CHIŃCZYCY GO NIENAWIDZĄ!
Czyli opowieść o XVIII-wiecznym więźniu: szalbierzu i alchemiku, który pudrując perukę przypadkiem odkrył 1000 letni sekret chińskich garncarzy. Wyprodukowana przez niego porcelana dorównała jakością chińskiej, i stała się najcenniejszym towarem eksportowym Saksonii, osiągając ceny porównywalne do złota.
Bohaterem tej opowieści jest Jan Fryderyk Bottger oraz ciąg niezwykłych przypadków, które doprowadziły go od czeladnika aptekarza, do nadwornego alchemika króla Augusta II, tytułu barona i wielkiej sławy. Ale po kolei.
Jako dziewiętnastolatek był uczniem berlińskiego aptekarza. Pewnego dnia udał się z lekami do pacjenta, wędrownego oszusta, podającego się za Greka, alchemika Laskarysa. Ojciec Bottgera również amatorsko parał się alchemią, tak więc młody aptekarz i jego pacjent mieli o czym rozmawiać i zapałali do siebie sympatią. Laskarys, w podziękowaniu za opiekę, podarował Bottgerowi dwie uncje "proszku filozoficznego", i zniknął, prawdopodobnie uciekając przed władzami i ofiarami swoich oszustw.
"Proszek filozoficzny" był w teorii substancją, która umożliwiała zamianę nieszlachetnych metali w złoto. W praktyce był to związek złota, z którego po spaleniu wytrącały się grudki czystego kruszcu. Bottger porzucił zawód aptekarza i rozpoczął karierę "alchemika". Prezentował gawiedzi i możnym swoje doświadczenia, w których - używając oszukańczego proszku - przekonywał, że jest w stanie stworzyć złoto ze zwykłego metalu. Szybko więc znalazł sobie przyjaciół, zaczął być zapraszany na przyjęcia, i wieść całkiem dostatnie życie w Berlinie.
Jego sława dotarła do uszu króla pruskiego, Fryderyka I. Arystokrata postanowił "wziąć w opiekę" zdolnego alchemika, i nakazał go pojmać. Bottger uciekł, ale król nie dawał za wygraną, i nakazał go ścigać po całych Prusach. Bottger wyemigrował do Saksonii, księstwa, w którym się urodził. Ale i tam jego sława była już znana. Propozycję nie do odrzucenia złożył mu tam z kolei książę Saksonii, a król Polski, August II. Bottger, mogąc wybierać między niewolą u jednego, bądź drugiego monarchy, wybrał Saksończyka.
Na dworze Augusta II Bottger po raz kolejny zaprezentował swoją sztuczkę z użyciem "proszku filozoficznego", i zaskarbił sobie sympatię monarchy. Z miejsca nadano mu tytuł barona, oraz funkcję nadwornego alchemika. Król w wyobraźni już liczył złoto, o które wzbogaci się, mając tak zdolnego dworzanina. Bottger nie wyprowadzał go z błędu, tylko rozmyślnie przeciagał rozpoczęcie masowej produkcji złota, tłumacząc się a to kompletowaniem laboratorium, a to zdobywaniem składników.
Niestety, nadszedł ten nieuchronny dzień, kiedy "proszek filozoficzny" się skończył, i Bottger nie był już w stanie mamić Augusta i jego gości swoją sztuczką. Rozeźlony król narzucił mu areszt domowy, i zamknał pod strażą w laboratorium, do czasu, aż Bottger nie rozpocznie produkcji złota. Próba ucieczki zakończyła się fiaskiem, Bottgerowi udało się co prawda opuścić Drezno, ale został schwytany w Sonnestein i oddany pod pieczę lokalnego arystokraty, Waltera von Tschirnhausa.
August II marzył nie tylko o stworzeniu złota ze zwykłego metalu, ale również o produkcji porcelany dorównującej jakością chińskiej. Ten importowany towar nie miał sobie równych spośród tych produkowanych w Europie. Co prawda we Francji, Włoszech i Anglii produkowano porcelanę - był to jednak tzw. fajans, porcelana miękka. Nadawała się tylko do ozdoby, była bowiem zbyt krucha i delikatna, żeby dało się jej używać jako naczyń. Nie dorównywała też czystością bieli, gładkością i przezroczystością tej chińskiej. Stąd też wszystkie dwory europejskie nie szczędziły wysiłków, aby odkryć tajemnicę Chińczyków, i wyprodukować twardą, śnieżnobiałą porcelanę.
