Praca z człowiekiem który doświadcza rozstania, może odbywać się na wielu poziomach. Przykładem jest ostatni przypadek, gdzie mój znajomy w wyniku nieporozumień z małżonką wyprowadził się z mieszkania, oraz wniósł o rozwód.
Mogła poznać milionera
Cała sprawa jest do bólu typowa - kobieta czuje się coraz bardziej nieszczęśliwa, odczuwa narastające poczucie dotkliwego braku, spełnienia, a winę za swoje własne, bolesne emocje i myśli zrzuciła na męża, co objawiało się w postaci awantur, ciągłego podsrywania i poniżania za pomocą ironii i kpinek, przerywane atakami gwałtownego płaczu, obwiniania i użalania się nad sobą - mogła przecież być żoną milionera, żyć wygodnie. Wprawdzie żadnego nie poznała, ale gdyby nie podły, zły mąż na pewno by poznała i była teraz szczęśliwa. Wniosek wydaje się więc prosty - mąż nie tylko zniszczył jej życie, ale i zabrał potencjalne miliony od milionera z wyobraźni, więc nie tylko można, ale wręcz trzeba zabrać mu wszystko co w życiu zdobył, oraz zniszczyć.
Takie zachowanie wydaje się jej logiczne, gdyż według tego co wszyscy włącznie z mamusią, babcią i serialami mówią kobiecie od dziecka, mężczyzna ma dać szczęście, a bardzo popularna wśród Pań jest złota myśl: "łzy kobiety są porażką mężczyzny" - a niektórzy Panowie w uniesieniu erotyczno miłosnym, nawet to na kolanach przysięgają. Równie dobrze mogliby obiecać wycieczkę na księżyc, która jest znacznie łatwiejsza do zrealizowania, niż uczynienie kobiety szczęśliwą. Ludzkie poczucie szczęścia bądź rozpaczy, nie zależy od sytuacji zewnętrznej, stanu posiadania i nawet zdrowia - jest tylko i wyłącznie nawykiem, który jeśli nie został w nas wytrenowany przez rodziców (w większości nie został, rzadko który rodzic o tym wie), trzeba go samemu wyćwiczyć, co nazywa się rozwojem osobistym. Bogaci, piękni i sławni też popełniają samobójstwa z rozpaczy - a są przecież biedni, którzy potrafią się cieszyć z tego co mają, np. ja jestem takim przykładem. Gdy uświadomiłem sobie że poczucie satysfakcji nie zależy od moich finansów, zacząłem tworzyć nawyk zadowolenia i go powtarzać. Taka praca przynosi szybko efekty w postaci radości i zadowolenia - chociaż nawyk ten trzeba długo ugruntowywać, oraz być czujnym by nie rozpadł się w wyniku presji "normalnych ludzi" z zewnątrz.
Ludzka hodowla
To wszystko opisałem bardzo dokładnie w mojej książce "Stosunkowo dobry". Oczywiście z czasem zacząłem mieć pieniądze, co dobitnie mi udowodniło że najpierw muszę się poczuć bogaty, a za tym uczuciem idzie sytuacja realna, chociaż często ze sporym opóźnieniem. Długo utrzymywany stan emocjonalny przyciąga podobnej jakości przeżycia - a jaki jest stan emocjonalny człowieka, który chłonie tragedie z portali i wiadomości telewizyjnych? Dlatego trzeba sobie dozować informacje, bo zmieniają się one w nawyki, a później one za pomocą emocji sterują - dosłowie sterują - naszym życiem. Jaki nawyk, takie życie - więc nawyki trzeba samemu tworzyć, a nie pozwalać by ktoś je nam tworzył.
Inni ludzie zainteresowani są tylko swoim zyskiem, więc nawyk jaki Ci stworzą, zawsze będzie dla Ciebie niekorzystny. Masz być chory, głupi i nieszczęśliwy, bo tylko wtedy można Cię hodować jak bydło - korzysta religia (obietnica nieba dla bojących się żyć i umierać), korporacje (kupujesz chłam elektroniczny, ciuchy, p-------y, wódę i leki, bo zdrowie siada od stresu wzbudzanego złymi informacjami), państwo (można Cię wysłać na wojnę, wmawając że inni są wrogami). Przy tym wszystkim musisz czuć się mądry - i niedoceniony. Przekonanie o swej mądrości to jest coś, co każdy pasożyt kocha najbardziej. Ono nie pozwala Ci dostrzec, jak jesteś strzyżony.
