach pomyśleć, jak byśmy go dziś nazywali, gdyby trenował, przestrzegał diety i podporządkowywał się zaleceniom trenera, tak jak wszyscy inni z jego drużyny. Nie robił tego jednak, a jego losy, jak można się domyślić, nie potoczyły się bajkowo.
Trudny start
Buntownicza postawa Iversona nie wzięła się znikąd. Urodziła go 15-latka, która niedługo później stała się alkoholiczką. Ojciec Iversona mógł go zobaczyć jedynie zza krat więzienia. Okolica, w której wychowywała się późniejsza gwiazda NBA, również nie gwarantowała odpowiedniego rozwoju dla dziecka. Po latach koszykarz opowiadał "na przykład o tym, jak patrzył z bliska na śmierć przyjaciela, siedząc na schodach kilka metrów od niego. Miał wtedy osiem lat. Jak będąc dzieckiem, nie miał pieniędzy na jedzenie ani na ubrania. Jak musiał w domu znosić balangi do późnej nocy, jak mieszkanie było zalewane, bo pękały rury" – czytamy w biografii Iversona „Życie to nie gra”.
Dorastanie w niebezpiecznej okolicy nauczyło Allena, że przestrzeganie zasad prowadzi do podporządkowania się, a podporządkowanie się to oznaka słabości. Kiedy więc zaczął grać w koszykówkę, wykonywanie poleceń trenera okazało się dla niego dużym wyzwaniem. "Potem nadszedł czas rozpoczęcia treningu i Bob Barefield ogłosił, że najbliższa godzina upłynie im na ćwiczeniach. Kilka prostych jednostek treningowych, które miały ich nauczyć właściwej mechaniki i pracy nóg. Tyle że kiedy Barefield rozpoczął ćwiczenia, to Iverson wyszedł z hali" – pisze Kent Babb w biografii Allena.
Wal się, Jordan!
Iverson nauczył się respektować osobę trenera, jednak nie udało mu się zaakceptować znaczenia rozgrzewki. Allen był najlepszy w drużynie nawet bez niej, a fakt ten pozwolił mu ustanawiać własne zasady. "Kozlowski zagroził, że posadzi go na ławce, nakazał nawet rezerwowemu rozgrywającemu rozpoczęcie rozgrzewki, ale obaj wiedzieli, że stary trener nie pozwoli sobie na ryzyko zmniejszenia szans na zdobycie mistrzostwa stanowego, żeby dać lekcję młodemu rozgrywającemu" – czytamy w książce.
Młody koszykarz, pomimo mało sportowego trybu życia, piął się w górę i nabierał przekonania o własnej wyjątkowości. Przekonanie to wzmocniło się podczas jego pierwszego meczu przeciwko swojemu idolowi – Michaelowi Jordanowi. Sytuację opisuje Babb: "Jordan dał się tym razem nabrać, a debiutant w ułamku sekundy poszedł z piłką w drugą stronę, zatrzymał się koło linii rzutów wolnych, po czym rzucił z wyskoku. Zrobił pośmiewisko z najlepszego koszykarza wszech czasów".
Tę pamiętną akcję możecie zobaczyć
na tym filmiku (od 0:23):
Jako dziecko Iverson podziwiał Jordana. Potrafił godzinami wpatrywać się w jego podobiznę, którą zresztą sam narysował. Iverson – już jako dorosły człowiek – nabrał przekonania, że może być od niego lepszy. Wraz z tymi myślami ulotnił się szacunek, jaki do niego nosił. "W pewnym momencie sam Jordan zwrócił się do Iversona, dając mu radę, ale – jak to opisał wtedy „New York Post” – Allen kazał spadać swojemu idolowi z dzieciństwa. Jordan tylko przewrócił oczami i posłuchał Iversona".
