Tego nauczą cię na kursach przedmałżeńskich
- Na naukach przedmałżeńskich dowiedziałam się między innymi, że: dzieci w domach dziecka to dzieci osób stosujących antykoncepcję. Oto czego uczą niekompetentne osoby na takich kursach. Nie wiadomo czy płakać czy się śmiać
yuri1 z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 146
Komentarze (146)
najlepsze
Nie ma to jak artykul napisany z kilku wybranych postow na blizej nieokreslonym forum. Gratuluje kunsztu.
Komentarz usunięty przez moderatora
Nie bronię, bo nie przepadam za nimi ogólnie (ale to, że zraziłam się do kilku nie oznacza, że gdzieś nie ma porządnych ;)).
Nie ma co aż tak ulegać stereotypom.
Wniosek taki z tego że facet był kretynem ale dzięki tym poradom przedmałżeńskim ta para po raz pierwszy rozmawiała na temat sexu i uzgodnili ze nie pasują do siebie. Dlatego te porady są potrzebne ale tylko parom trochę ograniczonym np.
Kiedyś w "Rozmowach w toku" był gościu, który prawie zwymiotował na widok tańca brzucha i nazwał tancerkę ladacznicą. Ogólnie nie mógł patrzeć jak w pierwszym rzędzie kobiety miały odsłonięte kolana.
Fanatycy religijni i ludzie z takim podejściem do tematów seksu, budowy ludzkiego ciała itd. mnie szczerze przerażają. Bo zboczeńców jeszcze idzie zrozumieć. Wystarczy wejść na niektóre strony, czy zobaczyć na czym polegają japońskie teleturnieje. Ale takich, którzy na słowo 'cycki' reagują 'nie przeklinaj >.< demoralizujesz młodzież!' wolę omijać. Nigdy nie wiadomo, co siedzi w takim skrzywionym umyśle, a co gorsza, jaki pomysł z tego
Treści nauk przedmałżeńskich nie są bezsensowne i absurdalne, jednak niewłaściwy sposób ich przekazywania, może wywrzeć takie właśnie wrażenie."
O co tu chodzi?
Ale że to są słowa Arystotelesa to już kursantka/pani prowadząca zapomniała ;]
I te śmieszne cytaty:
"dzieci to największy skarb każdej kobiety" - No i co w tym zdaniu jest takiego strasznego? Ot po prostu ma ktoś jakiś pogląd i go wygłasza. Ja rozumiem, że
No właśnie, nie ma przymusu brania ślubu kościelnego.
Nie rozumiem, jak można oburzać się na nauki księdza, a potem przyjmować od niego ślub.
Wóz albo przewóz.
Ja miałem prostą metodą. Obierałem sobie jakiś ciekawy punkt na ścianie lub stole.. Jakiś obraz, pająka w kącie, rysunek na stole i się w niego gapiłem przez 1,5h. WSZYSTKO żeby tylko nie słuchać tych głupot.
Paradoksalnie najciekawsze rozmowy były z księdzem, którym miał zupełnie niekościelnie ludzkie podejście do seksu, małżeństwa i miłości.
Jeśli ktoś szuka w Poznaniu, to polecam ulicę Kościelną. Jest tam w miarę normalnie.
Miałem kiedyś lekcje z katechetką...Przy niej słowo nawiedzenie zyskiwało nowy poziom.
"Nie szuraj bo podłoga jest nieszczęśliwa i płacze" było naprawdę jednym z mniej uduchowionych stwierdzeń..
Chyba wolałbym być synem jakiegoś księdza niż katechety...