Wampirowi trzeba otworzyć lufcik
Zauważ że w podaniach o wampirach, musisz wyrazić zgodę by do Ciebie weszły. Twoją zgodą jest wpuszczanie do siebie (czyli swojej podświadomości) negatywnych, przerażających informacji. Wampir ssie krew, która jest symbolem siły życiowej - po takiej sesji telewizyjnej, chcesz już tylko spać; straciłeś energię, która normalnie powinna dać Ci radość, poczucie siły i żywotności. Nie da Ci jej jednak, bo została zmarnowana na to byś najedzony, w ciepłym i bezpiecznym domu denerwował się programem o biedzie w afryce. Im nie pomogłeś, sobie zaszkodziłeś, wyżyjesz się na żonie i dzieciach, zjebiesz kogoś na necie; Aleś Ty mądry!
Nie można dać sobie wmówić, że brak majątku czyni nieszczęśliwym - i owszem, pokazuje się takie obrazki, kojarząc uśmiech z pięknymi przedmiotami, ale tak naprawdę majątek to głównie większy komfort. Cichsza, wygodniejsza jazda autem, przestrzeń w domu, odgrodzenie od rozkrzyczanego motłochu. Ale przecież bogaci płacą duże pieniądze za survival i niewygodne, stresujące sporty. Czyli komfort jest fajny, ale do czasu - później nudzi i znowu szuka się czegoś innego, co ma dać szczęście. Najpierw marzyliśmy o pieniądzach, później szukamy tego czegoś w adrenalinie, studentkach z małych miasteczek, które za kawalerkę i pensję umilą czas, a co dalej? Modna sekta, pójście w ekstremalne zachowania i perwersje? Bo szczęścia jak nie było, tak nie ma. Nie piszę tego by zniechęcić do pieniędzy, ale nie chcę by widzieć w nich swoje szczęście. One są tylko dla wygody, ale nie mogą stanowić o naszym szczęściu i satysfakcji z życia, bo wtedy wypełni nas strach, poczucie biedy i nieszczęścia. Pieniądze są jak kobiety - lubią tych, którzy nie padają im do stóp. Wszystkie cudowne uczucia, szczęście, satysfakcja i chęć do życia, jest za darmo - jest nawykiem. Nie kupisz tego za pieniądze, bo one mają nam służyć, a nie być bożkiem.
Jak pomóc?
W tle storpedowanego, powoli idącego na dno małżeństwa, na horyzoncie zdarzeń majaczy koleżanka małżonki, która uświadamia mojemu znajomemu jak żona go źle traktuje, jak bardzo swymi czynami i tym co mówi, nie zasługuje na niego - oraz zdradza niektóre z tajemnic niewiernej, jak się okazało, żony. Oczywiście koleżanka jest bardzo nieszczęśliwa, w życiu jej nie wyszło, dusi się w złym związku, naciska znajomego by załatwił jej sesję ze mną. Odmawiam, gdyż natychmiast czuję że coś mi tu nie gra. Impuls niechęci który odczuwam, interpretuję jak na faceta przystało - sądzę że chce wykorzystać zaradnego gościa, dać mu d--y i szybko wyrwać skoro się "zwolnił", a przy okazji dowartościować się że wygrała batalię o chłopa z "przyjaciółką". Namawiam żeby natychmiast zerwał z nią znajomość, bo s--s jest zbyt łatwo dostępny, by przez niego komplikować niejasne do końca sytuacje - zwłaszcza przed rozwodem, gdzie ludzie nie grają fair, delikatnie mówiąc.
Jak pomóc człowiekowi, który w wieku gdzie już osiągnął stabilizację i powinien spokojnie żyć, musi zaczynać od zera? Można pomóc konwencjonalnie, mówiąc przy wódeczce że żona jest suką, a koleżankę trzeba konkretnie przelecieć. Jaki uzyskamy efekt? Czy cierpienie się zmniejszy? Na chwilę tak, przytopione w wyborowej i zduszone śledzikiem, ale już następnego dnia wróci gonitwa myśli, rozpacz i żal, do których może dołączyć poczucie winy - oraz potężny kac, wymioty i biegunka, owoce z drzewa nie najwyższych lotów coachingu. Sytuacja nieszczególna nie tylko dla klienta, ale i dla trenera - po pięciu latach takich coachingów, umarłbym na marskość wątroby, albo wcześniej z powodu zadławienia wymiocinami w wannie.