Można powiedzieć – a szkoda, bo Jordan mógł stać się dla niego także przykładem pozaboiskowym. "Jordan był kulturalną, dostępną i superprzyjazną supergwiazdą, uwielbiał golfa i cygara, podobnie jak typowe rekiny biznesu. Iverson wręcz przeciwnie – ubierał się w przyduże T-shirty i spodnie z krokiem w kolanach, zupełnie jak jakieś bandziory albo kolesie z ulicy każdego miasteczka w Ameryce" – wzmiankuje Babb w biografii. Brak wzorców dał o sobie znać w późniejszych losach Iversona.
"Zdarzyło mu się wysikać na podłogę na oczach dzieciaków"
Iverson mógł opuszczać rozgrzewki, obżerać się przed meczem i spóźniać na treningi. Jego znakomita postawa na boisku sprawiała, że czuł się bezkarny, więc granicę przesuwał coraz bardziej. "Czasami, kiedy Iverson wtaczał się rano na trening, czuć było od niego alkohol, miał brudne niezrobione włosy, a podkrążone, przekrwione oczy ukrywał za okularami przeciwsłonecznymi, oczywiście pod warunkiem, że udało mu się je znaleźć" – relacjonuje Babb. "Bywało, że towarzyszył mu jeden z kumpli, kiedy indziej jego matka Ann, wciąż jeszcze ledwo przytomna po balowaniu do późnej nocy razem z synem i jego ziomalami".
Imprezy, alkohol i hazard stały się nieodłącznym elementem życia Iversona. Oprócz jego sportowej kariery, niszczyły także życie rodzinne koszykarza. Allen wielokrotnie kłócił się z żoną Tawanną, z którą ma pięcioro dzieci. "Alkohol sprawiał, że był poirytowany, bardziej niecierpliwy i obleśny" – czytamy w biografii. "Zdarzało mu się wysikać na podłogę na oczach dzieciaków, a jeśli z jakiegoś powodu nie spodobał mu się wzrok Tawanny, potrafił wciągnąć swoją szkolną miłość za włosy po schodach albo podeptać ją po nogach swoimi timberlandami, jakby próbował zgasić papierosa. Czasami przypominał jej o swoich znajomościach w mrocznym światku i straszył, informując, że zlecenie jej morderstwa nie kosztowałoby go zbyt wiele". Żona Iversona (na zdjęciu poniżej w towarzystwie Allena) wielokrotnie składała pozew o rozwód. Udało się jej go uzyskać dopiero w 2013 roku.
Droga w dół
Zachowanie Iversona zaczęło psuć także atmosferę w drużynie. Allen nie stosował się do nakazów trenera, nie przestrzegał zasad, nie prezentował się już tak dobrze na boisku. Taryfa ulgowa dla wyjątkowego talentu nieubłaganie zbliżała się ku końcowi. Tryb życia Iversona wreszcie zaczął odbijać się na jego zdrowiu, co zwiastowało koniec sportowej kariery.
Reputacja Allena, dobrze znana nie tylko w koszykarskim środowisku, sprawiła, że stał się on synonimem problemów. Wkrótce niewielu miało ochotę z nim współpracować. Iverson chciał grać w NBA, ale nikt nie chciał grać z nim. Sytuację pogarszała jego kondycja finansowa. Rozrzutny tryb życia był dla Allena codziennością, której nie potrafił zmienić, co skutkowało przepuszczeniem wszystkich pieniędzy (150 milionów dolarów!), które zarobił w trakcie kariery. "Iverson starał się stwarzać pozory, że wszystko u niego porządku, bo jedyną rzeczą gorszą od b y c i a bankrutem jest sytuacja, kiedy wszyscy naokoło w i e d z ą, że jesteś bankrutem. Nadal więc imprezował, podróżował, jadał i płacił za wszystkich w drogich restauracjach, stawiał drinki w barze nawet wtedy, kiedy finansowa pętla się zaciskała" – opowiada Babb.