Człowiekiem, który na dworze Augusta II był odpowiedzialny za to zadanie, był właśnie Walter von Tschirnhaus, opiekun Jana Fryderyka Bottgera. Tschirnhaus szybko dostrzegł w swoim więźniu biegłego chemika, i poprosił króla, aby mógł go uczynić swoim współpracownikiem w poszukiwaniu chińskiej receptury. Władca Saksonii zgodził się. Tschirnhaus i Bottger szybko opracowali technikę wyrobu tzw. porcelany czerwonej - która co prawda nie miała nic wspólnego z tą chińską, ale była dość estetycznym produktem, który wstępnie zadowolił króla. Bottger odzyskał namiastkę wolności i został przewieziony do Meissen (Miśni), gdzie nadzorował produkcję czerwonej porcelany i miał kontynuować pracę nad białą. W podróże do Drezna mógł udawać się tylko pod silną eskortą.
Mimo, że ciągle pod strażą, powoli wracał do względów monarchy i dworskiego życia. Przygotowując się do jednego z balów, upudrował sobie perukę dopiero co kupionym u handlarza proszkiem, znacznie tańszym niż używany zwykle do tego krochmal. Proszek działał jak należy, ale Bottger zauważył, że peruka stała się dużo cięższa niż po zwykłym krochmaleniu, i że proszek w takim razie krochmalem nie jest. Z chemicznej ciekawości zaczął przyglądać się substancji, i ze zdumieniem stwierdził, że jest to po prostu sproszkowana... śnieżnobiała glina!
W te pędy udał się do owego handlarza, i wydobył od niego tajemnicę. Handlarz ów, nazwiskiem Schnorr, przyznał się, że jadąc kiedyś konno niedaleko miasteczka Aue, zauważył, że koń grzęźnie w miękkiej, białej mazi. I że tę gliniastą maź po wysuszeniu i sproszkowaniu sprzedawał jako proszek do peruk. Bottger udał się we wskazane miejsce, i rzeczywiście odkrył tam pokłady czystej, śnieżnobiałej gliny - kaolinu. To był ów tajemniczy składnik chińskiej porcelany, którego przez dekady nie umieli odkryć europejscy garncarze. To dzięki kaolinowi chińskie wyroby zachowywały jednolicie gładką, szkliście białą powierzchnię, a przy tym mimo delikatności były twarde i wytrzymałe. I dzięki niemu również Bottger wrócił do królewskich łask.
Bottgerowi zwrócono tytuł baroński, nie zwrócono mu jednak wolności. W Miśni powstała fabryka białej porcelany, którą objął w zarząd. Cała produkcja utrzymywana była w tajemnicy. Kaolinu, nazwanego "białą ziemią Schnorra" zakazano wywozić poza granice Saksonii. Pod eskortą wojska zapieczętowanymi beczkami dostarczano ją do manufaktury. Wszyscy pracownicy składali przysięgę milczenia, że nie zdradzą tajników receptury. Początkowo porcelana produkowana naśladowała wzory chińskie, i była oferowana tylko jako podarki Augusta II dla innych arystokratów. Dopiero Sasi zaczęli produkować swoje, oryginalne wzory, i zbijać majątek na drogocennym wyrobie.
Sam Bottger, przywrócony do łask, wiódł życie dworskiego hulaki. Król jednak nigdy nie przywrócił mu pełnej wolności, i uczeń aptekarza, który za sprawą kilku niezwykłych przypadków został baronem i dyrektorem manufaktury, zmarł jako człowiek, któremu nie wolno było opuszczać Drezna. Sama tajemnica saskiej porcelany też nie trwała długo. Receptura została wykradziona, i białą porcelanę zaczęto produkować w Wiedniu, później we Francji, i w kolejnych krajach. Jednak Miśnia, ze swoją tradycją, doświadczeniem, i złożami czystego kaolinu, przez dekady jeszcze przodowała na tym rynku.
Źródło: Feliks Kucharzewski, Dzieje Techniki. Warszawa 1900, wydawnictwo E. Wende i spółka.
PS. Jak widzicie, źródło ma ponad sto lat. Współcześnie uważa się, że to jednak Walter Von Tschirnhaus opracował recepturę białej porcelany, a Bottger, po jego śmierci, jedynie skorzystał z jego zapisków i wcielił ją w życie, przypisując też sobie jego zasługi. Jakkolwiek było, Jan Fryderyk Bottger na pewno był ciekawą postacią, i wierzę, że historia o nim się Wam podobała. Ema.
Komentarze (14)
najlepsze
( ͡° ͜ʖ ͡°)
#pdk
Ogólnie fajne miasto, warto odwiedzić.
Komentarz usunięty przez moderatora