Sposoby i sposobiki
Można robić ćwiczenia z NLP, które podobno pomagają przy sprawach małego kalibru, a przy większych - przynajmniej jak wynika z mojego doświadczenia - są śmiesznie nieskuteczne, a w przypadku korzystania z usług coacha, dotkliwie drogie. Gdy nie działają, usłyszysz że za mało ćwiczyłeś - i być może jest w tym sporo prawdy, ale człowiek który dostanie potężny cios, musi dostać kompetentną i szybką pomoc, a nie rok ćwiczyć, kiedy co chwila płacze i dostaje drgawek czy nawet mdleje. To tak jakby cięko rannemu w wypadku dawać witaminę C - działa, jest zdrowa, ale klient umrze. Tu trzeba chirurga i konkretnego sprzętu, czasem piły czy wiertarki. Spróbuj w momencie dowiedzenia się o zdradzie swej ukochanej, robić pozytywne obrazy w głowie, umieszczać je w różnych kontekstach, manipulować ich kolorem i wielkością... powodzenia!
Można skorzystać z pomocy charyzmatycznego człowieka - są tacy. Co Ci powie, to szybko w to uwierzysz i poczujesz ulgę, bo to co powie, zastąpi wszystkie Twoje obecne myśli i emocje. Niestety, po jakimś czasie motywacja którą daje ten człowiek, z racji oddalenia od niego - zniknie, a na jej miejsce wrócą lęki i koszmary. Wtedy szukasz z nim kontaktu, a to już kosztuje - i możesz być wykorzystany nie tylko do płacenia. W naturze urok i charyzma cechuje drapieżniki, które w ten sposób polują na swe ofiary. Jeśli natura daje Ci coś, co sprawia że ludzie Ci ufają, to dostajesz to w konkretnym celu, najczęściej niemoralnym. Urok to najczęściej pajęczyna wszelkiej maści oszustów, bawidamków, no i moja, ale ja jestem ten dobry. Chyba.
Nadaj nowe znaczenie
Idealnie jest sprawić, by człowiek sam zmienił punkt widzenia - sprawić by zrozumiał i nadał nowe znaczenie temu, co go spotkało. By tak się stało, trzeba to wszystko jasno i wyraźnie wytłumaczyć, chociaż powiem wprost - nie każdy jest w stanie to sobie przyswoić. Nie jest tak jak uczy polityczna poprawność, ludzie nie są tacy sami - niektórzy, większość, są na poziomie niewiele wyższym od zwierzęcego. To nie oznacza że są źli, ani głupi - mogą być profesorami, znać kilkanaście języków, pomagać ludziom - oni po prostu nie są w stanie nadawać innych znaczeń pewnym sytuacjom. Nie umieją i kropka, podobnie jak psychopata nie może być sam z siebie dobry (może udawać).
Ludzie różnym sytuacjom nadają określone znaczenia. Jeśli coś boli, to jest złe; jeśli jest przyjemnie, to jest dobre. Chemia w jedzeniu jest po to, by było smaczne. Gdyby jej nie było, kto by je kupował? Ludzie chcą poczuć smak, i wynikającą z niego przyjemność. Rzadko kto myśli o konsekwencjach tych krótkich chwil przyjemności, jaką cenę za nie zapłaci.
Ale ból po ciężkiej sesji na siłowni, czy jeszcze większy ból po treningu bokserskim, ma już zupełnie inne znaczenie - boli, ale ludzie są zadowoleni. Są, ponieważ wiedzą że ból jest konieczny w procesie wzrostu mięśnia bądź umiejętności bojowych. Ból staje się schodkiem do zysku (ładne ciało, endorfiny po treningu, lepsza pozycja towarzyska, bo szydercy nie lubią pastwić się nad bokserami), a jeśli ktoś poważnie podchodzi np. do sportów walki, ból staje się najważniejszym trenerem i wsparciem - jeśli coś źle zrobił, został o tym powiadomiony bólem. Kolejnym razem zrobi tak jak trzeba, przez co wygra bójkę i oszczędzi sobie upokorzeń i utraty zdrowia związanych z przegraną. Podobnie smaczne snickersy i energetyki z pozoru są dobre, jednak są trucizną niszczącą ciało - a nic poza ciałem w tym świecie nie masz. Jak zniszczysz ciało, trudno będzie osiągnąć cokolwiek. Można być szczęśliwym z cukrzycą i bez zębów, ważąc sto pięcdziesiąt kilogramów, ale jest to niezmiernie trudne. Wykończony toksynami organizm, produkuje tylko stres.
Ból daje konkretny, przeliczalny zysk
Stracie która dotyka człowieka, trzeba nadać nowe, prawdziwe znaczenie. Podam Ci trzy, ale w ramach ćwiczenia wymyśl nowe.