Koniec sportowej przygody
Koniec kariery dla Iversona nadszedł na kilka lat przed jego oficjalnym ogłoszeniem. To właśnie w tym czasie koszykarz znalazł się w najczarniejszym momencie swojego życia. Jego sprawa rozwodowa była w toku, bankructwo stało tuż za rogiem, a boiska NBA były dla niego zamknięte. Rodzina uciekła, przyjaciele zniknęli, telefon milczał. W głośnym życiu Iversona zrobiło się cicho, więc ciszę tę próbował zagłuszyć przebywaniem w barach.
30 października 2013 roku ze łzami w oczach Allen Iverson ogłosił zakończenie sportowej kariery. Podziękował wszystkim tym, którzy mieli wpływ na jego rozwój. Przyznał się, że ciężko mu było spełniać oczekiwania, jakie stawił przed nim świat koszykówki. Jego słowa wydawały się dojrzałe, ale jego życie na sportowej emeryturze tylko nieznacznie się poprawiło. Dalej mnóstwo czasu spędza przy barze. Bierze udział w działaniach charytatywnych, pojawia się na różnych imprezach, ale zdarza mu się także olewać zobowiązania, na które wcześniej się pisze. Właśnie takie imprezy, na których jest główną atrakcją, pozwalają mu wiązać koniec z końcem. Swoje dzieci ogląda jedynie przez portale społecznościowe...
Talent pozwolił Iversonowi wydostać się z biedy, zostać milionerem i nabrać przekonania, że może wszystko. Życie boleśnie pokazało mu jednak, że choć w sporcie może łamać zasady i triumfować, w pozaboiskowych działaniach nie ma szans na taryfę ulgową. Iverson przekonał się, że zaliczanie koszy – w życiu – może oznaczać coś zupełnie innego niż na parkiecie...
![](https://www.wykop.pl/cdn/c0834752/21BFsaO_7OaAAmBiPXxikbm6RG0SbT2sSL9jhFdL,wat600.jpg?author=piotrek12345&auth=29038894d8678a99b68d0c5f2e855b0e)
Komentarze (96)
najlepsze
źródło: comment_E6ohxBIm7Ct2BOLyMdzen5Nvd9oaEQza.jpg
PobierzInnemu swojemu koleżce dał 250k na rozkręcenie wytwórni hip hopowej. Kolega raczej nie wydał tego wszystkiego na sprzęt.
Tyson zostal mistrzem w wieku 18lat. Nie wiem ile ty masz teraz, ale zazwyczaj w tym wieku ludzie nie są jeszcze zbyt rozgarnieci.
A gadanie że sam wydał to głupota. Pewnie połowy tej kasy nigdy nawet nie widział. Kudlaty nie jego jednego wycyckal.
Dla tych co nie wiedzą to czarny piłkarz.
A dziś kupiłam książkę i po kilku pierwszych stronach przekonałam się, że mój wczesnodziecięcy gust nie był zbyt dobry ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Jako młody chłopak trafił za kratki w pokazowym procesie, po jakiejś rozpierdusze w kręgielni.
Od tego czasu to już równia pochyla. Szkoda, mógł zastąpić Jordana, NBA nie byłoby takim dziadostwem jakim stało się za panowania Lebrona
@Grendal: mógłbyś rozwinąć? bo ze statystyk wynika że mógł zastąpić jordana tylko w średniej punktów zdobywanych w meczu i to wszystko, o ile dobrze pamiętam iverson był w finale nba (ale tylko raz) tyle że 76'ers ulegli 4:1 w finale lakersom gdzie grały takie gwiazdy jak oneal czy bryant, a którzy to w powiedziałbym że w
No wlasnie nie bardzo, bo gral na bardzo kiepskiej skutecznosci, a w obronie tez szalu nie robil.
Philly to byl typowy zespol, gdzie wszyscy bronili zeby AI mogl rzucac po 27 razy na mecz na marnym
źródło: comment_7ZA6sJdthDbaaAA9cIE3ZlhMku2z9VBR.jpg
Pobierz