- Zaczynasz rozumieć, że Ty jako człowiek - to nie jedna istota, a co najmniej dwie. Świadomość i podświadomość, zwana też czasem duszą. Świadomie możesz wiedzieć że rozwód był konieczny, że dał Ci wolność i otworzył drzwi na nowe możliwości, ale nadal Cię szarpie - to nie Ty cierpisz, a Twoja podświadomość. Świadomość tego że dwie oddzielne istoty zamieszkują Twe ciało, może być szokująca - ale jest też wstępem do poznania siebie, do odkrycia niezwykłych możliwości jakie każdy z nas posiada. Społeczeństwo jako masa, nienawidzi takiej wiedzy, wyśmiewa ją i wyszydza jak może - bo jeśli to zrozumiesz, wyrośniesz ponad tłum, będziesz mądrzejszy i sprawniejszy. Będziesz rozumiał że Twoje szczęście nie zależy od nowego telewizora, a od pracy nad sobą. Wtedy otoczenie nazwie Cię złodziejem i nienormalnym, by móc w jakiś znany sobie sposób wyjaśnić przyczyny Twych sukcesów, oraz codziennego, nieudawanego uśmiechu na ustach.
- Ukazuje Ci że popełniłeś błąd, inwestując całego siebie w coś, co jest zmienne i kiedyś minie, przepadnie w mrokach dziejów. Coś co jest kruche, zawsze może się złamać - a jeśli nie, to zawsze będziesz się tego bał. Nie ma innej opcji - albo czegoś nie masz i cierpisz (większość ludzi rojąca marzenia o wygranej w lotto i późniejszej libacji), albo masz i boisz się tego utracić, tym mocniej im więcej masz z tego przyjemności. Swoje uczucia i serce inwestować można jedynie w coś, co nie podlega rozkładowi, upływowi czasu i nie zostanie strzaskane porywami losu. Taka inwestycja jest bezpieczna, nie trzeba się bać o jej utratę oraz jest całkowicie darmowa. To siła która stworzyła świat, nazywana Bogiem, przy czym nie ma znaczenia czy istnieje, czy też nie. Jeśli wierzysz w tę siłę, czujesz ją w sobie, wiesz że ona - czyli uczucie miłości i szczęścia - jest niezależne od wszystkiego. Możesz stracić dom, pieniądze, nogi, żonę i dzieci, a nadal będziesz czuł szczęście. Jeśli natomiast tego nie stracisz, będziesz żył bez lęku o utratę. I to dopiero jest pięknym, cudownym życiem gdy naprawdę się nim cieszysz.
- Cierpienie jest jest żadnym wyróżnieniem, Boskim namaszczeniem - chociaz tak chcą je widzieć Ci, którzy na tej podstawie czują się ważni, wybrani - lepsi od innych. Cierpienie oznacza tylko i wyłącznie to, że nadałeś złe znaczenie danej sytuacji. Z tego punktu widzenia, ktoś kto bezustannie cierpi nie jest błogosławionym i świętym męczennikiem, ale osobą która nie rozumie pewnych spraw - nikim więcej. Jeśli chce zrozumieć, jest mądra. Jeśli odrzuca z agresją, boi się być zwykłym, nie cierpiącym człowiekiem. Cierpienie jest więc utrzymywane jako coś, co ma zwiększyć ważność, pozwolić poczuć się lepszym od motłochu - bo się więcej i mocniej cierpi. Cierpienie jest znakiem, który mówi nam że idziemy w złym kierunku. Trzeba więc coś zmienić, a nie brnąć dalej w ślepy zaułek.
Cierpienie zmniejsza się bądź znika
Jeśli ktoś rozumie te proste sprawy, może poradzić sobie z cierpieniem bez specjalnych technik i ćwiczeń, poszukiwania słuchaczy w których można się wypróżniać ze swych bolączek, najchętniej za darmo. Cierpienie może być traktowane jak wycisk na siłowni, powodując nawet zadowolenie. Jeśli by Cię nie oderwano teraz od czegoś, do czego nienaturalnie się przywiązałeś (odrywanie powoduje cierpienie, złudne uczucie jakbyś coś tracił), byłbyś odrywany "na raty", latami albo dekadami. Lepiej raz a szybko. Po jakimś czasie okaże się, że możesz żyć bez tego wszystkiego, co teraz uważasz za niezwykle konieczne do szczęścia. To nieprawda - do szczęścia potrzebujesz jedynie nawyku cieszenia się małymi rzeczami.
A co z moim znajomym? Okazało się że "przyjaciółka" jego małżonki działała dwutorowo - ją namawiała na rozstanie, obgadywała znajomego, a jemu samemu wmawiała jaka żona jest zła i podła. Gdy dowiedziała się że będzie sprawa rozwodowa, całkowicie zerwała kontakt z moim znajomym - przedtem było dwadzieścia sms-ów dziennie, kilka rozmów i kuszenie tłustymi łydkami. Cel osiągnięty, małżeństwo rozbite. Ot, życie.
Komentarze (3)
najlepsze